WSPOMNIENIA OJCA ZAŁOŻYCIELA\\ (W formie listu pożegnalnego)
1843 – 1877 – 1912
Rzym, 14 marca 1912
Do moich synów duchownych
Ze Zgromadzenia Księży Serca
Jezusowego
Moi najmilsi synowie !
I. Dziś wchodzę w swą siedemdziesiątą rocznicę urodzin. To już starość. Rocznica ta przypomina mi, że moje przebywanie pośród Was nie potrwa długo. Jest to dla mnie okazja, by porozmawiać z Wami serdecznie, by Wam otworzyć moje serce, by przypomnieć czego chciałem dokonać pod tchnieniem łaski Bożej i by Wam powtórzyć to, czego od Was oczekuję, albo raczej to, czego Serce Boże od Was wymaga. Jest to jakby mój testament duchowny.
AKT POKORY
II. Trzeba rozpoczynać od aktu pokory. Założenie Zgromadzenia to wielkie dzieło … Pracowaliśmy nad tym wspólnie przez trzydzieści lat. Z mojej strony świadom jestem wielu popełnionych win. Dzieło winno by być już więcej zaawansowane. Jego owoce winny być niepomiernie większe. Czuję to więcej niż zdołam powiedzieć. Jest to cud Bożego miłosierdzia, które nas dotąd podtrzymywało i powierzało nam swoje posłannictwo. To jedna z obietnic, danych świętej Małgorzacie, jak o tym wiecie, iż Zgromadzenia poświęcone Najświętszemu Sercu nie zginą, i że Ono je uleczy i podniesie, gdy będzie to konieczne.
Pomóżcie mi wszyscy prosić to Boże Serce o przebaczenie wszystkich win, jakie popełniono w Zgromadzeniu, tak prze jego Przełożonego jak i członków, od samego początku jego istnienia.
NASZE POCZĄTKI
III. Nie ma już wśród nas świadków naszych początków; pragnę opisać Wam okoliczności naszych początków, byście wiedzieli, że jest to na pewno dzieło nadprzyrodzone, całe natchnione wiarą i łaską.
Powołanie zakonne miałem od czasów swej młodości. Odnajdywałem je zawsze jako wniosek mych rekolekcji. Nie miałem jednak świateł do wykonania wyboru takiej czy innej wspólnoty. Poszukiwałem i oczekiwałem. Wciąż miałem pociąg ku Najświętszemu Sercu i ku wynagrodzeniu.
W oczekiwaniu poświęciłem się dziełom w Saint-Quentin, a te wiązały mnie coraz bardziej i czyniły moje początki trudnymi.
Jednakowoż w roku 1877 już dłużej tego nie wytrzymywałem. Listownie i w kilku podróżach dowiadywałem się, czy mój pociąg ku Sercu Jezusowemu i wynagrodzeniu mógłby znaleść zaspokojenie w jakimś istniejącym już dziele. Byłem świadom, że Duch Święty na różny sposób pociągał też innych ku wynagrodzeniu eucharystycznemu i kapłańskiemu.
W Paryżu, Matka Maria–Teresa, założycielka Adoracji Wynagradzającej, miała oświecenia na temat dzieła kapłańskiego. Podjęto próbę. Pewien świątobliwy biskup, Luquet, wraz z jednym młodym kapłanem zrobił początek, ale później się wycofał i pojechał by umrzeć w Rzymie. Jego grób znajdował się w kaplicy mojego seminarium.
W Marsylii, gdzie rozwinął się duch biskupa Belzunce i Czcigodnej Siostry Magdaleny z Remusat, pobożne Ofiary Całopalne Najświętszego Serca, żyły tym duchem. Ich kapelan, ks. Arbaumont, pod imieniem księdza Jana od Serca Jezusowego, rozpoczął z kilku innymi dzieło kapłańskie. Zmarł świątobliwie przy swoim dziele, nie zostawiwszy następcy. Gdy ja rozpoczynałem, on był już osamotniony i cierpiący.
W Tours, za radą świętej karmelitanki, Siostry Petronili, ksiądz kanonik Janvier rozpoczynał dzieło kapłańskie wynagrodzenia do Najświętszego Oblicza, ale moje ukierunkowanie odnosiło się do Jezusowego Serca.
W Grenoble też zrodził się ruch, mający na celu wynagrodzenie kapłańskie. Przyczyniły się ku temu objawienia w La Salette. Biskup Fava był całym sercem za tym projektem. Czcigodny Ojciec Giraud czynił poszukiwania. Czcigodna Matka Weronika, założycielka Sióstr Żertw, próbowała zgrupować księży, ale nie było jeszcze wtedy nic określonego ani zorganizowanego.
W Limoge i w La Souterraine, Siostry Zbawiciela, założone przez Czcigodną Matkę Marię du Bourg , poszukiwały księży dla swego zgromadzenia
W Bourg, myślano o założeniu Zgromadzenia Księży, jako Straż Honorową.
Nie znajdywałem niczego, co by mi odpowiadało, a nadto byłem zbyt mocno związany z moimi dziełami, by móc wyjechać. Moi kierownicy i doradcy wiedzieli o tym dobrze. Co zatem należało czynić ?
W Saint-Quentin Siostry Służebniczki Serca Jezusowego miały takie same pragnienia, co do zaistnienia dzieła kapłańskiego. Doszedłem do zastanowienia, czy Opatrzność Boża nie chciała doprowadzić mnie do tego, bym ja sam coś rozpoczął. Zwierzyłem się z tym swemu biskupowi Thibaudier. Zastanowił się i dał mi taką propozycję: „ksiądz pragnie zespolić księży, ja pragnę kolegium w Saint-Quentin. A zatem mógłby ksiądz rozpocząć swoje dzieło pod pokrywą kolegium”.
WIEKA DECYZJA
IV. Należało mi poznać w sposób pewny wolę Bożą.
Na forum zewnętrznym to właśnie biskup Soisson miał prawo decydować, skoro wszystkie nowe zgromadzenia rozpoczynały się od zrzeszeń diecezjalnych. Ustnie dał mi na to zezwolenie w święto Serca Jezusowego, a następnie 14 lipca przesłał mi swą decyzję na piśmie.
Na forum wewnętrznym, radziłem się swego stałego kierownika duchowego, świątobliwego jezuitę Ojca Modesta. On sam, o tej sprawie z dwoma świątobliwymi zakonnikami, z którymi odprawiałem swoje rekolekcje, z Ojcem Dorr i Ojcem Bertrand, poczem powiedział mi: „Proszę iść naprzód”.
Udałem się do Sióstr na rekolekcje. Od 16 – 31 lipca, by napisać Konstytucje
Zakupiłem Instytut Świętego Jana w dniu 14 lipca. Dzieło zostało rozpoczęte.
NADPRZYRODZONE ZACHĘTY
V. Zazwyczaj bywa tak, że wobec dzieła o tak dużym znaczeniu, Bóg sam daje poznać swą wolę. Jego narzędziami bywają święci. Poszukiwałem światła i rady w sprawie tego przedsięwzięcia u współczesnych dusz świętych.
Rozmawiałem a Paryżu z księdzem Janem Bosko. Bardzo mnie zachęcał. „Wasze dzieło na pewno pochodzi od Boga”. Powtórzył on następnie tę swoją opinię do swego sekretarza, który z kolei złożył mi rewizytę.
Widziałem się z kilkoma świętymi duszami, założycielkami podobnych dzieł, a obdarzonych niezwykłymi łaskami.
Z Siostrą Marią od Serca Jezusowego, założycielką Straży Honorowej w Bourg
Z Siostrą Marią od Eucharystii, założycielką Eucharystycznego Serca Jezusa w Paryżu.
Z Siostrą Dominiką, która zabiegała o wieczystą adorację w dzień i w nocy w bazylice na Montmartre.
Z pobożną panią, która miała łaskę widzieć Pana Jezusa. Domagającego się od niej założenia w Dijon stowarzyszenia pokutnego, w łączności z Sercem Jezusa. Nadto z wieloma innymi pobożnymi osobami.
Wszędzie spotykałem się z zachętą i obietnicą modlitwy o pomyślność dla Dzieła.
Ksiądz Cissey, który miał styczność z wieloma duszami mistycznymi, zapewniał mnie, że ich zapatrywania były takimi samymi jak i moje.
Czcigodny Ojciec Schwindenhammer, Przełożony Generalny Ojców Ducha Świętego, który był kierownikiem duchownym świętej duszy, Siostry Marii od Krzyża, zapewniał mnie, o jej zaufaniu w masze dzieło.
Czcigodna Matka Weronika, z którą korespondowałem, mówiła do swego otoczenia w lipcu 1877 roku: „Proszę Naszego Pana, by wzbudził gdzieś dzieło kapłańskie w warunkach bardziej sprzyjających niż tutaj. Proszę modlić się ze mną. Gdy kilka dni później pokazałem jej mój list, powiedziała: Nasze modlitwy zostały wysłuchane”.
Ojciec Wincenty, asystent Przewielebnego Ojca Generała Jezuitów, widział w naszym dziele realizację projektu, jaki tworzył wraz z Matką Weroniką.
Wielebny Ojciec Wiart, Przełożony Generalny Trapistów, był naszym przyjacielem od początku. Pisał mi w lutym 1883 roku: „Pragnę gorąco, by nasze obydwie wspólnoty złączyły się ściśle świętą przyjaźnią modlitw i ofiary”.
EPISKOPAT
VI. Bardzo duża liczba biskupów była dla nas zachętą. Biskup Thibaudier zatwierdził naszą fundację. Był dla nas ojcem. Modlił się za nas wiele, a gdy cierpieliśmy, brał udział w naszych cierpieniach.
Gdy prosiłem o zatwierdzenie Stolicy Świętej dla naszego Zgromadzenia w roku 1887, pisał on do Najwyższego Pasterza „Ojcze Święty, Ojciec Leon Dehon z mojej diecezji, który z moim zezwoleniem rzucił fundamenty pod nowe Zgromadzenie Księży Serca Jezusowego, prosił mnie, bym wstawił się u Waszej Świątobliwości o uzyskanie pisma wyrażającego zgodę i zachętę, by obwarowany tym ojcowskim błogosławieństwem, mógł on sam i jego współbracia pracować z większą radością i owocnością nad swym uświęceniem, jak też przy dziełach gorliwości i miłosierdzia. Czuję się, Ojcze Święty, zobowiązany przychylić się do jego prośby. Wśród jego współbraci panuje prawdziwa pobożność, pokora, jaką uznaję za szczerą i głęboką. Wszyscy członkowie tej wspólnoty wyrażają w pełni synowskie uczucia i absolutne oddanie Stolicy Apostolskiej … W mieście Saint-Quentin, najbardziej liczebnym w mojej diecezji, prowadzą oni kolegium katolickie, tak niezmiernie konieczne, a które czyni wiele dobrego. Niektórzy z nich oddają się głoszeniu kazań, zwłaszcza po wioskach, z dużym pożytkiem i zbudowaniem. Inni, jako aspiranci w różnym wieku, przykładają się do nauki literatury i nauk przyrodniczych czy teologii, prowadząc życie w pełni zakonne, przygotowując się poważnie do godnego wypełnienia misji, jakie będą im zlecone w przyszłości.
Biskup Langenieux, arcybiskup Reims a później kardynał, mawiał, że jest naszym przyjacielem od samego początku. Po breve pochwalnym w roku 1888 napisał mi taki bilecik: „Kardynał-arcybiskup Reims cieszy się wraz z czcigodnym i drogim Założycielem z drogocennej łaski, jaka przyznana została jego Dziełu przez Stolicę Świętą. Wszelkie inne przywileje przyjdą w swoim czasie, a ten, oto jest nagrodą za pełne poddanie się woli Bożej w bolesnym doświadczeniu, znoszonym w sposób święty. In cruce salus. Proszę iść wiernie tą drogą, a dzieło będzie wzrastać, wzmacniając się przez posłuszeństwo i ofiarę. Za wyrazy swego ojcowskiego oddania, jakie zawsze gotów jest świadczyć, kardynał prosi o modlitwę i błogosławi z całego serca wszystkich członków zakonnej rodziny”.
Biskup Pius i biskup z Segur, zaszczycili mnie swą życzliwością. Znali oni nasze początki i byli im przychylni.
Biskup Mermillod, był nam przyjacielem. Przybył zobaczyć nasze dzieła w Saint-Quentin w roku 1879 i pozostał nam zawsze oddany.
Biskup Fava z Grenoble, przybył także nas odwiedzić. Napisał mi w roku 1882: „Najlepszy Ojcze, cieszę się wraz z Wami z błogosławieństwa, jakie Dobry Mistrz zsyła na dzieło wynagrodzenia. Mówiłem o tym Ojcu Passardiere, który głosi w miesiącu maryjnym nauki w katedrze, a wyraził mi żywe pragnienie pójść do Saint- Quentin, gdy jego misje mu na to pozwolą.
Biskup Jourdan de la Passardiere przybył rzeczywiście. Po swej wizycie u mnie napisał: „Czcigodny mój Ojcze, spieszno mi podziękować za serdeczne i miłe przyjęcie. Było mi przyjemnie wypocząć kilka godzin w Waszym otoczeniu i zapoznać się ze szczegółami organizacji waszego dzieła” …
Gdy starałem się o Breve Pochwalne w roku 1887, ponad trzydziestu biskupów dało mi swe listy polecające z największą życzliwością.
Po Breve, wielu przesłało mi swe gratulacje. Biskup z Cambrai pisał mi: „Winszuję serdecznie z okazji otrzymanego Breve pochwalnego z Rzymu dla Waszego Zgromadzenia. Ten ważny dokument został sporządzony, by sprawił wiele radości. Po tylu życzeniach, ma ksiądz podstawy wierzyć, że Bóg będzie błogosławił coraz bardziej dzieło, które Namiestnik Chrystusowy uznał za pożyteczne i bogate już w obfite owoce”.
W roku 1899 miałem czterdzieści listów biskupów z Francji, Belgii, Niemiec, Włoch, by prosić o drugie zatwierdzenie, ale prześladowania jakie wynikły we Francji sprawiły, że odłożyłem prośbę aż do roku 1906.
Biskup Gay, był nie tylko przyjacielem, ale i moim współpracownikiem. Na moją prośbę i i na temat jaki mu przedstawiłem w roku 1882, skierował wezwanie do wszystkich biskupów Francji ku zjednoczeniu się duchowieństwa w modlitwie i wynagrodzeniu. Trzydziestu trzech biskupów poszło za jego wezwaniem i skierowało wezwanie do swoich kapłanów, czy to przez pisemko Semaine Religieuse, czy pórzez specjalny list pasterski. Biskup Gay donosił mi odpowiedzi biskupów, a ja je kopiowałem.
Biskup z Maurienne pisał do niego: „Myśl, by utworzyć jedność modlitewną całego duchowieństwa aby ocalić społeczeństwo od grożącego mu kataklizmu, to myśl pochodząca z nieba”…
Biskup z St.- Die: „Rozkoszuję się w pełni rozważaniami tak prawdziwymi i pobożnymi, jakie ksiądz biskup rozwinął w liście”.
Ksiądz biskup z Marsylii: „Myśl, jaką Wasza Wielebność zechciała mi przekazać, jest myślą wszystkich serc kochających Kościół”.
Ksiądz biskup z Grenoble: „To co mi ksiądz biskup przedstawia, jest koniecznością, a jego treść powinna stać się moją osobistą…”
Ksiądz biskup z Annecy: „Rozpoznałem w tym liście ducha wiary i miłości, który dał nam za waszym pośrednictwem tak wiele pięknych i świętych myśli …”
Ksiądz biskup z Belley: „Wasz projekt odpowiada temu, co myśmy już zorganizowali przez Straż Honorową …”
Ksiądz biskup z Orleanu: „Podzielam wszystkie uczucia i pragnienia, jakie wasz list zawiera. Myśl o wynagrodzeniu jest żywotną u wszystkich wiernych. To ona natchnęła i rozwinęła to mnóstwo stowarzyszeń, jakie pojawiły się od paru lat … itd.”
Po Breve pochwalnym ksiądz biskup Gay pisał do mnie: „Drogi księże, z prawdziwą radością otrzymałem wczoraj wiadomość o waszym pierwszym sukcesie w Rzymie i przeczytałem Breve chwalące wasz instytut. Ta łaska długo oczekiwana i pracowicie wysłużona jest trwałą podstawą, która przyczyni się jak ufam, do wzniesienia wielkiej i świętej budowli. Dziękuję za zrozumienie tego, iż podzielam waszą radość, i łączę moje serdeczne dziękczynienie z waszym. Proszę zaliczać mnie zawsze do swoich przyjaciół, oddanych w pełni w Naszym Panu.”
WSPÓLNICY
VII. Słodka Opatrzność Bożego Serca zechciała, byśmy duchowo wspomagani byli przez wiele wspólnot, jakie ożywione były tym samym duchem wynagrodzenia. Ale dwie szczególnie rodziny zakonne były jakby współzałożycielami naszego Dzieła.
Służebnice Serca Jezusowego z Saint-Quentin miały wobec nas misję, którą można by nazwać macierzyńską. Zjednoczenie w modlitwach i ofierze z nami miały one zawsze, a my winniśmy je mieć względem nich. Ale co więcej, podczas dwudziestu lat dawały nam rzeczową pomoc dla naszych domów, zajmując się dziećmi naszych szkół, troszczyły się o zakrystię i bieliznę, pomagając nam nawet ze swych dochodów, gdy tylko mogły.
Żertwy Najświętszego Serca Jezusowego, córki Matki Weroniki, są też wyjątkowymi współpracownicami. Ich święta Matka pragnęła dzieła kapłańskiego i je przygotowywała. W roku 1877 zrozumiała w sposób nadprzyrodzony, że powstało Dzieło w Saint–Quentin. Przygotowywała księży, spośród których najzacniejsi przybyli dołączyć się do nas i stali się moimi najlepszymi pomocnikami, spełniając przy mnie funkcje asystenta i mistrza nowicjuszy, Dwa zgromadzenia zlały się w jedno. Wielebna Matka pisała mi 17 lipca 1877 roku: „Będziemy zjednoczeni w Sercu Jezusa więzami najgłębszej miłości”. Trzeba, by więzy te trwały.
Inne pobożne wspólnoty obiecały nam pamięć w modlitwach i ofiarach. Odczuwając swą nieudolność, wszędzie żebrałem o ten współudział.
Jeździłem do Marsylii i do Anvers prosić o współudział Żertwy Najświętszego Serca i Córki Serca Jezusowego.
Przełożona Adoracji Wynagradzającej z Paryża, pisała mi w 1887 roku: „Bardziej niż kiedykolwiek czujemy potrzebę uzyskać od Serca Jezusa–Hostii dusze kapłańskie, dusze apostołów, które mogłyby zapalać tyle biednych serc, zamkniętych na prawdę”.
Wizytki z Bourg, założycielki Straży Honorowej, mówiły mi w roku 1881: „My podtrzymywać będziemy was naszymi skromnymi modlitwami”.
W roku 1882, założycielka Stowarzyszenia Eucharystycznego Serca Jezusa pisała do mnie: „Nasze nieudolne modlitwy połączą się z waszymi we wspólnym celu.„
Pobożne Klaryski z Mons, są z nami mocno zjednoczone. Każda z nich jest z nami misjonarką, ofiarując się codziennie za jednego z naszych misjonarzy w Kongo.
Święta założycielka Dominikanek z Luksemburga, przyrzekła mi również część gorących modlitw swojej wspólnoty zakonnej.
Franciszkanki Misjonarki Maryi pracują wraz z nami w Kongo. Są one jak i my równocześnie apostolskimi jak i eucharystycznymi, umacniającymi swą gorliwość każdego dnia adoracją Najświętszego Sakramentu.
Rozumiecie zatem dlaczego modlimy się każdego dnia za Nasze Siostry .Mamy zobowiązania i powinności wobec wspólnot, jakie wspomagają nas w różnym stopniu.
DOŚWIADCZENIA
VIII. U początku dzieła potrzebne są doświadczenia, by umocnić fundamenty. Święty Jan Chryzostom czyni taką uwagę przy tajemnicy ucieczki do Egiptu: „U początku dzieła nadprzyrodzonego, powiada, trzeba się liczyć z pokusami i niebezpieczeństwami. Święta Rodzina i Trzej Mędrcy, nie są od tego wyjęci.”
Siostra Maria od Serca Jezusowego od Wizytek z Bourg pisała mi w roku 1881:„Czy mam gratulować Ojcu początków ? Albo może trzeba raczej podtrzymywać Ojca naszymi skromnymi modlitwami i mówić zwłaszcza: Odwagi ! Takiemu posłannictwu odpowiadają zazwyczaj ogromne doświadczenia ! Przeczuwam wszystkie niepokoje waszej duszy, wszystkie ofiary waszego umysłu i serca … To będzie kielich błogosławieństwa dla waszych umiłowanych synów …”
Doświadczenia miały nadejść i one nadeszły. Moje zdrowie zdawało się być stracone od roku 1878. Miewałem częste krwotoki. Później nastąpił straszny pożar Instytutu Świętego Jana, utrata rodziców, trudności finansowe. Pewna Siostra otrzymała bogaty spadek, jaki chciała podzielić na dzieła swojej wspólnoty i naszej. Budowałem, licząc na tę pomoc. A oto daleki krewny tej Siostry, zachęcony przez masonerię, unieważnił ten testament i postawił nas w bardzo wielkim kłopocie.
Fałszywi bracia też pracowali przeciwko nam i donosili na nas to tu to tam, podsycani przez diabła.
Trzy czy cztery Siostry, bardzo świątobliwe, zmarły przedwcześnie jak święty Alojzy Gonzaga, ofiarując swe życie dla królestwa Serca Bożego. Co było tego przyczyną ? Trucizna ?, zapytywał świat bezbożny i szyderczy. Złośliwa prasa paryska przysłała swych delegatów, by zmontować skandal. Skończyło się na tym, że trzeba im było zapłacić za podróż, ale to wszystko było bardzo niepokojące. Moi współbracia mieli udział w ciężarze krzyża.
Trzeba było dojść aż do śmierci duchowej. Niepełne wiadomości przekazane do Rzymu doprowadziły do tego, że Stolica Święta zadecydowała, że nasze Zgromadzenie należało rozwiązać. Było to 8 grudnia 1883 roku.
Biskup Thibaudier pojechał do Rzymu w naszej obronie i dekret z dnia 28 marca 1884 przywrócił nam życie. Mieliśmy swoje Consummatum est i swoje zmartwychwstanie.
Doświadczeń w życiu chrześcijańskim nie brak, zwłaszcza w dziele wynagrodzenia. Jedne z nich są na to, by nas oczyścić i wymazać grzechy, inne, by wyprosić jakieś łaski dla grzeszników. Każdy rok miał w tym swoją cząstkę. Trzeba umieć zawsze powtarzać swoje fiat !.
Niektóre doświadczenia dotyczą samych przełożonych, inne całości Instytutu.
Prześladowanie w Ekwadorze zniszczyło naszą piękną misję, która zrobiła już dosyć dużo dobrego w ciągu swych dziewięciu lat.
We Francji od roku 1880 wisiał nad nami miecz Damoklesa. Byliśmy zagrożeni wypędzeniem. Nowicjat przenieśliśmy do Holandii. Później następują kradzieże i rozproszenie lat 1903. Walka i procesy ciągnąć się będą przez pięć lat.
Ostatniego lata, Rosjanie, głoszący obłudnie wolność religijną, wypędzili naszych misjonarzy z Finlandii.
Nosimy na sobie pewne rysy życia ukrzyżowanego świętego Pawła: niebezpieczeństwo od zbójców, niebezpieczeństwo różnego rodzaju, niebezpieczeństwo od pogan, niebezpieczeństwo od fałszywych braci …
Obyśmy wraz z Nim mogli nieść radośnie nasz krzyż dla królestwa Serca Jezusowego: Dlatego mam upodobanie w swoich słabościach, w pogardzie, w potrzebach, w prześladowaniach, w niedostatkach dla Chrystusa.
STOLICA ŚWIĘTA
IX. Ileż zachęty otrzymaliśmy od dwóch wielkich papieży: Leona XIII i Piusa X !
Dnia 13 marca 1885 roku ksiądz biskup Langenieux prosił Leona XIII o błogosławieństwo na nasze nowe powstanie, dla naszego drogiego Zgromadzenia, ze zmienioną organizacją po przebytym doświadczeniu. Przesłał on nam proszone błogosławieństwo.
Ksiądz biskup Thibaudier pisał mi 24 marca: „Jestem wdzięczny za za miły list z Reims o ojcowskim błogosławieństwie Ojca Świętego, jakie wam przesłał. Chrystus stał się posłuszny aż do krzyża … Mąż posłuszny będzie oglądał zwycięstwa”.
Dzień 25 lutego 1888 to Breve pochwalne. Było sformułowane w słowach wyrażających wyjątkową życzliwość. Pobożne Zgromadzenie powstało jako roślinka kwitnąca i pachnąca pośród cierni i kolców tego wieku. Jest ono wysoko cenione przez różnych biskupów, którzy proszą by błogosławieństwo papieskie było jak pokrzepiająca rosa, pomogło mu nadal wzrastać i przynosić obfite owoce. A papież wysoko je ceni i poleca.
Pojechałem podziękować Ojcu Świętemu w Rzymie i miałem niezapomnianą audiencję. Leon XIII okazał się bardzo ojcowski i zachęcał mnie mówiąc: „Dobrze czytałem dekret, jaki księdzu posłałem. Wiem, że czyni ksiądz wiele dobrego. Wasz cel jest piękny. Wynagrodzenie jest konieczne. Biedna Francja jest pod jarzmem sekt. Proszę głosić moje encykliki, one zwalczają błędy współczesne. Trzeba się również modlić i za kapłanów. Są wśród nich tacy, którzy się gubią. Są też i tacy, którzy nie mają zapału, należnego dla ich stanu. Co do waszych domów adoracji, potrzeba będzie nowych fundacji … Mam nadzieję, że wasze Dzieło będzie się rozwijać”.
Papież mówił mi, by głosić jego encykliki. Czyniłem to nawet w Rzymie w konferencjach, jakie miały pewien swój oddźwięk. Każdego roku miałem u Ojca Świętego audiencję pełną zachęty.
Leon XIII bardzo kochał naszą małą rodzinę zakonną. Przyznawał jej różne przywileje duchowne i powierzył nam piękną misję w Kongo.
Ale zatwierdzenie ostateczne miało nam przyjść od Piusa X. Nosi ono datę 4 lipca 1906 roku. Jest ono zapłatą za „obfitość zbawiennych owoców Zgromadzenia, jakie ono już przyniosło” i jest potwierdzeniem wysokiego uznania i rekomendacji, jakie przyznał mu papież Leon XIII.
Pius X jest zawsze bardzo życzliwy dla nas w swych audiencjach, jakich udziela mi każdego roku. Ostatnia z nich była szczególniej serdeczna, o czy opowiem później.
NASI ZMARLI
X. Wysłaliśmy już do Boga naszą awangardę piętnastu zakonników. To nasza najlepsza fundacja. Umiera się ze spokojem w Sercu Jezusa. Wszyscy nasi zmarli zaofiarowali swoje życie dla królestwa Serca Jezusowego, dla wynagrodzenia, za nasze Dzieło, dla uświęcenia dusz poświęconych, tak drogich Naszemu Panu. Wiele z tych budujących żywotów i śmierci zasługiwałoby na zanotowanie, by zachować ich pamięć wśród nas. Należało będzie o tym pomyśleć. Nie mogę tu dłużej zatrzymywać się nad tym. Podam tylko kilka słów, jakby mimochodem.
Drogi Ojciec Rasset był moim pierwszym towarzyszem i moim pierwszym asystentem generalnym. Zmarł 4 listopada 1905 roku, po kilku latach cierpień i bardzo bolesnej operacji. Było to w pierwszą sobotę miesiąca. Był dzieckiem Najświętszej Panny. Po jego śmierci, ksiądz biskup z Soisson dał o nim takie świadectwo: „Był to kapłan waleczny i pragnący nadal pracować dla chwały Bożej i zbawienia dusz, za cenę niebezpiecznej operacji. Jego samozaparcie i ofiarność będą wynagrodzone. Jest on chlubą waszego Zgromadzenia i będzie się modlił za mnie i za was”. Poświęcał się on wiele pracy misyjnej. Był powiernikiem i doradcą wielu kapłanów Był oddany pracy w służbie dla robotników.
Ojciec Blancal był jednym z moich doradców. Był zaufanym przyjacielem biskupa z Soisson, który napisał mi po jego śmierci w pierwszy piątek grudnia 1905 roku: „Ah! Nasi przodkowie uprzedzają nas do nieba, a nas pozostawiają wśród zamieszek. Oby towarzyszyli nam ku zwycięstwu ! Przynajmniej ich przykłady nam pozostają, a te, jak Ojca Blancala, są bardzo budujące. Pobożność, miłość, prostota. Posiadał on wszystkie cnoty kapłańskie. Naśladujmy go, modląc się za niego.
Miała rację droga Matka Przełożona Generalna Służebnic Serca Jezusowego, gdy mi pisała: „Jakąż wdzięczność winniśmy temu dobremu ojcu za wszelkie dobro, jakie świadczył naszym duszom przez tyle lat !”
Wypędzony siłą ze swego drogiego domu Serca Jezusowego, miał umrzeć w Fayet, jako prawdziwy wyznawca wiary. Przyjmowałem jego ostatnie tchnienie, podobnie jak i Ojca Rasset. Jego ostatnimi słowami były słowa: „Umieram w miłości Serca Jezusowego, umieram w pokoju Pana”.
Innym jeszcze z naszych dawnych współbraci, którego święte życie pozostawia nam wspomnienia jak najbardziej budujące, to Ojciec Modest Roth, który odszedł do Pana dnia 3 marca 1904 roku. Był on tak bardzo wierny regulaminowi, tak pokorny i tak bardzo posłuszny !
Wielu z naszych młodzieńców, którzy umarli w nowicjacie lub scholastykacie, budowało nas swoją pobożnością, cierpliwością, zdaniem się na Boga.
A nasi zmarli w Kongo, Brazylii, w Ekwadorze! Siedemnastu oddało swe życie w Kongo dla nawrócenia murzynów. Pewien święty kardynał powiadał mi, że sama decyzja by tam pojechać, wystawiając się na niebezpieczeństwo bliskiej śmierci, wysługiwała im w niebie palmę męczeństwa.
DZIEŁA
XI. Jak tu streścić pracę trzydziestu pięciu lat !. Były prace organizowania Instytutu, prace duszpasterskie na miejscu czy w regionie, prace duszpasterskie w ogólności. Odkładam na później prace w odległych misjach.
A więc najprzód potrzeba było dla zorganizowania naszej rodziny zakonnej założyć domy powołań i formacji: szkoły apostolskie, nowicjaty, acholastykaty. Pierwszym nowicjatem był dom Serca Jezusowego, założony w roku 1878. Fayet i Lille w 1992; Sitard w 1883; Clairefontaine w 1889; następnie Rzym, Luksemburg, Louvain, Bergen–op–Zom, Tervuren, Albino, Asten …
Obecnie posiadamy sześć szkół apostolskich, trzy nowicjaty dla studentów i dwa dla braci konwersów; dwa scholastykaty i jedną grupę studentów w Rzymie.
Możemy ufać, że nabór do Zgromadzenia będzie przebiegał regularnie i owocnie. Jesteśmy zdecydowani troszczyć się o formację i studia, jak nam to zalecają nasze konstytucje i Stolica Święta. Posiadamy trzy zorganizowane prowincje.
Z innych prac, to duszpasterstwo lokalne. Biskup Thibaudier pisał do Ojca Świętego w roku 1887: „Księża Najświętszego Serca prowadzą w Saint–Quentin kolegium katolickie, gdzie czynią bardzo wiele dobrego. Wielu z nich oddaje się pracy kaznodziejskiej, zwłaszcza na wioskach, z dużym zbudowaniem i pożytkiem…”
Listy biskupów polecające zatwierdzenie w roku 1889, wspominały też o pracach kaznodziejskich w Kolonii, w Liege, w Verdun i gdzie indziej.
Jedną z bardzo ważnych naszych prac pośród innych dzieł apostolskich, stanowiła praca w Val–des–Bois. Oto dwadzieścia pięć lat, jak pracujemy tam jako kapelani w tej jedynej, wyjątkowej fabryce, gdzie panuje pokój społeczny i duch chrześcijański, dzięki przedziwnej gorliwości rodziny Harmel, a zwłaszcza jej głowy, Dobrego Ojca.
Jako dzieła ogólnego apostolstwa podejmowałem dwa przedsięwzięcia: pierwsze to troska o przyprowadzenie kapłanów i wiernych do Serca Jezusowego tak, by Mu składali dar codziennej adoracji i miłości. Niezdolny do tego by uczynić to o własnych siłach, przygotowałem wezwanie, jakie ksiądz biskup Gay raczył skierować do całego kolegium biskupów we Francji. Chodziło o to, by złączyć całe duchowieństwo w modlitwie wynagradzającej do Bożego Serca.
Uzyskaliśmy pewną zgodę, ale nie w pełnym wymiarze, zaledwie trzecią część episkopatu. A kto wie, ile łask otrzymalibyśmy dla współczesnej społeczności, gdyby wynagrodzenie było wystarczające.
Podtrzymywałem ten apostolat przez rozpowszechnianie listu biskupa Gay, przez nasze stowarzyszenie wynagradzające, prze nasze czasopismo, jakie pracowało przez piętnaście lat nad rozszerzaniem królestwa Bożego Serca, przez broszurki o tematyce rekolekcji o Sercu Jezusowym, o życiu miłości i wynagrodzenia Sercu Jezusa, na temat koronki do Serca Jezusowego, na temat kapłańskiego Serca Jezusa. Pomocą służyły pisma Ojca Andrzeja. Moje różnorodne przeglądy pracowały także w tym duchu, a nasze stowarzyszenia się rozwijały. Jest to apostolat godny podtrzymania, poszerzenia, by stawał się jeszcze bardziej znaczący.
Pragnąłem także przyczynić się do podniesienia mas pracujących, przez królestwo sprawiedliwości i miłości chrześcijańskiej. Poświęciłem dużą część mych publikacji tematyce społecznej, zarówno w mych konferencjach w Rzymie i gdzie indziej, jak też uczestnicząc na kongresach dla mas pracujących. Leon XII uważał mnie jako jednego z wiernych tłumaczy jego encyklik społecznych. Ale i tu także, praca winna być podtrzymywana. Rzesze nie są jeszcze przekonane, że to Kościół posiada prawdziwe i praktyczne rozwiązania wszystkich problemów społecznych.
Przy okazji tego ogólnego apostolatu, chcę tu powiedzieć, dlaczego tak chętnie czyniłem przy tej okazji wiele dalekich podróży. By pisać i mówić na temat spraw społecznych, trzeba dużo widzieć, umieć porównywać systemy społeczne i cywilizacje różnych narodów. Rozległa wiedza daje władzę i pozwala sprostować wiele błędów, oraz docenić działanie Boga jak i działanie Jego odwiecznego wroga w rozmaitych zakątkach ziemi.
MISJE
XII. Odłożyłem na później apostolstwo misyjne na odległych terenach. Podejmuję ten temat obecnie, gdyż zasługuje on na oddzielne omówienie.
Minęło już osiem pięknych lat pracy w Ekwadorze, z niepokojami i cierpieniami, lecz także ze sukcesami i obfitymi owocami. Barbarzyńskie prześladowanie wypędziło nas stamtąd.
Nasi powracający z Ekwadoru podjęli drogę misyjną do Konga i Brazylii. Oto piętnaście lat od tego czasu, a nasz piękny wikariat w Kongo liczy dwadzieścia tysięcy dzieci tamtejszych, zdobytych dla Ewangelii, a szerokie przestrzenie Brazylii na północ i południe zobaczyły światło wiary, tworzą się rodziny chrześcijańskie, a niezliczone rzesze dusz powracają do korzystania ze sakramentów.
Rozpoczęliśmy też pracę we Finlandii, ale Rosja jest nietolerancyjna. Skorzystała na tym Szwecja. W Kanadzie kilku naszych gromadzi katolików, którzy wprowadzają kulturę na nowych terenach.
DZIĘKCZYNIENIA I PROŚBY
XIII. Rozpocząłem mój list od aktu pokory i ponawiam go tutaj. Mieliśmy piękną misję zbliżenia kapłanów i ludzi do Serca Jezusa Chrystusa. Zepsuliśmy wiele spraw, szczególnie ja, źle wykonaliśmy nasze zadanie.
Trzeba jednakowoż podziękować Naszemu Zbawcy za Jego nieskończone miłosierdzie, Jego cierpliwość, Jego oczekiwania i Jego przebaczenia.
Trzeba dziękować za tyle łask otrzymanych, tyle świateł, tyle błogosławieństw dla naszych dzieł i naszej posługi, za tyle przychylności, do jakiej natchnął swój Kościół, by ją nam wyświadczył.
A prosić nam trzeba, by przebaczał nam jeszcze, by nam błogosławił od nowa, by nas podnosił, by nas uświęcał, by użyźniał nasze dzieła.
Pozostałby mi jeszcze ciężar na sercu, gdybym nie prosił was wszystkich o wybaczenie mi moich osobistych ułomności. Wiem dobrze, że nie dosyć was budowałem. Więcej to czuję niż potrafię wypowiedzieć. Ale Nasz Pan pragnie, byśmy sobie wybaczali jeden drugiemu. A co do mnie, puszczam w niepamięć przykrości, jakie jeden czy drugi mógł mi wyrządzić.
Ale dziękuję również tym, którzy mi pomagali i byli moimi oddanymi współpracownikami.
OSTATNIA AUDIENCJA U PAPIEŻA
XIV. Było to 21 lutego. Opowiem całą tę audiencję, bo ona tak mocno znamionuje aktualny stan naszego Dzieła.
Złożyłem najpierw Ojcu Świętemu wyrazy uszanowania od całego naszego Zgromadzenia, przedstawiając mu małe sprawozdanie o naszych dziełach.
„Ojcze Święty, mówiłem, Przełożony Generalny Księży Najświętszego Serca Jezusowego, kornie padając do stóp Waszej Świątobliwości, w swoim imieniu i w imieniu 450 członków swego Instytutu, ponawia hołd głębokiego oddania Stolicy Świętej, synowskiego uczucia względem Waszej Świątobliwości i największej wierności jego wskazaniom.
Prosi o błogosławieństwo dla wszystkich dzieł Zgromadzenia:
Dla swych trzech Prowincji: niemieckiej, holenderskiej, i francusko – belgijskiej.
Dla swych 400 uczniów swoich szkół apostolskich
Dla swych misji w Kongo Belgijskim, w Brazylii, w Kanadzie, w Szwecji i Kamerunie.
Dla 20.000 czarnych z Konga, nawróconych na wiarę chrześcijańską i dla ich czcigodnego Wikariusza Apostolskiego. Biskupa Grison.
Dla 2000 pracowników ewangelizowanych w fabrykach Val-des-Bois we Francji i w Recife w Brazylii,
Dla 40.000 abonentów naszych biuletynów, wydawanych w pięciu językach.
Dla 20.000 przynależących do stowarzyszenia wynagrodzenia Sercu Bożemu, kapłanów i wiernych.
Oczekuję od błogosławieństwa Waszej Świątobliwości dla jego członków nowej siły, by odpowiedzieć celowi Zgromadzenia, jakim jest wraz z pracą apostolską adoracja wynagradzająca Najświętszego Sakramentu i ofiarowanie codzienne siebie samych w duchu ofiary i całopalenia, zgodnie z Konstytucjami Instytutu”.
Ojciec Święty zatrzymał się ze mną. Rozmawiał o naszych pięknych misjach w Kongu i Brazylii, o naszym drogim Wikariuszu Apostolskim, o ofiarach istot ludzkich, jakie nakłada misja w Kongo, o interesujących dziełach Val-des-Bois, o żywej wierze prowincji nad Renem, o pobożności diecezji katolickich w Holandii, o drogim naszym małym dziele w Albino. Wyraził nadzieję, że Belgia utrzyma swój rząd katolicki.
Następnie wziął pióro i napisał na mojej prośbie następujące zdania: „Wraz z mymi najbardziej szczerymi życzeniami, udzielam ze serca wszystkim drogim nam synom apostolskiego błogosławieństwa, wyrażając gorące pragnienie, by pośród ich dzieł apostolskich nie zabrakło im nigdy gorliwości o własne uświęcenie, a to przez wierność adoracji wynagradzającej i codziennemu ofiarowaniu samych siebie w duchu prawdziwej ofiary i całopalenia dla ich własnego zbawienia i zbawienia dusz.
Z Watykanu, 21 lutego 1912 roku, Pius X, Papież.
ZALECENIA
Wskazaniami dla nas będą zawsze rady dawane nam przez Papieża i nasze Konstytucje. Mamy potrójny cel: gorącą żarliwość apostolską, adorację wynagradzającą i ofiarowanie codzienne samych siebie Sercu Jezusowemu.
Gorliwość apostolska: Kochajmy pracę dla dusz w nauczaniu, w przepowiadaniu (kaznodziejstwie), wmisjach zgodnie z potrzebami Zgromadzenia i na placówkach, gdzie nas umieści posłuszeństwo.
Nasze Konstytucje polecają nam dzieła, jakim należy dawać pierwszeństwo: nauczanie dziatwy, zwłaszcza młodych kleryków, którzy są jak Samuel uprzywilejowanymi u Boga. Prowadzenie ćwiczeń duchownych, posługa wśród małych i pokornych, wśród robotników i biednych, oraz misje odległe, które wymagają poświęcenia i ofiary.
Adoracja wynagradzająca Najświętszego Sakramentu. Trzeba tego trzymać się mocno. Jest to nasza królewska audiencja codzienna. To nasze powołanie. Winniśmy być jakby przyjaciółmi z Betanii, wśród których Jezus ma swój odpoczynek. Tłumaczyłem papieżowi, że nie jesteśmy zgromadzeniem czysto apostolskim, ale że prowadzimy życie mieszane, jak niektóre inne zgromadzenia, jak Pikpusi, Franciszkanki Misjonarki Maryi, a papież zechciał podkreślić to na swym pisemnym poleceniu. Trzeba nam więc badać się pod tym względem i patrzeć, czy czynimy to, co należy czynić. Wszystkie domy winny mieć swój dzień wystawienia Najświętszego Sakramentu, a każdy z zakonników winien spędzić przynajmniej pół godziny na adoracji.
Szambelani mają przywilej spędzania części swego dnia w przedpokojach królewskich i są z tego dumni. Jesteśmy szambelanami Króla królów i Jego Gwardią Honorową.
Codzienne ofiarowanie samych siebie Sercu Jezusa. Ofiarowanie to jest uściślone przez nasze Konstytucje i nasz akt ofiarowania, jaki dołączamy do ślubów. Jest to ofiarowanie codzienne, serdeczne i szczere nas samych, naszych czynności, prac, naszych cierpień w duchu ofiary i całopalenia dla wynagrodzenia Sercu Jezusa i dla zbawienia dusz. Wypada, by ofiarowanie to czynione było rano, a było duchowo odnawiane kilka razy w ciągu dnia.
Jakie postanowienia winniśmy wziąć jeszcze ? Nasunęło mi je officjum na dzień Świętej Rodziny. Jesteśmy rodziną braci, winniśmy być rodziną bardzo złączoną i bardzo świętą, gdyż jesteśmy dziećmi Bożymi, braćmi Zbawiciela, synami duchownymi Maryi Panny.
Ale Kościół w swojej liturgii na ten dzień, by ukazać nam obraz Świętej Rodziny, wybrał tekst listu Świętego Pawła do Kolosan: „Jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też wezwani jesteście. I bądźcie wdzięczni ! Wasze rozmowy niech będą mądre, budujące, pełne ducha Bożego. I wszystko cokolwiek działacie, czyńcie to dla Boga, w zjednoczeniu z Naszym Panem. Niżej stojący niech posłuszni będą z prostotą dla miłości Bożej. Kochajcie modlitwę, poświęcajcie jej wasze czuwania. Módlcie się także za kapłanów, by Bóg wkładał w ich usta słowa pożyteczne dla apostolatu …”
Czy można wyobrazić sobie piękniejszy od tego obraz Świętej Rodziny ? Chciałbym, byście nad tym rozmyślali często.
Dodaję ze Świętym Pawłem: orantes simul pro nobis… Módlcie się również za mnie, by Bóg dał mi łaskę kierowania wami w sposób święty, by wam pomagać postępować na drodze cnoty. Oto ja starzec, pragnę zakończyć moją zachętę słowami jakie powtarzał święty Jan Apostoł w swojej starości: „Kochajcie się nawzajem”.
Proszę was o to jak święty Jan: „Niech nie będzie podziału między wami”. Przechodźmy ponad wszystkim, by zachować jedność. Znośmy cierpliwie urazy czy tarcia. Kochajmy wszystkie narodowości. W niebie nie będzie narodowości. Jesteśmy wszyscy braćmi Zbawiciela i dziećmi Maryi. Kochajmy się w Najświętszym Sercu Jezusa.
Módlcie się za starca, który wam błogosławi z całego serca. Módlcie się wiele za niego, gdyż potrzebuje on bardzo Bożego miłosierdzia.
Chwała i cześć Bogu, przez Najświętsze Serce Jezusa i Maryi, po wieczne czasy !
JAN OD SERCA JEZUSOWEGO