Spis treści

O. LEON DEHON

O życiu miłości do Najświętszego Serca Jezusowego

1. MEDYTACJA


O TRZECH DROGACH: BOJAŹNI, NADZIEI I MIŁOŚCI


I. Przygotowanie wieczorem

Czytanie z Ewangelii według św. Łukasza, 1, 74-79

Abyśmy z mocy nieprzyjaciół wyrwani, służyli Mu bez trwogi. W świętości i sprawiedliwości przed Nim, po wszystkie dni nasze. A i ty dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego, bo pójdziesz przed Panem, torując Mu drogę. Jego ludowi dasz poznać zbawienie przez odpuszczenie grzechów. Dzięki serdecznej litości naszego Boga, z jaką nas nawiedzi z wysoka. By zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju.

Streszczenie. —

Trzy drogi prowadzą do Boga: bojaźń, nadzieja i miłość. Bojaźń pożyteczna jest zwłaszcza dla początkujących. Nadzieja często miesza się z miłością własną. Miłość jest czysta i najowocniejsza.

II. Rozmyślanie

1. Czytanie Ewangelii.

2. Rozmyślanie.

Uczeń. — Panie, pokieruj moimi krokami, spraw bym poznał Twoje drogi. Poucz mnie o ścieżce, którą powinienem postępować.

a. Trzy drogi prowadzą do zbawienia

Rozważania. — Punktem wyjścia jest zawsze stan łaski. Trzeba wydobyć się z grzechu i przyoblec się w łaskę, by żyć życiem chrześcijańskim. Ale z tą początkową miłością, będziecie mieć przed sobą trzy drogi, tę bojaźni, nadziei i miłości. Tak je nazywamy ze względu na motyw działania, jaki je charakteryzuje. Nie oznacza to wcale, że jeden z tych motywów wyklucza absolutnie dwa inne, inaczej dwie pierwsze drogi nie byłyby dobre, bo nie byłoby w nich miejsca na miłość, a trzecia byłaby przeciwna zasadom wiary i naszego stanu obecnego jako pielgrzymów, co wykluczałoby nadzieję.

Ale na pierwszej drodze motyw bojaźni jest tym, jaki działa najczęściej i najmocniej. Na drugiej tym motywem jest nadzieja, na trzeciej miłość.

Nikt nie jest mistrzem, przynajmniej na początku, co do wyboru swojej drogi. Są dusze, które Bóg prowadzi przez bojaźń, inne pociąga nadzieją, inne przywiązuje miłością.

Zbawiciel. — Tak, jest moim zamiarem, by w miarę postępu na drodze, miłość miała zawsze przewagę nad innymi, by kierowała i by w końcu usunęła bojaźń, szczególnie tę służalczą, by uszlachetniła i oczyściła nadzieję. Usposabiam zwolna ku temu serce, o ile jest wierne, a obowiązkiem dusz jest, by pójść w tym za głosem mej łaski, która dąży do ku temu, by postępować naprzód w wypełnianiu wielkiego przykazania miłości. To są serca, jakich oczekuję.

b. O drodze bojaźni

Droga bojaźni jest niezwykle pożyteczna w początkach życia chrześcijańskiego. Jest konieczna, by odciągnąć grzesznika od jego przyzwyczajeń. Młodość, której nałogi są gwałtowne, tego potrzebuje tej bojaźni.

Dusze prowadzone po tej drodze, przeniknięte są surowością Bożych sądów, karami piekła, wszystkimi prawdami wiary ostatecznymi. Bóg posługuje się bojaźnią, by powstrzymać porywy namiętności, by przeważyć uwodzący pociąg rzeczy zmysłowych, by ostrzec duszę przed okazjami i niebezpieczeństwami jakie spotka w Jego służbie i aby służyła jako hamulec, gdy się jest pod naciskiem gwałtownych pokus.

Bywa jednak często, iż dusze kierowane bojaźnią posuwają tę bojaźń poza granice zamierzone przez Boga do tego stopnia, że lubią uważać się tylko za przedmioty Bożego karania. A jest w tym coś niestosownego. Nasz Pan nie może wówczas pociągnąć tych dusz do swej miłości, jakby tego pragnął.

Bojaźń jest bardziej stosowną do oddalenia zła, niż do przynoszenia pożytku. A jeśli już prowadzi do pełnienia dobra, to tylko takiego, które jest wymagane ściśle i surowo. Bojaźń zacieśnia serce, nie dostrzega tego, że cnota ma coś pociągającego, nie skłania do wspaniałomyślności. Może doprowadzić duszę do zbawienia, ale nie do świętości.

Bojaźń nie osładza Bożego jarzma, pozwala odczuwać jego ciężar. Dusza, która pozwala kierować się bojaźnią, podejmuje służbę Bożą jako coś, co uważa za ścisły obowiązek i dlatego męczy się przy tym ogromnie. Nie odnajduje w tym ani słodyczy, ani pociechy, ani ochoty. Radość Ducha Świętego jest jej nieznana, jest smutna, zmartwiona, niespokojna i często kuszona by wszystko porzucić.

Wreszcie bojaźń zostawia zbyt wiele miejsca miłości własnej. Przedstawia wielkie prawdy religii jedynie w odniesieniu do siebie samych, do swej osobistej korzyści. Przeradza się łatwo w bojaźń służalczą, niezmiernie mało nadprzyrodzoną, jaka mniej czuje odrazy do grzechu, niż do kary, jaka jest jego następstwem, mniej wagi przywiązuje by nie obrażać Boga, a więcej do tego, by uniknąć wiecznej kary, jaka z tym się wiąże. Bojaźń ta byłaby nawet niewystarczająca i niezgodna z miłością, jeśliby rozumienie kary, było jedynym motywem unikania grzechu.

Zbawiciel. — Chciałem pouczyć was o tym w przypowieści o talentach. Mówiłem o słudze, który otrzymał jeden talent i który z obawy o rozliczenie ukrył swój talent, by go nie zgubić. W sercu miał tylko bojaźń, bojaźń sługi i nie starał się by talent przyniósł korzyść jego panu. Również z kolei Pan surowo traktuje tego sługę nieużytecznego, odbiera mu talent, a jego samego poleca wtrącić do ciemności zewnętrznych, gdzie króluje płacz i zgrzytanie zębów. Oto gdzie może doprowadzić bojaźń, gdy opanowana jest miłością własną.

c. Droga nadziei

Nadzieja chrześcijańska ma wielką przewagę nad bojaźnią. Podnosi serce, ożywia go do praktyki cnót, zachęca do przezwyciężenia trudności pamięcią na zapłatę. Uzdalnia nawet do czynienia i ponoszenia wielu ofiar, by na nagrodę tę zasłużyć i ją powiększyć. Są to niewątpliwie duże zalety, dlatego nie na darmo Bóg nasz, znając naszą słabość i niechęć do dobra, chciał nas pobudzić i zachęcić do cnoty wielkością zapłaty, jaka czeka na końcu..

Ale jak to bywa z naszą naturalną skłonnością do korzyści, można się obawiać, by dusza idąca drogą nadziei, nie przywiązywała większej niż należy uwagi do zapłaty, niż do samej miłości. Narażona jest taka dusza na to, że będzie najemnikiem, zatrzymującym oczy raczej na zapłacie, a nie na boskiej dobroci, która tej nagrody udziela. Można by powiedzieć, że dusza jakby się z Bogiem targuje, spełnia swoje usługi za zapłatę.

Dusza taka może otrzymać chwałę za to co czyni, co jest niezbędne dla zdobycia nieba. Opiera jednak swą nadzieję raczej na swoich czynach niż na zasługach Zbawiciela, sądzi, że za to co uczyniła i wycierpiała nagroda jej się należy.

Miłość własna sprawia, że wieczne posiadanie Boga przypisuje sobie samej. To posiadanie rozpatruje mniej w odniesieniu do samego Boga, jaki w niej będzie uwielbiony, jak raczej w odniesieniu do własnej radości i szczęścia, jakie stąd płynąć będą dla niej. Jednym słowem, w szczęściu nieba widzi swoje zadowolenie, niż upodobanie Boże.

Niewątpliwie nic tu nie ma z tego, co dotyczyłoby w pierwszym rzędzie miłości. Pod tym względem są tu braki, czystość intencji tu słaba, jest wiele niedoskonałości, płynących z zajmowania się swoją korzyścią, a nie Bogiem.

Zbawiciel — Jeśli motyw zapłaty jest tym, który dotąd najsilniej działał jako pobudka, trzeba zobaczyć w mojej obecności, czy nie doszło do wielu niedoskonałości, o jakich dopiero co była mowa i czy nie trzeba pracować nad tym, by się z tego oczyścić, zwracając więcej swój wzrok w stronę miłości i z niej uczynić główny swój motyw, jak na to zasługuje.

Jakżeż wiele wznioślejszą i czystszą jest droga miłości. Umieszcza ona Boga na swoim miejscu, czyniąc z Niego Mistrza, środek i ideał wszystkiego. Ze stworzeń czyni ona jakby dwór niebieski uważny i usłużny, w pełni oddany Panu, którego kocha i od którego otrzymuje wszystko. Bojaźń i nadzieja winny być tylko pomocniczymi. To miłość jest królową i Panią życia wewnętrznego i do was to należy, by pomóc do ożywienia tego życia miłości jakie przyszedłem wam zaofiarować jako nowe źródło miłości, ukazując moje Serce Świętej Małgorzacie Marii.

UCZUCIA I POSTANOWIENIA

O mój dobry Mistrzu, wstydzę się, że tak źle służyłem Ci dotychczas, wciąż z motywów bardzo niedoskonałych. Przyjdź i napełnij moje serce twoją miłością, bym nie myślał o niczym innym, jak o tym, by służyć ci z miłości. Twoja nieskończona piękność, nieustanna dobroć ku temu mnie zachęcają i przynaglają. Weź moje serce i nie dozwól, by było ono niewdzięczne.

WIĄZANKA DUCHOWNA

– Byśmy bez trwogi służyli Mu w pobożności i sprawiedliwości (Łk 1).

– Miłość rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, jaki został nam dany.

– Nie przyjęliście ducha niewoli, lecz ducha usynowienia, w którym wołamy Abba Ojcze (Rz 8).