Aby uwierzyli
Dzięki łasce Bożej sercanie z całego świata bezpiecznie dotarli do Rzymu i zostali zakwaterowani w Villa Aurelia. W niedzielę, 16 czerwca, w kaplicy św. Klary Papieskiego Seminarium Francuskiego została odprawiona Msza Święta inauguracyjna, gdzie o. Dehon studiował przed święceniami kapłańskimi. Głównym celebransem był ks. Carlos Luis Suárez Codorniú SCJ, przełożony generalny, któremu towarzyszyli członkowie Zarządu Generalnego i przełożoni różnych jednostek Zgromadzenia, delegatów i członków wspólnoty rzymskiej. W homilii przełożony generalny modlił się, aby „święte tchnienie Boga zawisło w tych dniach nad drzewami i naszym domem. Niech zawiśnie nad każdym z nas, pomagając nam zrozumieć, tak jak Jezus czynił to ze swoimi uczniami, wyjaśniając im swoje słowo”.
Zachęcamy do śledzenia Kapituły „na żywo”: https://www.dehoniani.org/en/xxv-general-chapter-2024/
Poniżej prezentujemy pełny tekst homilii:
W drugim liście, który kleryk Leon Dehon napisał do swoich rodziców w listopadzie 1865 roku, niecały miesiąc po przybyciu do seminarium świętej Klary, napisał im:
O mojej przeprowadzce pisałem w ostatnim liście: jest ona już ukończona. To spokojne, uporządkowane, a jednocześnie aktywne życie jest tym, czego potrzebowałem. Jestem szczęśliwy, że poprzez studiowanie i modlitwę przygotowuję się do pełnienia służby dla Kościoła. Nie myślcie, że mówię Wam to, żeby Was pocieszyć: to wypływa z głębi mojego serca. Bóg powołał mnie tutaj, aby dać mi szczęście.
Drodzy bracia i przyjaciele, z radością sprawujemy dzisiejszą niedzielną Eucharystię w Papieskim Francuskim Seminarium Duchownym Santa Chiara, które tak łaskawie otworzyło przed nami swoje drzwi, w dniu rozpoczęcia XXV Kapituły Generalnej Zgromadzenia.
We fragmencie listu, który przed chwilą przeczytałem, o. Dehon powiedział rodzinie, że Pan powołał go do Rzymu, do tego seminarium, aby „uszczęśliwić go”. Nieświadomie ten młody Dehon, któremu jeszcze daleko do doktora teologii, poprzez ten list daje nam klucz do Bożego wezwania: „abyśmy byli szczęśliwi”.
Tutaj, w tym miejscu, w którym się znajdujemy, kleryk Dehon rozpoczął nowy etap swojej chrześcijańskiej drogi. Nie mógł sobie wtedy wyobrazić, jak Bóg będzie z nim współdziałał przez te wszystkie lata.
II.
Dzisiejsze Słowo Boże w pewnym sensie mówi nam o interakcji. Kiedy go czytałem, przygotowując się do tej homilii, przyszły mi na myśl dwie historie. Pochodzą z różnych czasów i kontekstów. Pierwszą z nich jest historia stworzenia, ta, która zajmuje pierwsze strony Pisma Świętego. Po co o tym myśleć?
W ogóle w dzisiejszych czytaniach na pierwszych stronach Biblii pojawia się wiele słów, między innymi: dzień, noc, ziemia, owoce, drzewa, rośliny, ptaki, a także człowiek. Mówi się o nim:
który pracuje, czuwa i śpi
że pewnego dnia zostanie zapytany: „Co zrobiłeś?”
że musi rozumieć naturę i jej rytmy
że nie wie wszystkiego
który zna oddalenie Boga i Jego wygnanie
że pragnie Boga i że może Mu zaufać
Wiemy, że stworzenie oznaczało koniec panowania chaosu i ciemności. Nie na próżno tchnienie Boga zawisło nad obydwoma. W scenie przedstawionej przez Ezechiela Bóg wznosi się ponad najwyższe drzewo i górę i interweniuje w nich: ścina, sadzi, przenosi, poniża, wywyższa, suszy, a na koniec sprawia, że kwitną. Sam Bóg mówi, że niektóre drzewa muszą się uczyć. Są to drzewa „polne” (Ez 17:24).
Przedstawione w ten sposób wydają się być kojarzone z wężem z Księgi Rodzaju, najbardziej przebiegłym ze zwierząt „polnych”. Tak jak jej się to przydarzyło, wszystko wskazuje na to, że to wielkie drzewo, a wraz z nim inne, próbowały zająć przestrzeń Boga. Drzewo swoim wysokim baldachimem wskazuje i sięga w kierunku nienasyconej wysokości, jak gdyby było „drzewem Babel”, drewnianą wersją niemożliwej wieży z cegieł. Ale interwencja Boga ostatecznie przekształciła krajobraz, naprawiła go. Arogancję aroganckiego drzewa zastąpiono ofiarą z nowego drzewa, zdolnego do rodzenia owoców i oferującego swoje rozłożyste gałęzie jako dom i schronienie dla innych.
III.
Druga historia towarzysząca refleksji Słowa pochodzi z tekstu, który Kościół dał nam dziesięć lat po założeniu naszego Instytutu. Znamy go jako Decretum Laudis.
„Wśród jeżyn i cierni, które rosną wszędzie w naszym stuleciu, w mieście St. Quentin, diecezja Soissons, w roku 1878, pobożne Towarzystwo zwane Kapłanami Najświętszego Serca Naszego Pana Jezusa Chrystusa z Soissons, którego celem jest to, aby jej członkowie (absolwenci), wyrzekając się ziemskich uczuć, zdawali się we wszystkim Boskiemu Sercu i starali się rozpalić zarówno w sobie, jak i w bliźnim ogień, który Nasz Pan przyszedł sprowadzić na ziemię. Czego innego chce, jak nie tego, żeby to wybuchło!”
Znamy historię tego tekstu i jego znaczenie dla późniejszego rozwoju Zgromadzenia. Małe ziarno, które Bóg zasiał w sercu naszego Założyciela, rozkwitło: w nim, w życiu innych zakonników, w nowych miejscach i w różnych dziełach. Kościół okazał wdzięczność za to wszystko. Dehon często opowiadał, jak Bóg był dla niego dobry i jak czule był przez Boga prowadzony pośród wszystkiego, czym żył i co się działo, nawet pomimo własnych błędów. Nic nie sprawiło, że stracił nadzieję i zaufanie do Pana.
Słowa apostoła Pawła, które dzisiaj usłyszeliśmy, odnoszą się także do życia naszego Założyciela: „Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję…” (2 Kor 5,7-8). Św. Paweł karmił swoją wiarę i nadzieję ucząc się i dzieląc się ze wspólnotami tym, co Jezus czynił i mówił, także w przypowieściach podobnych do tych, które słyszeliśmy dzisiaj.
Są to przypowieści, które mówią nam o Bożym pragnieniu dania życia nie tylko w jakikolwiek sposób, ale poprzez włączenie w to całego stworzenia. Bóg Ojciec, którego objawia nam Jezus, nie zadowala się wyłącznością i konkurencyjnym bohaterem. Czego szuka jest współpraca od zarania dziejów. Pragnie współpracowników, którzy podobnie jak ziemia potrafią przyjmować i czekać, tak jak uczyniła to Maryja. Współpracowników, którzy uczą się towarzyszyć procesom i szanować czas, nawet jeśli nie rozumieją dobrze tego, co się dzieje, jak to przydarzyło się Piotrowi z Jezusem, miłosiernym nasieniem Ojca. Współpracownicy, którzy potrafią być uważni i akceptować bycie uczniami, ale bez popadania w wolontariat i rygoryzm.
IV.
Wysokie drzewo i małe nasionko przeszły transformację, aby same mogły otrzymać nowe życie i jak najlepiej wykorzystać siebie dla życia innych. Na tym polega dynamika Królestwa Niebieskiego, które humanizuje i czyni historię owocną. Inne są bardziej hałaśliwe, ale sterylne. Są to dynamika „pola”, by użyć wyrażenia dzisiejszego Słowa. Jest ich mnóstwo w naszym świecie, pod przykrywką postępu i zaraźliwego szczęścia, ale odwodzą nas od prawdziwej wolności dzieci Bożych i od szczęścia, które rodzi się w przyjęciu Błogosławieństw.
Jakże wolny czuł się nasz ukochany seminarzysta w tym domu! Nawet w prostocie własnego pokoju:
Mój pokój jest skromny, ale bardzo czysty i zdrowy. Jest wysoko i dobrze wentylowany, z widokiem na zachód słońca. Mam łóżko, stół, dwa krzesła, szafę i wieszak na ubrania.
Od tego czasu wyrosło to małe nasionko, które również było uprawiane w prostocie jego pokoju. Jesteśmy częścią owocu, który Bóg zasiał w sercu Dehona. Rozrośliśmy się, z pewnością w oczach ludzi. Nie wiem, czy urosliśmy tak bardzo, jak cedry Libanu, ale na pewno więcej niż drzewa, które otaczają nas w naszym rzymskim Generalacie. Ale o tym i wielu innych sprawach będziemy mieli okazję podzielić się w nadchodzących dniach.
W każdym razie niech w tych dniach święte tchnienie Boga unosi się nad drzewami i naszym domem. Niech zawiśnie nad każdym z nas, pomagając nam zrozumieć, tak jak Jezus czynił to ze swoimi uczniami, wyjaśniając im swoje słowo. Być może to właśnie nasze Konstytucje Duch przychodzi nam z pomocą. Pozostawia nam piękną egzegezę sercańską, która moim zdaniem jest syntezą dzisiejszego Słowa:
Idąc za Nim, musimy żyć w prawdziwej solidarności ze wszystkimi.
Wrażliwi na to, co utrudnia miłość Pana do świata, jesteśmy świadkami tego, że ludzki wysiłek potrzebuje nieustannego oczyszczania i przemieniania przez krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa, aby dojść do pełni Królestwa (Konstytucje SCJ 29).