ks. Krzysztof Zimończyk SCJ ==== Kazanie na Dzień Wynagrodzenia ==== Wynagradzać Bożemu Sercu za grzechy ludzi przez zjednoczenie swojego życia z wynagradzającą ofiarą Jezusa Chrystusa – kazanie / konferencja na Dzień Wynagrodzenia Przeżywany dziś Dzień Wynagrodzenia skłania nas do refleksji na temat zasadniczego rysu charyzmatu Ojca Dehona. W swoich "Pamiętnikach" o. Dehon pośród dziewięciu motywów, które skłoniły go do założenia zgromadzenia, na pierwszym miejscu wymienia "pragnienie wyrażone przez naszego Pana św. Małgorzacie Marii, aby znalazły się dusze poświęcone miłowaniu Go i wynagradzające Jego Sercu za grzechy ludzi". Słowa Jezusa z Paray-le-Monial stają się dla Dehona przeżyciem osobistym i głębokim. W jego sercu rodzi się "mocne pragnienie założenia zgromadzenia, które żyłoby ideałem miłości i wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Jezusa". **Wynagradzać Najświętszemu Sercu Jezusa cóż to znaczy? Jak to czynić?** W naszej sercańskiej duchowości rysują się trzy zasadnicze płaszczyzny aktywności wynagradzającej: - płaszczyzna egzystencjalna, życiowa (to moje codzienne życie, a na które się składa moja aktywność w sferze ludzkiej, duchowej, religijnej, społecznej). - płaszczyzna eucharystyczna: codzienna Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu sprawowana w duchu miłości i wynagrodzenia są prawdziwą służbą Kościołowi. - płaszczyzna apostolska: wynagrodzenie w duchu sercańskim nie powinno ograniczać się jedynie do płaszczyzny wewnętrznej. Winno posiadać również charakter zewnętrzny i społeczny, wyrażający się poprzez apostolstwo. Naszą uwagę koncentrujemy dzisiaj na tej pierwszej płaszczyźnie. Na czym polega życie miłością i wynagrodzeniem w tej płaszczyźnie? Jak mamy wynagradzać Bogu za popełnione zło poprzez nasze codzienne życie? Ojciec Dehona proponuje jakże prosty sposób. Wynagradzać dokładnie tak jak to czynił Jezus Chrystus. W jaki sposób Chrystus wynagrodził Ojcu za grzechy ludzi? Odpowiadając na to pytanie posłużmy się słowami św. Pawła z listu do Efezjan, które często lubił przywoływać w swoich medytacjach Ojciec Dehon: "Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, **i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu**" (Ef 5,1-2). Wynagradzać Bogu za zło na wzór Chrystusa to znaczy: **składać swoje życie w ofierze Bogu, ofiarować z miłości swoje życie Bogu w zjednoczeniu z wynagradzającą ofiarą Chrystusa**. Idea ta była ulubionym motywem chrześcijańskiej duchowości XIX wiecznej Francji. Duchowości, która była zdominowana nabożeństwem do Najświętszego Serca Jezusowego w duchu z Paray-le-Monial. Wiem, jak mocno przejął się nią sam Leon Dehon, jak mocno przejął się objawieniami św. Małgorzaty Marii Alacoque, wizytki, wizjonerki z Paray-le-Monial. Jak bliski był mu duch św. Małgorzaty Marii i jej życie ofiary. Jaki był jej duch i życie ofiary? **Duch Małgorzaty Marii** to duch surowej ascezy, umartwienia, wyniszczenia, świadomie obranego i wyszukanego cierpienia. **Życie ofiary** to zatracenie siebie, unicestwianie siebie na obraz Chrystusowego wyniszczenia w godzinie męki i śmierci, to akcentowanie sposób przesadny ofiarę z samego siebie. Pewnego dnia Boski Mistrz przyszedł do Małgorzaty Marii trzymając w jednej ręce obraz życia zakonnego, spędzonego w szczęściu, w drugiej – rozdartego katuszami duszy i udręką ciała. Małgorzata musiała wybierać: "Wybieraj teraz, które życie pragniesz prowadzić? W jednym i drugim z równą łaską towarzyszyć ci będę". Małgorzata przypadła do stóp Jezusa: "Panie, Ty mi wystarczysz, ja tylko Ciebie pragnę, Ty dla mnie wybieraj". Odkupiciel nalegał. "Panie - powiedziała - w takim razie daj mi to, co będzie na większą Twą chwałę. Nie zważaj na moje skłonności, na moje zachcianki; postąp ze mną według Twojego upodobania, niczego innego nie pragnę". "Patrz! - rzekł Jezus - oto dla ciebie wybieram - wskazał jej życie pełne cierpień - czynię to dlatego, aby się spełniły na tobie moje zamiary, jak również, by cię bardziej upodobnić do Siebie". Małgorzata Maria, przejęta drżeniem, ucałowała rękę, która ofiarowywała jej życie hańby i cierpienia. Pewnego ranka, wyszła do ogrodu. Nieraz słyszała tu głos Boskiego Mistrza. Zażądał od niej odnowienia ofiary. Potem pokazał jej krzyż. Jak daleko Małgorzata mogła sięgnąć wzrokiem, zdobiły go kwiaty. "Patrz, oto ołtarz - rzekł do niej Zbawiciel - na którym czyste me oblubienice muszą dokonać ofiary. Kwiaty te zwiędną, ale ciernie, które pod nimi się kryją, trwać będą i tak boleśnie wbiją się w ciebie, że całej potęgi mojej miłości potrzeba ci będzie, byś na tym krzyżu mogła wytrzymać". Później ujrzała po Komunii św. Zbawiciela z cierniową koroną w rękach. Koroną tą uwieńczył jej skronie: "Przyjmij moja córko, tę koronę, jako zapowiedź innych cierpień, które cię wkrótce do mnie upodobnią". Od tego czasu płonęła w jej sercu potrójna żądza: cierpieć, przyjmować Komunię św. i umrzeć. Gdzie się zatrzymała, dokąd zwróciła kroki, wszędzie znajdowała Chrystusa z krzyżem. W 1925 roku, kilka tygodni przed swoją śmiercią, założyciel mówiąc o zgromadzeniu, powiedział: "Zrodziliśmy się z ducha Małgorzaty Marii, zbliżamy się do ducha Teresy z Lisieux…". Jaki jest duch św. Teresy Lisieux? **Duch św. Teresy Lisieux** to duch dziecięctwa Bożego, to ufne zdanie się na Boga i ufna miłość do Boga. **Życie ofiary** to życie miłością do Jezusa, to pokorne zdanie się na Jego wolę w codziennym życiu. Pod koniec 1894 roku Teresa – rozdarta pomiędzy ogromnymi aspiracjami a ograniczeniami natury ludzkiej – czyni swoje wielkie odkrycie: odkrycie "małej drogi" lub "drogi dziecięctwa duchowego". Odkrywa ją w kilku wersetach biblijnych: "Kto jest mały, niechaj tu przybędzie" (Prz 9,4). "Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie" (Mdr 6,7). "On jak pasterz pasie swą trzodę, ramieniem swym ją zgromadza. Słabsze owieczki niesie na swej piersi, matki karmiące prowadzi ostrożni" (Iz 40,11). "Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę..." (Iz 66,12-13). Wystarczy więc uczynić się całkiem małym, by zostać przygarniętym w ramiona ukochanego Ojca, stać się jak mały baranek, by Pan przygarnął go do serca. Uczynić się całkiem małym z miłości. Kiedy Teresa odkrywa tę podstawową prawdę, odczuwa przejmującą radość i woła: "O Jezu, moja miłości, wreszcie odkryłam moje powołanie. **Moim powołaniem jest Miłość!" "W Sercu Kościoła będę Miłością i w ten sposób będę wszystkim...**". Być Miłością, a cóż to oznacza? To nic wielkiego. Św. Teresa pisze: "Mam tylko jeden sposób, by okazać Ci moją miłość: rzucanie kwiatów, to znaczy, że nie opuszczę żadnej okazji do ofiary, choćby najmniejszej, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, wykorzystam najdrobniejsze nawet czyny, by je pełnić z miłości...". "O, gdyby wszystkie dusze słabe i niedoskonałe czuły to, co czuje najmniejsza z nich wszystkich, dusza twej małej Teresy, ani jedna nie straciłaby nadziei, że zdobędzie szczyt góry miłości, ponieważ Jezus nie żąda wielkich czynów, ale jedynie zdania się na Niego i wdzięczności". Jak małe dziecko w ramionach matki, w radości i w trwodze..." Odtąd z całkowitą i zupełnie naturalną ufnością dziecka, które czuje, że się je kocha i zawsze wybacza wszelkie popełnione błędy Teresa pójdzie naprzód swoją "małą drogą ufności i miłości", bez zatruwającego dni lęku i skrupułów. W ten sposób pokonuje liczne przeszkody, które opóźniały jej postęp na drodze do świętości. Oto stała się całkiem mała i całkowicie oddana Bogu. 9 czerwca Teresa czyni na drodze dziecięctwa heroiczny akt: ofiaruje siebie jako ofiarę całopalną Miłości miłosiernej. Odnawia ten akt aż do śmierci. **Duch i życie ofiary Ojca Dehona** Postawa duchowa Dehona podobna jest do powyższej postawy świętej Teresy z Lisieux, która w swym akcie ofiarowania, chce stać się ofiarą miłości. Od 1905 roku w swej "Koronce miłości do Najświętszego Serca" ukazuje podobieństwa między miłością miłosierną Jezusa u Teresy, a tym, co nazywa on "zdaniem się na wolę Jezusa w duchu miłości i ofiary". Wyraźnie się odcina od ducha św. Małgorzaty Marii. O sobie samym Ojciec Dehon powie: "W rękach naszego Pana pozostawiam bicz. Nie kładę przesadnego nacisku na osobiste umartwienia, chociaż uznaję je za niezbędne. Usilnie natomiast polecam postawę cierpliwego poddania się wszystkim próbom, które zsyła na nas Pan. Nasz Pan nie ukrzyżował się sam, natomiast pozwolił się ukrzyżować" Silne przylgnięcie do woli Bożej w życiu codziennym Dehon wyraża poprzez znaczącą formułę: "Nie ingerować. (…) Nie pragnąć, jak tylko tego, czego Bóg pragnie. Oddać się Mu całkowicie na doczesność i wieczność, to ofiara, jaka jest Mu miła. Przyjąć z miłością wszystko, co nas spotyka, jako wolę lub dopuszczenie Boże. Oto ofiara całopalna, która jest cenną dla naszego Pana". **Życie ofiary** Ojca Dehona polega na możliwie doskonałej gotowości na wszystko, cokolwiek spodobałoby się Bogu zesłać. Nade wszystko jednak na aktualnym rzeczywistym pełnieniu woli Bożej, wyrażającej się w postaci obowiązku chwili obecnej. Takie życie jest realizacją wynagrodzenia podejmowanego z motywu czystej miłości względem Chrystusa i Jego Ojca. Żyć duchem ofiary, składać swoje życie w ofierze w duchu wynagrodzenia Bogu za popełnione zło w świecie realizujemy więc dziś: - przez pełnienie woli Bożej godzina za godziną, tak jak jest ona objawiona przez obowiązek chwili obecnej i dociera do mnie przez przykazania, konstytucje, przełożonych, głos rozumu, obowiązek stanu, rozkład dnia czy wydarzenia dookoła mnie się rozgrywające; - przez akceptację codziennych krzyży w zjednoczeniu z Chrystusem ukrzyżowanym, jako dowodów i znaków miłości Ojca, bez poddawania się smutkowi i narzekaniom, ale trwając w dziękczynieniu i radując się. Nie trzeba poszukiwać krzyży. Wystarczą te, które przynosi nam codzienność. To pozwala nie popaść w pychę czy w cierpiętnictwo. Nie wyklucza to "ćwiczenia się" w ascezie, w małych umartwieniach i poświęceniach. Starajmy się więc tak przeżywać swoje życie, by czynić z niego ofiarę miłą Bogu w duchu wynagrodzenia za grzechy. Miejscem naszego ofiarowania się niech będzie codzienna Eucharystia i codzienny poranny akt ofiarowania. Amen.