O. LEON DEHON
Czytanie z Ewangelii według św. Łukasza, rozdz. XV.
11. Pewien człowiek miał dwóch synów.
12. Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich.
13. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.
14. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek.
15. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie.
17. Wtedy zastanowił się i rzekł: […]
18. „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie”.
Streszczenie. – Jest oczywiste, że zasadniczą przeszkodą w życiu miłości jest grzech. Grzeszyć i oddalać się od miłości Bożej to jedno i to samo.
Grzech śmiertelny niszczy miłość; grzech powszedni ją zmniejsza.
Trzeba powracać codziennie do naszego Ojca niebieskiego przez żal, nawrócenie i pokutę.
1. Czytanie z Ewangelii.
2. Rozmyślanie.
I. Główna przeszkoda miłości to grzech
Rozważanie. – Przez grzech człowiek odwraca się od Boga, chce być niezależny i wystarczyć samemu sobie. Zrywa łączność swej duszy z Bogiem i traci łaskę, która utworzyła tę jedność. Co więcej, pewna nowa skłonność pociąga go ku stworzeniom a oddala od Boga, podczas gdy niegdyś miał nadnaturalną skłonność do poszukiwania Boga wszędzie i we wszystkim.
Skoro nie ma łączności, nie dokonuje się już pośrednictwo łask posiłkowych Stwórcy dla stworzenia, a z drugiej strony nie ma więcej uległości i zależności stworzenia od Stwórcy.
Dusza tak oddzielona od Boga, nieutrzymująca już Bożych połączeń, szuka swego szczęścia w stworzeniach. Trzy pożądliwości oddalające od Boga zastępują trzy cnoty teologiczne, które unosiły duszę ku Bogu. Trzy władze duszy są zastąpione przez te trzy wady. Dusza staje się niewolnicą zmysłów i ciała, marnotrawna, żyje pomiędzy świniami. Ale mizerny posiłek, jaki znalazła, jej nie wystarcza. Głoduje.
Wtedy przypomina sobie o swoim dawnym szczęściu. Gdy posiadała Boga, otrzymywała w obfitości łączność z Bożą miłością. Widziała Boga w Jego stworzeniach, które pomagały jej jednoczyć się z Nim. Zmysły były spokojne i uległe. Posilała się miłością.
Co jej pozostaje do zrobienia? Powstać i powrócić do swego Ojca, który jej przebaczy i poleci urządzić dla niej obfitą ucztę miłości.
Trzeba zatem wciąż powracać do Boga: powracać z daleka, jeśli popełniło się jakiś grzech ciężki; powracać z bliska, jeśli tylko zaczęło się oddalać przez grzechy lekkie.
Zbawiciel. – Tak, powracać do Mnie, a unikać grzechu – to zawsze jest warunkiem miłości. Powrócić i odnaleźć swoją szatę godową, białą szatę czystości, to warunek, by zasiąść od nowa do uczty miłości. Ach, oczekuję was, jak ojciec syna marnotrawnego. Nie wahajcie się, powróćcie, spieszno Mi obdarzyć was darami miłości bardziej nawet niż czyniłem to dawniej.
II. Grzech powszedni oziębłości paraliżuje miłość
Grzech powszedni nie niszczy całkowicie miłości, ale ją paraliżuje. Miłość jest delikatna, utrzymuje się przez grzeczność, wytrwałość w świadczonych usługach. Ostudza się szybko, gdy następują zapomnienia, tarcia, urazy, nawet lekkie. Przykrości, jakie spotykają nas od przyjaciół, są najbardziej dotkliwe, jak to zauważa Dawid w psalmach.
Przyzwyczajenie do grzechów lekkich jest absolutnie nie do pogodzenia z przyjaźnią z Jezusem. Utrzymywać, że się kogoś kocha, a dręczyć go nieustannie pogardą i złym traktowaniem, to całkowicie ze sobą sprzeczne. Działać w ten sposób to wywoływać obrzydzenie u przyjaciela, to przygotowywać z nim zerwanie.
W praktyce, gdy mamy na sumieniu grzech ciężki, jest tylko jedno lekarstwo: ucieczka do sakramentu pojednania. Przygotować się dobrze do niego, iść z wielką ufnością i gorliwością, jak uczynił to syn marnotrawny, okazać się wdzięcznym za przywróconą łaskę.
Co do grzechu lekkiego, to walka z nim trwa codziennie. Trzeba najpierw pobudzić się do tego, żeby go znienawidzić, zdecydować się w pełni na unikanie go, na ile to możliwe, przedsięwziąć ku temu środki.
Modlitwa, rachunek sumienia, czuwanie, oto środki zwyczajne. Trzeba umieć unikać okazji do grzechu.
Przyjaźń nie zadowala się połowiczną wspaniałomyślnością, chce całość albo nic. Któż chciałby chodzić stale do osoby, która w przeszłości tylko drażniła? Jezus kocha tych, którzy Go kochają: Diligentes me diligo (Prz 8). Jest stale przy tych, którzy stale starają Mu się podobać, oddalać od Niego wszelki ból i smutek.
Grzeszyć lekko to nie oddalać się absolutnie od Boga, ale pokazywać Mu plecy, choć w zasadzie pozostaje się przy Nim. Czy to jest przyjaźń?
To nie plamić całkowicie swego serca, lecz je brudzić. Czy przedmiot zabrudzony może się podobać, czy może być przyjemny?
Zbawiciel. – Ja proszę o wasze serce, ale chcę tylko serca czystego, uprzedzająco grzecznego, kochającego. Co mogę zrobić z sercem pełnym samego siebie i stworzeń? Mam upodobanie do lilii. Moja miłość do dusz pozostaje proporcjonalna do ich czystości.
III. Obojętność a powrót do Boga
Grzech powszedni może być tylko przypadkowy. Skoro jednak w nim się trwa, gdy popełnia się go z łatwością, jeśli z niego nie powstaje się szybko przez powrót duszy ku Bogu, przez akt miłości doskonałej, to następuje oziębłość. To jeszcze nie koniec stanu łaski, lecz to już koniec głębokiej przyjaźni z Bogiem.
Życie miłości jest czymś przeciwnym do oziębłości. Oziębłość jest nie do pogodzenia z upadkami lekkimi, ale jest niszczona przez nikczemność duszy, która godzi się na niewzruszanie się grzechem lekkim i w nim trwa stale, bez poważnego powrotu ku Bogu, bez oczyszczania się przez akt miłości i doskonałego żalu.
Istnieje więc całkowity kontrast między przyjacielem naszego Pana, a najemnikiem. Najemnik chce dostać umówioną zapłatę, nie trudząc się wiele. Usiłuje unikać grzechu ciężkiego i mało troszczy się o resztę. Przyjaciel jest oddany, delikatny, czuwający. Usiłuje unikać wszelkiej winy dobrowolnej, nawet lekkiej. Jeśli zdarzy mu się wina, wymazuje ją zaraz aktem miłości. Ponawia te akty miłości wiele razy na dzień, przynajmniej w godzinie modlitw czy rachunku sumienia, pobudzając się do nich wspomnieniem Chrystusowej męki, a powoli te akty stają się dla niego łatwe i zwyczajne. Uzyskuje wówczas ten stan duszy, który zwany jest modlitwą uczuć, a który winien być zwykłym stanem dusz poświęconych Najświętszemu Sercu Jezusa. W tym stanie dusza łatwo bywa wzruszona uczuciami, które unoszą ją ku Bogu.
Poruszenie to pochodzi od łaski, a łatwo się odnawia przy okazji jakiejś modlitwy czy aktu skupienia. Jest to wrażenie radości lub bólu, zależnie od tajemnicy, jaką się rozważa, albo przedmiotu, nad którym się zatrzymuje. Jest to zawsze uczucie miłości.
Jednym z owoców nabożeństwa do Serca Jezusowego jest łatwość wprowadzania duszy w stan modlitwy uczuć. Wystarczy nieco dobrej woli, by zachować swe serce czystym i by uciekać przed oziębłością i dobrowolnym grzechem lekkim.
Na początku jest wrażenie głębokiego bólu, wywołane wspomnieniem dawnych grzechów. Wielkość bólu odmierzana jest wielkością miłości. Ona wykańcza oczyszczenie duszy.
Inny ból rodzi się z pragnienia uzyskania łaski, otrzymania cnoty, o którą się stara.
Później ból duszy pochodzi z widoku krzyża i cierpień naszego Pana.
Ach, gdyby dusze znały dar Boży, gdyby wiedziały, jak słodkie jest Jego jarzmo i lekki Jego ciężar, jakżeż przysposabiałyby się do tego przez czystość serca i nabożeństwo do Serca Jezusowego, by otrzymać te tak cenne dary!
Zbawiciel. – Tak, Ja mam ręce pełne darów niebieskich. Otwórzcie wasze dusze, oczyśćcie je, przygotujcie. Nie mogę kłaść mych darów w serca nieczyste. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy głodni i spragnieni jesteście mojej miłości, a Ja was nasycę.
Mój Boże, jaki niemądry byłem aż dotąd. Jak wiele nadużywałem Twojej cierpliwości! Stałeś przy drzwiach mojego serca z darami, a ja nie otwierałem. Miałem serce zajęte stworzeniami i Ty wejść nie mogłeś. Przebacz mi, Panie, przebacz! Moje serce jest bardzo twarde, bardzo słabe i bardzo niestałe. Napraw je, zmień, weź w swe posiadanie.
– „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie” (Łk 15,18).
– „[…] ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20).