ks. Krzysztof Zimończyk SCJ
Powołanie sercańskie to powołanie do Miłości i Wynagrodzenia. Wynagrodzenie łączy się z tajemnicą ludzkiej nieprawości. Aby zrozumieć konieczność wynagrodzenia w naszym życiu i to, na czym ono polega, należy poznać istotę grzechu oraz to, w jaki sposób Chrystus wynagrodził za nasze grzechy.
Każdy grzech jest nieposłuszeństwem wobec Boga, który jest naszym Stwórcą. Jest odmówieniem tego posłuszeństwa, które należy Mu się od stworzenia. Jest również odmówieniem należnej Bogu miłości. Dlatego grzech jest zawsze wielką niewdzięcznością; jest brakiem miłości z naszej strony.
Chrystus wynagrodził swojemu Ojcu za nasze grzechy poprzez miłość, objawiającą się w najdoskonalszym posłuszeństwie. Nie zawsze wypełnienie woli Bożej przychodziło Chrystusowi z łatwością. W Ogrójcu Chrystus będzie się krwawo pocił, wyciągał ręce ku Niebu i wołał z rozpaczą: „Ojcze oddal ten kielich ode mnie”, a ku swym najbliższym uczniom, przychodził z prośbą „bądźcie ze mną, czuwajcie ze mną”. Chrystus czuł się bezsilnym, za słabym na wypełnienie misji wynagrodzenia. Musiał Anioł z nieba Chrystusa, Syna Bożego pocieszać i duchowo czy psychicznie wzmacniać. Na Golgocie wisząc już na krzyżu, tuż przed swoją śmiercią, wypowiedział tak ważne słowa „wykonało się”, które należy rozumieć, jako odpowiedź na otrzymaną od swego Ojca misję.
To miłość i posłuszeństwo nadały tak Jego życiu, jak i męce oraz śmierci wartość wynagradzającą. W ten sposób wynagrodził za grzechy świata.
My także podobnie możemy wynagradzać. Poprzez życie posłuszne, pełne uległości woli Bożej. Dla Księży Sercanów „pełnienie woli Bożej” należy do zasadniczych rysów duchowości. Ten ryz duchowości określają często słowami wypowiedzianymi przez Chrystusa: „Ecce venio”, tzn. oto idę Panie pełnić Twoja wolę. Poprzez poddanie swojego życia woli Bożej chcą wynagradzać Bogu za grzechy własne i innych ludzi.
Papież Pius XI mówi, że każdy, kto zrozumiał tajemnicę Bożej miłości i ludzkiej niewdzięczności, „(…) będzie unikał nie tylko wszelkiego grzechu jak największego zła, ale powierzy się woli Bożej, usiłując naprawić zniewagę wyrządzoną Boskiemu Majestatowi, poprzez nieustanną modlitwę, dobrowolnie podejmowane umartwienia, cierpliwe znoszenie przykrości i całe wreszcie życie, przeniknięte bez reszty duchem pokuty”.
Wyrazem i przejawem naszego wynagrodzenia są praktyki pobożne, do których zachęcała św. Małgorzata Maria. Pan Jezus objawił jej, że oczekuje od swoich przyjaciół gorliwej modlitwy, adoracji Najświętszego Sakramentu, Godziny świętej, aktów wynagrodzenia, a zwłaszcza Mszy świętej i Komunii świętej wynagradzającej w pierwszy piątek miesiąca.
Możemy jednak wynagradzać nie tylko poprzez odprawianie tych ćwiczeń duchownych. Całe bowiem nasze życie, nasze modlitwy, ofiary i cierpienia złączone z Najświętszą Ofiarą mają wartość wynagradzającą. Również podejmowanie dobrowolnych umartwień, cierpliwe znoszenie krzyża codzienności w łączności z krzyżem Chrystusa ma wartość przebłagalną.
Możemy przede wszystkim wynagradzać za grzechy swoje i naszych braci, starając się żyć na co dzień miłością: do Boga i drugiego człowieka. Tak jak to czynił sam Jezus. Ewangelie są wprost przepełnione opisami działalności Chrystusa i pokazują Go w różnych relacjach z ludźmi. Tą postawę Jezusa Chrystusa winniśmy mieć zawsze przed oczami, zwłaszcza jeśli podchodzimy do drugiego człowieka, który potrzebuje pomocy. Jezus w opisach Ewangelistów do każdego podchodzi zawsze pozytywnie. Nikomu nie czyni wyrzutów, a jeśli to czyni bardzo delikatnie, prawie niezauważalnie, pochyla się nad każdą nędzą ludzką, ma litość i współczucie, troszczy się o pożywienie dla tych którzy przy Nim trwają, niesie otuchę i przebaczenie.
Ojciec Dehon powie: „Istnieją dusze, które pojmują Miłość”. A skoro rozumieją, że Miłość nie jest kochana, uczynią wszystko, aby było inaczej. Uczynią wszystko, aby Miłość była kochana. I takie jest nasze sercańskie powołanie. Stąd trzeba nam we wszystkich życiowych sytuacjach przebrać miarę miłości.
Jeśli miłość własna będzie mi mówić: trzeba bronić swojego prawa, odpowiem: trzeba przebrać miarę miłości.
Jeśli lenistwo będzie mi mówić: potrzebuję odpoczynku, wtedy odpowiem: trzeba przebrać miarę miłości.
Jeśli troska o sprawy ciała będzie mnie skłaniać, aby nie poświęcać się nadmiernie, wtedy także odpowiem: trzeba przebrać miarę miłości.
Jeśli będę ograniczony, niepokojony, utrudzony, powiem sobie: trzeba przebrać miarę miłości.
Kiedy jednak ja sam będę potrzebował pomocy, rady, wskazówki, pocieszenia, może wybaczenia czy ratunku dla ciała lub duszy, dla mnie samego lub dla moich braci, wtedy pójdę do Jezusa i powiem: Mój Mistrzu, obiecałeś, że odpłacisz nam taką samą miarą miłości, jaką my mierzymy. Teraz Ty także przebierz miarę miłości. Amen.