W Paray-le-Monial Pan Jezus mówił do swej świętej powiernicy Małgorzaty Marii Alacoque:” A we wszystkie noce z czwartku na piątek dam ci uczestnictwo w tym śmiertelnym smutku, który odczuwałem w Ogrodzie Oliwnym. I żeby mi towarzyszyć w tej pokornej modlitwie, którą zanosiłem wówczas do mego Ojca wśród wszystkich moich udręczeń, będziesz wstawać miedzy godziną jedenastą a północą, by w ciągu godziny klęczeć wraz ze Mną z twarzą pochyloną ku ziemi. A czynić to będziesz tak dla uśmierzenia gniewu Bożego, błagając o miłosierdzie tak dla grzeszników, jak dla zgładzenia w pewien sposób goryczy, którą czułem z powodu opuszczenia apostołów, tak iż musiałem im czynić wyrzuty, że nie mogli czuwać ze mną jednej godziny”.
Odpowiadając na ten apel, w klasztornej kaplicy sióstr wizytek św. Małgorzata Maria czuwała pogrążona w pokornej modlitwie. Duchem przenosiła się na Górę Oliwną, by uczcić bolesne konanie Jezusa oraz być z Nim wtedy, gdy Jego Serce cierpiało niewysłowione boleści. Wtedy była ona w sposób szczególny zjednoczona z cierpiącym
Jezusem. Ta prywatna praktyka świętej wizytki została rozszerzona na cały Kościół i nazwana Godzina świętą. Jest ulubionym nabożeństwem wielu gorliwych dusz a zwłaszcza czcicieli Serca Pana Jezusa. Papież Pius XI zalecał ją wiernym w encyklice MISERENTISSIMUS REDEMPTOR: „by praktykowali nabożeństwo nazwane słusznie Godziną świętą, oddając się przez pełną godzinę modlitwie i pokutnym błaganiom”.
Prawie we wszystkich wspólnotach parafialnych i zakonnych były i są odprawiane Godziny święte przed pierwszym piątkiem miesiąca a zwłaszcza w Wielki Czwartek. W roku Eucharystii warto do tej pobożnej praktyki powrócić tam gdzie o niej zapomniano. Wydaje się więc, że to rozważanie może być pożyteczne, tak dla osób konsekrowanych jak i wspólnot parafialnych].
O Najmiłosierniejszy Zbawicielu, do stóp Twoich padamy na kolana, by odpowiedzieć na prośbę rzuconą Apostołom: „Pozostańcie tu i czuwajcie ze Mną”, a także by nie usłyszeć Twego delikatnego wyrzutu: „Tak to jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną”.
Napełnij, o Panie, serca nasze ogromem nienawiści do grzechu i ducha niewdzięczności, za które cierpiałeś śmiertelne katusze. Napełnić je racz wielką miłością ku Tobie, który dlatego, żeś nas ukochał miłością nieskończoną, na siebie wziąłeś nasze winy, aby przez Twoja mękę człowieczą zadośćuczynić Ojcu Niebieskiemu i nas z Nim pojednać.
A Ty, o boleściwa Matko Boża, przez niezmierzone trwogi ducha, którymiś udręczona była, kiedy Jezusa, Syna Twego, śmiertelne nękały katusze, wyjednać racz nam łaskę, byśmy się z Tobą modlili, z Tobą i z Synem Twoim cierpieli i szczęśliwych skutków Jego męki z obfitością dostąpić mogli. Amen.
W tę wielkoczwartkową noc pójdźmy z Jezusem na Górę Oliwną, by uczcić Jego bolesne konanie, spędzając z Nim przynajmniej jedną godzinę. W czasie tej godziny modlitwy i czuwania będziemy się starać jednoczyć z Jezusem, którego Serce tak bardzo cierpiało. Pragniemy okazać Mu naszą miłość i wdzięczność oraz wynagradzać Mu za naszą oziębłość i niewdzięczność.
Idziemy do Ogrodu Oliwnego, gdzie prawie dwa tysiące lat temu Jezus się modlił i przygotowywał do swojej męki i śmierci. Już wcześniej przed pójściem do Getsemani powiedział, że do końca nas umiłował. Wyrazem tej Jego miłości była Ostatnia Wieczerza, umycie nóg Apostołom, ustanowienie sakramentu Eucharystii i kapłaństwa. Teraz tę Jego miłość do końca, możemy kontemplować w Jego modlitwie i postawie w Getsemani.
Udajmy się do Ogrójca razem z trzema uprzywilejowanymi Apostołami, a przede wszystkim z Matką Bolesną, która najgłębiej przeżywała ze swym Synem Jego bolesne konanie i okrutne cierpienia. Ona również była dla Niego prawdziwą pociechą, tak jak i my pragniemy by być pocieszeniem dla Jezusa w czasie tej Godziny świętej.
Tak jak Pan Jezus zaprosił do Getsemani trzech Apostołów, aby byli świadkami Jego cierpień i modlitwy oraz wnikali w cierpienia Jego Serca, tak i nas dzisiaj zaprasza, abyśmy trwali razem z Nim na modlitwie i okazali Mu naszą miłość i wdzięczność.
My tu zebrani pragniemy nazywać się przyjaciółmi Serca Jezusowego. Przyszliśmy chętnie na to modlitewne czuwanie, bo każdy z nas doświadczył w swym życiu niewdzięczności i opuszczenia, i wie jak one są bolesne. Dlatego naszą obecnością i modlitwą pragniemy okazać Mu naszą wdzięczność, miłość i wynagrodzenie. Ofiarujmy Jezusowi naszą obecność, nasze zmęczenie, przerwany sen, modlitwę i śpiew. To jest wszystko na co nas stać. Przez to starajmy się okazać Mu naszą miłość, bo On jest jej najgodniejszy. Naszą miłość połączmy z miłością Matki Bolesnej i tych wszystkich dusz, które często czuwały przy Jezusie w czasie godzin świętych, i które dzisiaj czuwają w „ciemnicy”, w czasie Jego modlitwy i konania w Ogrodzie Oliwnym.
Oto kilka kroków od nas, w tabernakulum w ciemnicy, znajduje się Jezus pod postacią chleba. Stajemy i klęczymy z wiarą w Jego obecności i wsłuchujemy się w bicie Jego Serca. Zbliżamy się z miłością i ufnością do cierpiącego Jezusa. W Jego obliczu zroszonym krwawym potem, staramy się zobaczyć piękno „najpiękniejszego z synów ludzkich” oraz zobaczyć Jego miłość do każdego człowieka. W cichej modlitwie każdy z nas ofiaruje teraz swoje czuwanie z Jezusem w ciemnicy, jako wyraz miłości i wynagrodzenia za grzechy własne i całego świata.
Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: „Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił. Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekl do nich: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną”. I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: „Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”. Powtórnie odszedł i tak się modlił: „Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja”. Potem przyszedł i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem wrócił do uczniów i rzekł do nich: „Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy. Oto blisko jest mój zdrajca.
Chrystus stał się posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Wyniszczył samego siebie przyjąwszy postać sługi. Był posłuszny od początku swego życia, od pierwszych słów: „Oto przychodzę Boże, aby pełnić wolę Twoją”, aż do tych wypowiedzianych na krzyżu: „Wykonało się”. Stał się posłusznym aby wynagrodzić za nasze grzechy.
Jezus Chrystus przeszedł przez ziemię wszystkim dobrze czyniąc. Brał na ręce dzieci i błogosławił je. Był obecny w nędznych zakątkach Jerozolimy, po których wałęsali się trędowaci, niewidomi, ludzie najbardziej opuszczeni i nieszczęśliwi. Ulitował się nad kobietą cudzołożną i nad Łazarzem, którego wyprowadził z grobu. Nie tylko jednak wskrzeszał umarłych na ciele, ale przede wszystkim podnosił i wskrzeszał serca, które umarły w rozpaczy i zwątpieniu w Bożą i ludzką sprawiedliwość, dobro i miłość czy sens życia.
On, który wszystkim czynił dobrze, gdy sam jest w wielkim cierpieniu i opuszczeniu w Ogrodzie Oliwnym, gdy sam okrutnie cierpi, zostaje przez wszystkich opuszczony. Nawet Jego ukochani Apostołowie zasnęli.
„Patrzę na Ciebie i widzę, że jesteś
Samotny Mistrzu. Sam…Jeden…Samotny…
Bez Przyjaciela…bez duszy czującej
Współwiernie z Tobą, - przy Tobie, tu –
Blisko – Nikogo…
Próba jakżesz przechodząca pojęcia wszelkie…
Bóg – Stwórca Wszechrzeczy:
Czasu, przestrzeni, atomów, energii,
Życia, dusz, Łaski, społeczeństw – sam, jeden…
Dla mnie, dla prochu – sam w proch się uniża”.
Jezus odczuwa ciężar zbliżającej się męki, ale przede wszystkim odczuwa ciężar ludzkich grzechów. „Tutaj to – jak zapisała w swoim dzienniku św. Małgorzata Maria – cierpiałem /wewnętrznie/ więcej niż w całej reszcie mojej męki. Widziałem się całkowicie opuszczonym przez niebo i ziemię, i obciążonym wszystkimi grzechami ludzi. Stanąłem przed świętością Boga, który nie mając względu na moją niewinność, zmiażdżył mnie w swoim gniewie. Kazał mi pić kielich, który zawierał wszystką żółć i gorycz Jego sprawiedliwego zagniewania. Nie ma stworzenia, które mogłoby objąć wielkość męczarni, jakie wówczas wycierpiałem. Jest to ten sam ból, jakiego doznaje dusza obciążona grzechami, kiedy staje przed Trybunałem świętości Boga…”
W tym wielkim cierpieniu i męce Pan Jezus prosi swego Ojca o oddalenie tego kielicha. Prosi także Apostołów, by pozostali blisko Niego i czuwali z Nim w tej Jego godzinie. Lecz w tej usilnej prośbie o oddalenie tego kielicha, powtarzają się jak refren słowa: „Ojcze, nie moja ale Twoja niech się stanie wola”. To całkowite zgadzanie się z wolą Ojca i przyjęcie wszystkich upokorzeń męki, pozwala nam poznać pokorę Jego Serca i Jego posłuszeństwo. Ale zarazem cała modlitwa w Ogrójcu pozwala nam poznać czym jest grzech i jak ciężko obraża on Boga, skoro na Jego widok nasz Pan krwawym potem się pocił. Każdy grzech jest brakiem należnej Bogu miłości i posłuszeństwa. Jest także buntem człowieka, który jest stworzeniem, przeciw swemu Panu i Stwórcy. Pan Jezus stał się przeciwieństwem grzechu. Swoja pokorą, miłością i posłuszeństwem pragnie wynagrodzić za nasze grzechy. Stał się w obliczu Ojca niejako grzechem za nas. On te nasze grzechy przyjął na siebie i za nie pragnie umrzeć na krzyżu.
Wielki czciciel Bożego Serca o. Leon Dehon, który 24. kwietnia br. będzie wyniesiony na ołtarze przez Jana Pawła II, pisze: „Jezus klęka, skłania oblicze ku ziemi i składa siebie jako ofiarę zadośćuczynienia za grzechy świata. Niewinny Baranek Boży przyjmuje dobrowolnie nasze grzechy na siebie i wyraża zgodę na niewyobrażalny czyn ekspiacji. Przez Jego umysł przewija się nieskończony ciąg przestępstw całej ludzkości, od upadku Adama aż po ostatnie złorzeczenie w dniu sądu. Czuje się On obciążony każdą winą człowieka, jego bezbożnością, bluźnierstwem, odstępstwem od Boga, nieczystością, niesprawiedliwością, zawiścią, nienawiścią, mordem…Wszystko to dotyka Go i pogrąża w morzu zbrodni. On Bóg-Człowiek
Zostaje obciążony grzechami jako przedstawiciel ludzkości; On, Bóg Najświętszy, przed którym aniołowie zakrywają oblicze!
Jakże w tej sytuacji musi drżeć Jego dusza, wzdrygać się przed brudem i zepsuciem, którym Go obciążają. Ostateczna rozprawa ze śmiercią wstrząsa Nim i wyciska pot przerażenia z Jego ciała.
Po tej godzinie pełnej udręki podnosi się Pan i idzie do swoich uczniów, ale zastaje ich śpiących. Przygniatająca rzeczywistość. Zbawiciel, pełen smutku i trwogi, odmieniony, chwiejący się na nogach, szuka przyjaciela, któremu mógłby opowiedzieć o swoim bólu; poszukuje współczującego serca. Spodziewa się znaleźć oparcie w tych, których przed kilku godzinami zapewnił: „Już was nie nazywam sługami (…) ale nazwałem was przyjaciółmi”.
Jezus spogląda kolejno na uczniów. Czuje się samotny, a Jego umiłowani śpią. Budzi ich. Wpatrują się w Niego jak obłąkani, nie poznając Jego chwiejącej się postaci, zmienionej przez smutek i cierpienie. Apostołowie nie potrafią wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa współczucia. To Jezus podnosi ich na duchu: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”. Czyniąc lekki wyrzut: „Nawet jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?”, odchodzi od nich”.
To tu, w Ogrodzie Oliwnym, z miłości do nas, Jezus Chrystus przyjął i ofiarował Ojcu wszystkie swoje cierpienia. Jego Boże Serce umiłowało nas do tego stopnia, że podjęło wszystkie udręki smutku, lęku i wewnętrznych tortur oraz opuszczenia. Ileż musiało Je kosztować przyjęcie na siebie wszystkich grzechów całej ludzkości! Dlatego jakże wielka powinna być nasza wdzięczność dla Serca Pana Jezusa za to, że nas tak bardzo ukochało.
W jaki sposób możemy ją teraz okazać oraz w całym naszym życiu?
Zastanówmy się w jaki sposób winniśmy odpowiedzieć na tę wielką miłość naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa? Czym możemy odwdzięczyć się Panu Jezusowi za Jego miłość objawioną nam poprzez Jego cierpienia w Ogrodzie Oliwnym? Tą odpowiedzią może być tylko miłość.
Oto Jezus, w czasie swojej modlitwy w Getsemani, widział że Jego samotność i opuszczenie
W Ogrodzie Oliwnym będzie się często powtarzać. Nieraz będzie opuszczony, wzgardzony, wyszydzony i prześladowany. Widzi także, że dla wielu ludzi jego męka pójdzie na marne, bo wielu z nich odrzuci jego najświętszą krew i podepcze swoją godność dziecka Bożego w różnorakich grzechach. I to była pierwsza przyczyna Jego krwawego potu w Ogrodzie Oliwnym. W czasie tej modlitwy widział także cierpienia wszystkich ludzi w ciągu całej historii ludzkości. Te cierpienia wziął na siebie. Uczył w swojej Ewangelii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, Mnieście uczynili”. To On tu cierpiał
w drugim człowieku. Widział cierpienia ludzi zabijanych w obozach koncentracyjnych i gułagach, cierpienia dzieci opuszczonych i wzgardzonych. To On cierpiał z powodu grzechów przeciw miłości bliźniego, z powodu nienawiści wzajemnej w rodzinach i w społeczeństwie. I to była druga przyczyna jego okrutnej męki w Ogrójcu. Ale najbardziej bolała Go zdrada tych, których nazwał swymi przyjaciółmi. Zdrada bowiem przyjaciela boli najbardziej. Tę postawę Jego przyjaciół nazwać należy czarną niewdzięcznością. „Dmij, dmij zimowy wietrze, nie jesteś ty tak okrutny jak ludzka niewdzięczność” /Szekspir/. O takiej niewdzięczności mówi Ewangelia, która opisuje zdradę Jego ucznia Judasza. „Przyjacielu, po coś przyszedł, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego” – mówi do niego Jezus. I to była trzecia przyczyna wielkiego bólu doświadczonego przez Jezusa w Ogrójcu. Lecz w czasie tej modlitwy widział także tych wszystkich wiernych, którzy poprzez wieki będą obficie korzystać z owoców Odkupienia i będą Mu wdzięczni. Okażą Mu swoją miłość i wdzięczność poprzez wierność aż do końca, niekiedy aż do przelania krwi. Mimo swych braków i niedoskonałości, starać się będą swoja miłością, wiernością i wielkodusznością, wynagradzać za obojętność i niewdzięczność innych ludzi. I oni byli w Ogrójcu i są poprzez wieki pociechą dla Bożego Serca. Pociechą była świadomość, że dla milionów ludzi aż do końca świata Twoje cierpienia i męka nie pójdą na marne. Wśród nich widział zapewne Pan Jezus i Ciebie, obecnego dzisiaj na godzinie świętej i trwającego na modlitwie.
W czasie mobilizacji, pewien ojciec licznej rodziny, otrzymał wezwanie do wojska. Miał on jednak serdecznego przyjaciela, który będąc stanu wolnego, ofiarował się pójść za niego na wojnę. Radość w rodzinie była wielka. Przyjaciel ów walczył na kilku frontach, i niestety w jednej wielkiej bitwie pod Verdun, poległ na miejscu walki. Kiedy dowiedziano się w rodzinie o jego zgonie, ból i żal targnął ich sercami. Po zakończonej wojnie, ojciec postanowił odszukać grób tego przyjaciela. Szukał długo aż wreszcie znalazł tę mogiłę. Zrosił ją łzami rzewnymi i umieścił na niej tablicę z napisem: „umarł za mnie”.
Takich przykładów nie trzeba szukać daleko. Przecież podobnie w obozie oświęcimskim, w czasie ostatniej wojny, św. ojciec Maksymilian Kolbe ofiarował swoje życie za ojca rodziny. Także na grobie o. Maksymiliana, gdyby taki istniał, gdyby jego ciało nie zostało spalone, należałoby napisać: „umiłował mnie i umarł za mnie”.
Przytoczone tu przykłady są wyrazem prawdziwego bohaterstwa i heroizmu. Lecz czymże są one w porównaniu z ofiarą, męką i śmiercią samego Chrystusa? Tam oddał życie człowiek za człowieka. Natomiast Chrystus oddał za nas życie jako Bóg i człowiek. Bóg oddał życie za grzeszne stworzenie jakim jest człowiek…
O ileż bardziej pod każdym krzyżem Chrystusa powinny być umieszczone słowa św. Pawła Apostoła: „Umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie”. Niech te słowa będą przed naszymi oczami oraz będą wyryte głęboko w naszej duszy w czasie Triduum Sacrum, które rozpoczynamy. Niech o tym mówi mi ta ciemnica, gdzie teraz jesteśmy zebrani na modlitwie.
Tę prawdę niech przypomina nam grób Jezusa, gdzie będziemy się modlić w Wielki Piątek i Wielką Sobotę. To jedno zdanie powtarzajmy sobie i przypominajmy je w tym świętym czasie przeżywania Tajemnicy Paschalnej. Niech ono pomoże nam głębiej przeżyć te wielkie dni męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Niech ta prawda: „Umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie”, którą sześciokrotnie powtarza św. Paweł w swoich listach, stanie się i dla nas jedną z podstawowych prawd naszego życia wewnętrznego. Niech ona mobilizuje nas do dawania odpowiedzi miłości na tę niepojętą miłość Chrystusa, którą dzisiaj przypomnieliśmy sobie w czasie tej godziny świętej.
Jezu, przez Twe posłuszeństwo, którego nauczyłeś się w Ogrójcu: zmiłuj się nad nami
Jezu, przez Twoją w Ogrójcu wykazaną gotowość cierpienia…
Jezu, przez Twoją nawet w Ogrójcu niepokonaną miłość do nas…
Jezu, przez Twoją nawet w Ogrójcu zachowana odwagę…
Jezu, przez Twoją nawet w Ogrójcu niezachwianą łagodność…
Jezu, przez bojaźń i smutek tamtych godzin…
Jezu, przez Twoje drżenie i trwogę…
Jezu, przez nieustającą żarliwość Twej modlitwy…
Jezu, przez Twoja prośbę o odjęcie kielicha goryczy…
Jezu, przez Twoje wzywanie „Abba – Ojcze”…
Jezu, przez Twoje opuszczenie, gdy Apostołowie spali…
Jezu, przez Twój krwawy pot w Ogrójcu…
Jezu, przez Twoja wiedzę w Ogrójcu o moich grzechach…
Jezu, przez Twoja gotowość w Ogrójcu wzięcia wszystkiego na siebie…
Jezu, przez Twoją niezłomna miłość do pozornie tylko gniewnego Boga…
Jezu w Ogrójcu, który przewodzisz modlitwie wszystkich cierpiących…
Jezu w Ogrójcu, najbardziej opuszczony spośród wszystkich opuszczonych…
Jezu w Ogrójcu, Orędowniku wszystkich w lęku wzywających Boga…
Jezu w Ogrójcu, Wzorze wszystkich poddawanych próbie…
Jezu w Ogrójcu, Pociecho wszystkich w udręce zmagających się ze śmiercią…
Jezu w Ogrójcu, po bratersku uczestniczący w udręce i rozpaczy całego świata…
Jezu w Ogrójcu, który rozumiesz wszelkie cierpienie…
Jezu w Ogrójcu, w którym wszelkie opuszczenie znajduje swój dom ojczysty…
Jezu w Ogrójcu, który nawet najbardziej odrzuconego pragniesz przytulić do swego serca
Jezu w Ogrójcu, przez którego trwogę konania nasza śmierć stała się powrotem do domu Ojca
Jezu w Ogrójcu, bądź nam miłościw: przepuść nam Jezu
Jezu w Ogrójcu, bądź nam miłościw, wybaw nas Jezu
Od grzechów opłakiwanych w Ogrójcu: wybaw nas Jezu
Od niewdzięczności, jako odpłaty za Twoja miłość…
Od obojętności wobec Twego cierpienia…
Od nieczułości na Twoją trwogę konania…
Od zwątpienia w Bożą miłość podczas naszych nocy w Ogrójcu…
Od zgorzknienia w goryczy naszego Ogrójca…
Od rozpaczy w naszym opuszczeniu…
My biedni grzesznicy: prosimy Cię, wysłuchaj nas
Pozwól nam zrozumieć Twoja mękę: prosimy Cię…
Naucz nas swego poddania woli Ojca w Ogrójcu…
Udziel nam żarliwości swej modlitwy w nocy, w Ogrójcu…
Pozwól nam widzieć nasze cierpienie jako udział w Twojej świętej męce…
Napełnij nas swoją odrazą do naszych grzechów…
Daj nam Twoja siłę i cierpliwość w naszych utrapieniach i naszym opuszczeniu…
Ześlij nam swego anioła z Ogrójca w godzinę naszej śmierci…
Naucz nas zawsze czuwać i modlić się z Tobą w Ogrójcu…
Naucz nas modlić się, kiedy czujemy się słabi i strwożeni…
Włóż nam słowo „Ojcze” w serce i w usta właśnie wtedy, gdy Bóg wydaje się władcą i surowym sędzią, Bogiem niepojętym i niedostępnym…
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami
Módlmy się:
Jezu, przez święte usposobienie Twego bosko-ludzkiego serca, z jakim znosiłeś trwogę konania w Ogrójcu w duchu zadośćuczynienia, posłuszeństwa i miłości, i z jakim również przebywasz pośród nas, prosimy Cię: napełnij nasze serca skruchą za grzechy, spraw, byśmy nasz krzyż wzięli na swe ramiona w Twoim duchu…I daj nam wdzięczną miłość wzajemną jako odpowiedź na Twoją miłość, z którą rozpocząłeś w Ogrójcu swoją za nas, grzeszników, najświętszą mękę. Amen.
/Karl Rahner SJ/
Panie Jezu Chryste, zakończymy nasze czuwanie z Tobą w Ogrójcu słowami poety:
„I na naszej ziemi,
Przez czasów różnych i długich koleje
Krwią Twą zraszanej obficie,
Masz serca wierne…serca miłujące
Twoja miłością: mężne i czułe.
Wlej w nie o Panie, Twą łaskę obficie,
Rozpal w nich przebój i miłość nad miarę,
Aby te serca spłonęły w ofierze,
By trwały wiernie przy Tobie w Godzinie
Strasznej Agonii Getsemańskiej – wtedy:
Teraz – w Godzinach Konania Wiekowych. Amen.
/Ks. Józef Gaweł SCJ/
/Tarnów/