dyrektorium_duchowe

Zacząłem przepisywać to Dyrektorium jako własną medytację. Myślę, że warto sobie je od czasu do czasu przypominać mimo, że niektóre elementy kulturowe są troszkę inne. Jeżeli ktoś ma już przepisane mógłby podzielić się tym, by i inni mogli skorzystać z takiej wersji elektronicznej.

CZĘŚĆ PIERWSZA

DUCH NASZEGO POWOŁANIA

Trzy główne dary, których Pan Jezus żąda od Kapłanów-żetw swego Serca, to symboliczna dań Trzech Króli. Miłością czystą jest złoto, kadzidło ofiarą, poświęcenie zaś mirra.
Kiedy jedna cnota znajduje się naprawdę w sercu, wszystkie inne są tam również w pewnym stopniu. Prawdziwą więzią, a w pewnym sensie ochroną i ukoronowaniem wszystkich cnót, jest jednak czysta miłość. CARITAS EST VINCULUM PERFECTIONIS (por. Kol 3,14). Czysta miłość jest najwznioślejszą ze wszystkich cnót, jest szczególnym znamieniem i pieczęcią doskonałości. Manent fides, spes, caritas, tria haec: maior autem horum caritas (1 Kor 13,13).
Kamieniem węgielnym czystej miłości jest żywa wiara i towarzysząca jej niezachwiana synowska ufność. Tryska ona z nieskalanego serca, z serca, w którym króluje czystość intencji. Finis praecepti est caritas de corde puro (1 Tym 1,5). Na złocie szczerym i lśniącym dostrzega się najmniejsze dotknięcie a najlżejsze tchnienie przyćmiewa jego blask. Ku takiej właśnie doskonałości winniśmy zdążać z pomocą łaski i przez wierną z nią współpracę.
Kadzidło oznacza ofiarę. Kadzidłem dla Kapłanów-żertw Najświętszego Serca jest ofiara z własnej woli, rozumu i sądu złożona przez ślub posłuszeństwa. Całkowita i bezgraniczna ofiara z własnej woli jest podobna do woni kadzidła wznoszącej się do tronu Bożego Baranka, który przyjmie ją z upodobaniem. Wola własna powinna zgorzeć jako ziarnko kadzidła i zniszczeć w płomieniach miłości Najświętszego Serca. Chcieć tego, czego pragnie Bóg, oddać Mu się całkowicie i natychmiast, bez zastrzeżeń, na życie i na wieczność, być gotowym na wszystko, pozwolić sobą kierować, przyjmować wszystko z miłością jako wolę lub dopust Boży - oto najmilsza ofiara dla Najświętszego Serca Jezusa. Paratum cor meum, Deus, paratum cor meum (Ps 108). Domine, quid me vis facere? (Dz 9,6).
Mirra oznacza ofiarę naszego ciała, naszej natury skazanej na śmierć, a więc ofiarę cierpień bez względu na to skąd pochodzą, jaką mają nazwę i zabarwienie, znoszonych w duchu czystej miłości, z miłością i dla miłości, w duchu wynagrodzenia i zadośćuczynienia, w zjednoczeniu z Chrystusem. Cierpienia te mają wówczas wielką wartość i skuteczność chociaż same w sobie są znikome i niepozorne.
Chrystus oczekuje więc od nas daru serca pragnącego kochać, daru ciała żądnego cierpieć i daru z własnej woli, by ją poświęcić i odrzucić, a w zamian ukochać nade wszystko wolę Bożą i starać się ją wypełnić.

Jak niewiele jest dusz kochających Pana Jezusa miłością czystą i bezinteresowną. Ileż dusz Bogu poświęconych, które Pan Jezus obsypuje codziennie swymi dobrodziejstwami, płaci Mu niewdzięcznością zapominając o Nim zupełnie, myśląc wyłącznie o sobie i goniąc za przyjemnościami swych zmysłów oraz za poszukiwaniem stworzeń, by je zadowolić i im się przypodobać. Czy rzeczywiście nawet wtedy, gdy dłużej obcują z Jezusem, jak to zazwyczaj bywa w niedzielę, w dniu Jemu poświęconym, wszystkie ich myśli i całe ich serce kierują się czystą i nadprzyrodzoną intencją? Czyż Oblubieniec naszych dusz może być zadowolony i bez reszty przekonany o miłości i wierności oblubienic, które wypełniając wprawdzie swoje obowiązki odnoszą się do Niego z oziębłością, obojętnością i niewdzięcznością?
HAEC EST VI RGO SAPIENS QUAM DOMINUS VIGILANTEM INVENIT (officium na uroczystość dziewic). Pan Jezus wówczas zastanie nas wiernymi i czuwającymi, kiedy będziemy mieli zwyczaj kierować o każdej porze naszą uwagę, nasze myśli, skłonności i aspiracje ku przedmiotowi naszej miłości. Oto właśnie usposobienie oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: DORMIO SED COR MEUM VIGILAT - „Ja śpię, lecz serce me czuwa” (5,2). Nawet wówczas, gdy ciało zajęte jest czymś innym, kiedy zażywa zasłużonego odpoczynku, lub pogrążone jest we śnie, serce, umysł i wola winny być skierowane ku Panu Jezusowi, który jest ostatecznym celem, kresem i ośrodkiem wszelkich spraw. Oto miłość niewzruszona czyniąca wszystko w Nim, przez Niego i dla Niego, której żąda od nas Pan Jezus, miłość, którą raz mu zaofiarowawszy, tak często później odbieramy. Praebe, fili mi, cor tuum mihi (Prz 23,26). Synu, daj mi swe serce, swą miłość, swoją wolę i intencję, ponieważ w oczach Boga ona jedna nadaje wartość uczynkom najmniejszym i największym. To właśnie chciał wyrazić św. Augustyn słowami: Kochaj i czyń co chcesz.

W słowach: ECCE VENIO, DEUS UT FACIAM VOLUNTATEM TUAM (Hbr 10,7) jak i w tych: ECCE ANCILLA DOMINI, FIAT MIHI SECUNDUM VERBUM TUUM (Łk 1 38) zawarte jej jest nasze powołanie, nasz cel, zobowiązania i obietnice.
Jeżeli to ECCE VENIO będzie nie tylko na naszych wargach, lecz także w myślach i w sercu wystarczy w każdej okoliczności i w każdym wydarzeniu, teraz i w przyszłości. ECCE VENIO: Oto śpieszę mój Boże, by pełnić Twoją wolę. Otom gotów przedsiębrać i czynić to, co Tobie się podoba, cierpieć i złożyć Ci w ofierze, czegokolwiek ode mnie zażądasz. Możemy być spokojni, gdyż Bóg objawiał nam będzie ustawicznie swoją wolę. A choćby ciemność i niepewność zalać miały umysł nasz i serce, trwajmy cierpliwie w miłości aż do momentu rozniecema nowego światła przez Mądrość i Dobroć Bożą.
Żertwa wie dobrze, że nie ma wcale prawa do własnego wyboru i do własnych pragnień; wybór ten już został dokonany a los jej przypieczętowany. Kiedy i jak złoży swą ofiarę, w jakich okolicznościach oraz jak długie będzie jej trwanie, to wszystko zależeć będzie od woli Tego, do którego całkowicie należy.
Powołanie nasze jest więc całkowitym i bezgranicznym zdaniem się na wolę Bożą, ze wzrokiem utkwionym w Tego, który pierwszy kroczył tą drogą usuwając z niej przeszkody i wyciskając na niej krwawe ślady swoich stóp.
Jeżeli ktoś oddaje się Panu Jezusowi w ten sposób, On odda mu się także. Czy wówczas może mu czegokolwiek zabraknąć? U was zaś nawet – mówił Jezus do swoich uczniów - włosy na głowie wszystkie są policzone (Mt 10,30). Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię (Mt 10,29). Jeżeli oddamy się Panu Jezusowi, On w odpowiedniej chwili zaspokoi wszystkie nasze potrzeby.

Domus mea, domus orationis vocabitur. Mój dom będzie domem modlitwy (Łk 19.45)- Pan Jezus pragnie być wielbiony i czczony w duchu i w prawdzie, nie tylko w świątyniach, kościołach i kaplicach ręką ludzką uczynionych, lecz zwłaszcza nic sercach ludzi, których przyszedł odkupić. W nich chce zbudować swój przybytek, by tam odbierać uwielbienie i miłość oraz królować przez miłość i łaskę, jak król na tronie we własnym królestwie. Pan Jezus żąda naszych serc! Czyż Mu ich od-mówimy? Petite et accipietis (Łk 11,9). Kiedy my o coś prosimy, otrzymujemy. Gdy Chrystus żąda naszych serc, czy na próżno będzie o nie prosił? Pragnie On serc, które by Go słuchały, rozumiały Go i szczerze kochały miłością czystą i niepodzielną. Puka On do drzwi naszych serc cierpliwie, bardzo łagodnie, z gorącym pragnieniem, by być przyjętym, by zawładnąć naszymi sercami i szczerze być kochanym. Czyż dusze, które słuchają Jego głosu ofiarując Mu to, o co prosi i otwierając swoje serca mogą wątpić, iż miłość i nieskończona dobroć Boga zaspokoi wszystkie ich potrzeby? Wszak najgorętszym Jego pragnie-niem to rozdawać swe skarby i jednoczyć się ściśle z sercami swoich stworzeń oddając się im, aby one Go kochały i w tej miłości czuły się zawsze szczęśliwe.
Bóg nie poszukuje dóbr i skarbów tej ziemi. Jeden akt Jego woli wystarczył, by je stworzyć i wystarczyłby, aby je pomnożyć. Inaczej ma się rzecz jeżeli chodzi o dusze. Dla ich odkupienia miłość Boża zażądała ceny nieskończonej - życia i śmierci Boga-Człowieka. A jak zachowuje się dzisiaj człowiek korzystający z wolnej woli? Ileż to razy opiera się pragnieniom swego Zbawiciela, który chce jedynie jego miłości, serca wolnego i oderwanego od stworzeń, by je napełnić skarbami nieba, swą własną obecnością stanowiącą niezmierzone bogactwo. Tak pisze o tym Piotr Apostoł do chrześcijan sobie współczesnych: Zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa (1 P 1,18-19). A i dzisiaj czyż nie tak samo zdobywa się dusze dla Boga? Szatan i świat natomiast używają dóbr znikomych, by podbić serca i je zdeprawować.
Jak zdobywa się więc serca dla miłości Boga? Tylko krwią Jezusa Chrystusa. A kiedy postępują one w tej miłości? Gdy kroczą drogą przez Niego wytkniętą, drogą oderwania się od stworzeń, drogą cierpienia, ofiary, krzyża i śmierci - śmierci skażonej natury i starego człowieka, o którym powiedział Apostoł, iż trzeba go porzucić i przyoblec się w nowego człowieka, którym jest Jezus Chrystus (por. Ef 4,22-24; Rz 13-14).

Duch ofiary i poświęcenia powinien objawiać się nie tylko w darze serca, lecz także ożywiać wszystkie nasze dzieła i im towarzyszyć. To dzięki niemu dzieła są owocne. On podbija również dusze i serca. A jeżeli go zabraknie, nawet najpiękniejsze i na pozór największe dzieła mało przynoszą pożytku duchowego, a Sercu Jezusa nie dają takiego zadowolenia i nie przynoszą takiej pociechy, jakich się od nas spodziewa. Dzieła zewnętrzne są miłe Panu Jezusowi, ponieważ stanowią skuteczny środek zdobywania dusz i pomoc dla wiernych w wytrwaniu. Dlatego też pomnażają one chwałę Bożą i sprawiają radość Bożemu Sercu. Często jednak środki te, na które zwraca się całą uwagę i poświęca im wszystkie starania i wysiłki, miesza się z samym celem, zaniedbując i puszczając go w niepamięć. Pan Jezus pragnie natomiast niepodzielnych serc gotowych za Jego przykładem poświęcić wszystko, podjąć każdą działalność, wszystko wycierpieć i odrzucić a nawet oddać własne życie dla chwały Boga, dla miłości Najświętszego Serca i zbawienia dusz. Takie właśnie serce pociesza Serce Jezusa, napełnia je zadowoleniem i gasi pragnienie Jego czystej i prawdziwej miłości. I choćby serce takie było wzgardzone i zapoznane przez świat, to żyjąc, cierpiąc i oddając się całkowicie Bogu może więcej przynieść radości Najświętszemu Sercu niż najsławniejsze dzieła zewnętrzne skażone ludzkimi względami, w których chwała Boża nie jest wyłącznym celem. Rzecz podzielona nie jest miła Panu Jezusowi, który oddał się nam niepodzielnie i oddaje nadal bez zastrzeżeń. Jest faktem oczywistym, że nikt, kto pragnie czegoś całym sercem i ma do tego pełne prawo nie może być zadowolony, jeżeli daje mu się wszystko, z wyjątkiem tego, czego tak gorąco pożąda. Będzie wdzięczny za to, co otrzymał i to wynagrodzi, lecz pragnienie jego nie zostanie zaspokojone. Nie można również powiedzieć, że kocha się go nade wszystko skoro odmawia mu się tego, czego żąda, a obdarza tym, co ma w obfitości i co mało ceni.

Serce Jezusa tak jak zechciało przelać swą krew, aż do ostatniej kropli, by cała ludzkość uczestniczyła w owocach Jego męki i śmierci, jak ukochało wszystkich nieskończoną miłością, tak również pragnie, by wszyscy Je czcili i kochali. Czyż więc ci, którzy uważają się za Jego przyjaciół, uczniów i oblubieńców nie powinni wytężać wszystkich sił, aby Sercu swego Boga, Zbawiciela i Mistrza przynieść pociechę i przysporzyć miłości i czci oraz zdobyć dlań prawo władania duszami?
Nasze wszystkie świątynie i kaplice są poświęcone chwale i uwielbieniu Boga, pomimo, że każda z nich wzniesiona została ku czci jakiejś tajemnicy, jakiegoś przymiotu, dobrodziejstwa Bożego lub ku upamiętnieniu któregoś ze Świętych. Celem głównym jest zawsze jednak uwielbienie Boga, bądź to w Jego świętych, bądź w jednej z Jego tajemnic takich jak Trójca Święta, Wcielenie, Odkupienie, Krzyż, Krew Przenajdroższa czy Najświętsze Serce. W każdym z tych domów Bożych spostrzegamy poprzez ozdoby, uroczystości i ceremonie ku uczczeniu jakiegoś dobrodziejstwa, tajemnicy lub którego Świętego został on wzniesiony. Podobnie Pan Jezus pragnie od nas serc należących przede wszystkim do Jego Boskiego Serca, które oddałyby się bez reszty Jego służbie, Jego woli, miłości i zamysłom oraz oddalały odeń wszelkie poniżenie, obrazę i zniewagę a przynajmniej za nie wynagradzały. Pan Jezus żąda właśnie od nas życia pełnego samozaparcia, ofiary, wyrzeczenia się własnej woli i własnych skłonności oraz całkowitego oderwania się od własnego ja. Powinniśmy szukać tylko Jego miłości i Jego woli, pocieszać Jego Serce, wynagradzać Mu przez żywą i szczerą wiarę, czystą i bezinteresowną miłość poświęcając mu wszystko i zapominając o sobie oraz zdając się z synowską ufnością na Jego dobroć i miłosierdzie, by w pełni zgodnie z upodobaniem Mistrza być podatnym narzędziem w Jego ręku. Powinniśmy zatem pracować nad szerzeniem Królestwa Bożego i zbawieniem dusz w ofiarnym duchu całopalnej ofiary. Przez żarliwą modlitwę i czystość intencji musimy ubiegać się o błogosławieństwo niebios dla tych, którzy oddając się pracom zewnętrznym szerzą Królestwo Boże. Ich niedociągnięcia w czystej intencji, miłości i gorliwości winniśmy wynagradzać Sercu Naszego Boga, zważając jedynie na dobrą wolę, usposobienie, intencję i miłość naszego serca.

Patrząc na kapłana trzeba w nim widzieć Chrystusa ukrytego za zasłoną zwłaszcza wtedy, kiedy pełni urząd kapłański przy ołtarzu, gdy sprawuje najwznioślejszą ze wszystkich tajemnic. Aby godnie piastować ten urząd kapłan musi odznaczać się żywą i wielką czystością sumienia. Te dyspozycje rodzą u niego szacunek, gorliwość i miłość. Kiedy czynności kapłańskie, tak święte ze swej istoty, są spełniane z takim usposobieniem, wtedy Boży wpływ przenika jego serce i wkrótce obejmuje całe jego życie. Przy ołtarzu, na ambonie, w konfesjonale, u wezgłowia chorych żyje w nim Chrystus. Czy modli się, czy pracuje, jednym słowem we wszystkim co czyni, kieruje się nauką i przykładem Chrystusa odtwarzając w sobie Jego życie.
Jakąż radością byłoby przepojone Boże Serce, tak kochające a tak boleśnie zranione, gdyby wszystkie dusze uprzywilejowane i umiłowane odpowiedziały na wzniosłe powołanie, którego zazdroszczą im sami aniołowie! Świat przemieniłby się wkrótce i powrócił do wiary i miłości swego Boga i Zbawcy. Trzeba więc modlić się za kapłanów i w miarę możności przyczyniać się do ich uświęcenia. Kościół zwraca się często do Boga z tą prośbą: Ześlij Ducha Twego, a powstanie życie i odnowisz oblicze ziemi. Duch Święty jest już zesłany. Brak nam nie Jego, lecz Jego przyjęcia. W betlejemskiej gospodzie nie ma miejsca dla Pana Jezusa.
Duch Święty nie zawsze znajduje miejsce nawet w duszach Bogu poświęconych. Zazwyczaj są one pochłonięte ziemskimi sprawami i aby je od nich oderwać potrzeba odwagi, główne przeszkody stanowią wzgląd ludzki, gnuśność, niewłaściwe przywiązanie do tego co schlebia naturze i zmysłom, obawa przed trudem i wstręt do krzyża pod każdą postacią.
Chociaż chętnie i często odmawiamy „Ojcze nasz”, modlitwę, której nauczył nas Pan Jezus, pozostaje ona jednak martwą literą. Owszem, mówimy „Święć się imię Twoje”, lecz imienia Pańskiego wcale nie święcimy. Powtarzamy „Przyjdź królestwo Twoje” a często przedkładamy królestwo tego świata i królestwo własnego „ja” ponad Królestwo Boże. Powiadamy „Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi” a ileż razy nasza wola bierze górę nad wolą Bożą, którą objawia nam Kościół, przełożeni, święte reguły, sumienie lub natchnienie łaski.
Pan Jezus pragnie świętych kapłanów. Przyłóżmy starań, by ta świętość królowała w nas i w naszych bliźnich. Pomocy Bożej nam nie zabraknie. Nie zawsze pojmiemy środki, którymi posłuży się Pan Jezus, aby nam pomóc. Jego bowiem zamiary są nieprzeniknione. Pracujmy nad dziełem Bożego Serca z żywą i głęboką wiarą, prawdziwą i czystą miłością oraz pełnym i synowskim zdaniem się na wolę Bożą.
Jeżeli Pan Jezus nie zostawia bez nagrody kubka wody podanego w Jego imieniu najmniejszemu ze swych braci, to jakże będzie hojnie wdzięczny dla tych, którzy pragną ugasić żywe i gorące pragnienie odwzajemnionej miłości i są gotowi poświęcić wszystko - własny honor, zdrowie, a nawet życie umierając samym sobie, by żyć tylko dla Niego, przez Niego i w Nim, cierpieć dla Niego i Go kochać oraz wypełniać Jego świętą wolę mówiąc za Apostołem: Wolałbym bowiem sam być pod klątwą (odłączonym) od Chrystusa dla (zbawienia) moich braci (Rz 9,3).
Ach! Gdybyśmy zrozumieli, jak bardzo Pan Jezus kocha swoich kapłanów i jak bardzo pragnie ich miłości! Jeżeli Jego miłość dla wszystkich jest bezgraniczna do tego stopnia, że nawet za jedną z nich ponownie byłby gotów oddać życie, to jakże ogromną miłością musi On darzyć kapłanów, którym powierza skarby swoich zasług i łask oddając siebie samego w Eucharystii i w pewnym stopniu czyniąc każdego z nich drugim Chrystusem. Jak bardzo więc winniśmy się troszczyć o świętość kapłańską! Czyż te ręce, które codziennie piastują Jego najświętsze Ciało mogą być używane do czegoś innego niż praca dla Jego chwały? Kapłan musi więc odrzucić wszystko, co nieużyteczne i naganne, a patrząc na własne ręce przypominać sobie, że obdarzony jest wysoką godnością.
Czyż oczy, tak często spoglądające na Bożego Baranka, który gładzi grzechy świata, mogą patrzeć z upodobanierh na marności i błachostki tego świata? Oculi tui, oculi columbarum - Oczy twe jak gołębice (Pnp 1,15). Czyż kapłan mógłby się odważyć kalać swoje usta i swój język słowami samolubnymi, twardymi obraźliwymi, mściwymi, nieskromnymi i grzesznymi? Czyż mógłby mieć śmiałość kalać usta i język sprowadzające jednym słowem na ziemię Syna Boga Żywego i poddające Go jego władzy, które wypowiadają słowa samego Słowa Wcielonego, Kościoła i świętych oraz spożywają mannę niebieską, tzn. Jezusa Chrystusa i piją Jego Najdroższą Krew, Krew Nowego Przymierza?
Kto więc wie lepiej niż kapłan, z jakim szacunkiem, zgodnie z przepisami Kościoła, należy się odnosić do świętych naczyń przeznaczonych dla Sakramentu Ołtarza. Czyż podobnego szacunku nie powinni zachować dla samych siebie, skoro są żywymi naczyniami świętymi i za takie należy ich uważać?

Z pewnością nie brak serc rozumiejących miłość Pana Jezusa i odwzajemniających Mu się za nią, lecz liczba ich jest bardzo znikoma w porównaniu z tymi, którzy nie chcą Go słuchać i zadowalają się tylko pozorem, że są Jego przyjaciółmi i uczniami. Za wyrządzaną sobie codziennie krzywdę pragnie Pan Jezus odszkodowania i szuka wynagrodzenia: sustinui qui simul contristaretur et non fuit (Ps 69,21, Wlg 68).
Czyż nie z tą skargą zwracał się do nas Pan Jezus 250 lat temu? Wskazując na swe zranione Boże Serce mówił: Oto serce, które tak bardzo ukochało ludzi a w zamian za to od wielu otrzymuje tylko niewdzięczność, oziębłość i obojętność. Czego pragnął Pan Jezus ukazując swoje serce, jeśli nie naszych serc, naszej miłości i wynagrodzenia? I czy ustało pragnienie Jego Serca? Niestety, dziś bardziej jeszcze niż kiedykolwiek szuka On serc, które kochałyby Go prawdziwie i pocieszały przez życie pełne wiary, wspaniałomyślności, żarliwości i miłości, serc wrażliwych na Jego smutek i boleść starających się, by Mu wynagradzać za cenę swojej dobrej sławy, zdrowia a nawet życia.
Zażądał także Pan Jezus świątyni, obrazów ku czci swego Serca i w dużej mierze już to uzyskał. Nie znalazł jednak jeszcze dosyć serc, które dałyby Mu czystą miłość, złożyły całkowitą ofiarę, zupełnie zdały się na Jego wolę, czego tak bardzo pragnie.

Spośród przybranych braci odkupionych swoją Krwią wybrał Pan Jezus szczególnie uprzywilejowanych, aby powierzyć im swoje skarby. Przyodział ich również w swą władzę okazując im wiele dowodów swojej życzliwości, miłości i zaufania. Ich władzy podporządkował cały lud i sam poniekąd stał się im poddany. Tymi uprzywilejowanymi braćmi Jezusa Chrystusa są Jego kapłani. Z pewnością część tych uprzywilejowanych synów pozostaje wierna powierzonemu zadaniu zachowując i broniąc z całych sił przed szatańską drapieżnością dobra poddane ich pieczy. Niektórzy z nich giną bohaterską śmiercią w obronie sprawy i praw swojego Ojca, Brata i Zbawcy.
Iluż jednak z czarną niewdzięcznością przechodzi do obozu wroga i zdradziecko wydaje na łup dobro swego Ojca i Króla?
Jedni, chociaż nie posuwają się tak daleko, patrzą na wszystko z obojętnością zajmując się jedynie własną korzyścią a dobra, jakimi powinni zawiadywać wykorzystują dla własnej wygody. Nie przejmują się oni ani niesławą ani szkodą, którą może ponieść ich tak dobry, szczodry Ojciec i Brat mając tylko na względzie swój spokój i bezpieczeństwo.
Inni wreszcie rzucają się w wir walki, by zaspokoić własną próżność i ambicję. Walczą, by zdobyć sławę bohaterów. Chcą, aby zwycięstwo przypisywano ich waleczności, odwadze i bystrości. Nagrodę zaś pragną zagarnąć dla siebie. Pobudką ich intencji jest interes. W działaniu nie kierują się czystą miłością i wdzięcznością.
To wszystko zasmuca Serce Pana Jezusa, które nie patrząc na ofiary poświęcało się, dla tych niewdzięczników, by ich uszczęśliwić i przekonać o swojej miłości. W boleści szuka Ono kogoś, kto by Je pocieszył i uleczył rany zadane niewdzięcznością i nienawiścią.
Kapłani przeto prawdziwie oddani Panu Jezusowi powinni się starać aby przez miłość i nieustanną gotowość w spełnianiu Jego życzeń, przez ciągłą troskę o przypodobanie się Jemu, wierną służbę i uwielbienie - przynieść Mu w jakiś sposób zapomnienie krzywd i zniewag wyrządzanych nie tylko przez wrogów, lecz także przyjaciół, braci i synów.
Powinni oni tworzyć armię mającą za cel przywrócić swemu Królowi i Zbawcy odebraną Mu chwałę i wydarte dobro, zabliźnić rany zadane przez braci, których uczynił drugimi Chrystusami dzieląc się z nimi swoimi prawami i władzą. Ich obowiązkiem jest gotowość do poświęcenia wszystkiego - wolności, majątku, a nawet życia - jeżeli to będzie konieczne dla realizacji celu.
W czasie pokoju powinni tworzyć straż wyborową, a podczas wojny i niebezpieczeństwa odznaczać się bohaterskim poświęceniem godnym swego Mistrza. Zawsze niech mają na względzie tylko Jego cześć i chwałę oraz Jego sprawy i niech nie szukają innej nagrody ponad pewność wewnętrzną, iż pełnią wolę swego najlepszego i miłościwego Króla i w ten sposób przyniosą Mu pociechę.

Rzadko Pan Jezus zażąda od nas głośnych czynów. Sporo kapłanów w pogoni za nimi zgubiło się, ponieważ szukali własnej chwały i własnego zadowolenia. Choć mali i słabi, mamy obowiązek pocieszać Pana Jezusa przez naszą dobrą wolę, delikatność i przywiązanie wyrównując Mu to, czego nie dostaje naszym siłom i zdolnościom. Winniśmy raczej w oczach świata i ludzi pozostać nieznani i niedoświadczeni, niż opuścić naszego ukochanego Ojca, tak często zasmucanego i obrażanego.
Czyż jeśli zaniechamy trosk o naszą przyszłość, by być bliżej przy Ojcu, może On dopuścić, aby nam czegokolwiek zabrakło? Czy mógłby pozostawić nas bez pomocy w potrzebie? Jeśli nie czyni tego prawdziwie ojcowskie serce, to tym bardziej przepełnione miłością Serce Boga. Kto pokłada nadzieję w rzeczach ziemskich, w stworzeniach zmiennych i niestałych, zawsze doznaje zawodu. Ich powaby i obietnice rozwiewają się jak dym i prowadzą do nieszczęścia i zguby. Lecz ten, kto szczerze kocha Pana Jezusa nie da się omamić zwodnym obietnicom, przestraszyć obelgom, drwinom czy prześladowaniom. Nic go nie potrafi odwieść od powziętego raz postanowienia, od woli Bożej raz poznanej i od swego powołania. Szuka on jedynie woli Pana Jezusa, stara się Go zadowolić upodabniając się do Niego i odwzajemniając Jego miłość. Nie przejmuje się tym, ze uważany jest za głupca. Czyż tego miałyby się lękać żertwy Najświętszego Serca Jezusowego? Czyż nie powinny raczej cieszyć się i uważać za szczęśliwe, że traktowane są podobnie jak ich Mistrz, Bóg i Zbawca? Czyż i Pana Jezusa nie uważano za szaleńca? To właśnie miłość dusz doprowadziła Go do tego stanu.
Chęć wynagrodzenia chwały Ojca Niebieskiego, zbawienie dusz, troska, aby uczynić je szczęśliwymi i w zamian być przez nie kochanym, popchnęła Chrystusa do szaleństwa krzyża, które jest również znakiem Jego prawdziwych uczniów, żertw Jemu oddanych.
Czyż ci, którzy dzisiaj wcale nie pojmują takiego życia i uważają je za największe pośmiewisko nie będą musieli kiedyś zawołać: uważaliśmy ich za głupców, czyny ich za śmieszne i cel za haniebny a teraz oni otrzymali wiekuisty wieniec chwały i zaliczeni zostali do grona przyjaciół Bożych (por. Mdr 5,4).
Podsumowując należy jeszcze raz stwierdzić, że Pan Jezus żąda w pierwszym rzędzie serc mających zdecydowaną wolę miłować Go ponad wszystko i gotowych dla tej miłości poświęcić wszystko, nawet to, co najdroższe. Pragnie On serc, które nie mają już więcej własnych pragnień i osobistych względów, lecz tylko jeden cel - kochać, pocieszać i wynagradzać Sercu ich Boga, Mistrza i Oblubieńca oraz zdobywać dlań wszystkie serca rozpalając je Jego miłością.
Dla osiągnięcia tego celu potrzebne są nam również środki naturalne. Znajdzie je Pan Jezus i podsunie w odpowiedniej chwili.
Starajcie się naprzód o królestwo (Boga) i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6,33).

CZĘŚĆ DRUGA

WZORY I PATRONOWIE NASZEGO POWOŁANIA

Jezus i Jego Boskie Serce

Pan Jezus dał nam najdoskonalszy przykład życia miłości, ofiary, zupełnego zdania się na wolę Bożą i pełnej z nią zgodności. On pierwszy krocząc drogą ofiary utorował ją swoim prawdziwym uczniom, przyjaciołom i oblubieńcom. Gdzież zaiste spotkać serce, które kochałoby bardziej, czystszą, doskonalszą i ofiarniejszą miłością niż Serce naszego Boga i Odkupiciela, Serce żertwy miłości? Czy ktokolwiek zniósł więcej boleśniejszych cierpień od Niego, za kogoś i za coś? Czyż Jego wola nie była wolą Ojca Niebieskiego. ECCE VENIO było zasadą Jego życia od chwili Wcielenia i przez całe życie, w męce, a także w Eucharystii.

Pan Jezus przyszedł na świat, aby dokonać wielkiego dzieła pojednania. Dlaczego więc przez 30 lat prowadził życie ukryte, nieznane, na pozór bezczynne i bezużyteczne? Dlatego, aby wypełnić każdą rzecz w godzinie wyznaczonej przez wyroki Boże. Bóg przyobiecał ludzkości odkupiciela; zwiastowali Go prorocy i przepowiedzieli znaki mające towarzyszyć Jego przyjściu. Sprawiedliwi oczekiwali Nań z wielkim upragnieniem. Mało jednak osób wiedziało o Jego przyjściu i o tajemnicy wcielenia. W chwili Jego narodzenia Mędrcy ze wschodu poznali tajemniczą gwiazdę, która zwiastowała przyjście Króla i Zbawcy oczekiwanego przez wszystkie narody. Wkrótce potem wszystko przycichło i ponownie pogrążyło się w mrokach. Ci zaś, którzy naprawdę wierzyli i poszli za wezwaniem łaski, za głosem aniołów i natchnieniem Ducha Świętego zachowywali te tajemnice w sercach i wielbili w milczeniu, pełni nadziei i poddania, wyroki Bożej mądrości, miłości i miłosierdzia. Wiele tych dusz uprzywilejowanych nie dożyło już dnia zbawczej ofiary, lecz w innym świecie oczekiwało na radosne odkupienie. Józef, Maryja i Jezus, Zbawiciel świata, wiele lat spędzili w ukryciu, samotności, pracy, ubóstwie i poniżeniu. Któż potrafi zgłębić drogi mądrości, miłości i dobroci Boga? Któż może pojąć i zliczyć akty cnót w tych ukrytych latach? I dlaczego to wszystko? Dlaczego owa uciążliwa i długa droga, owa ucieczka do pogańskiej i bałwochwalczej krainy? Dlatego, że Pan Jezus był żertwą, zbawcą i odkupicielem i że wszystko to było zamierzone przez Boże wyroki z motywów wymykających się stylowi naszego myślenia. W śnie mówi Anioł do Józefa: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby je zgładzić (Mt 2,13). Jakąż wiarą, posłuszeństwem i zdaniem się na wolę Bożą odznaczają się te dwie święte osoby powierzające się całkowicie w ręce Bożej Opatrzności jako posłuszne narzędzia, uległe woli Bożej! Wszechmoc Boga zdaje się, usuwać od Dziecięcia i Zbawcy łecz tylko po to, by wypełnić wyroki swej mądrości miłości. W ten sposób przez zasługi Pana Jezusa, Maryi i Józefa musiało być rzucone w ziemię egipską ziarno przyszłego chrześcijaństwa. Pan Jezus powiedział: Oto idę, abym, spełniał wolę Twoją, Boże (Hbr 10, 7). .Właśnie dlatego, by być jej wiernym, Syn Boży wszystkiemu się poddaje i mimo swego gorącego pragnienia, żarliwej gorliwości i miłości oczekuje godziny wyznaczonej dla poszczególnych momentów odkupienia czyniąc wszystko we właściwym czasie i na właściwym miejscu.

Nazaret, to także ECCE VENIO, to zupełne zdanie się na wolę Bożą. Czyż świat widzi coś wielkiego i godnego szacunku w pracy biednego robotnika, który w pocie czoła zarabia na kawałek chleba? Zasługi jednak tego skromnego i ukrytego życia miały zbawić świat, zaślepiony grzechem i namiętnościami. Jego śmiertelne i zaraźliwe rany musiały być uleczone przez środki im przeciwne a dług spłacony przez czyny wynagradzające. Pan Jezus z własnej woli stał się za nas całopalną ofiarą. To On musiał spłacić nasze długi. Również Jego dobrowolne żertwy wsparte łaską powinny pójść za Jego przykładem i naśladować Jego życie. Nie można było oglądać owoców, które miało wydać ofiarne życie Chrystusa. Wypełniał On wolę swojego Ojca, a każdy Jego czyn dokonany w ukryciu i poniżeniu miał nieskończoną wartość i zasługę, i mógł odkupić nie jeden, lecz tysiące światów. Nie wystarczyło to jednak dla Jego miłości, co więcej zapragnął On umrzeć najboleśniejszą i najhaniebniejszą, krwawą śmiercią na krzyżu. Chciał być wzorem dla wszystkich stanów, wszystkich klas i we wszystkich okolicznościach ludzkiego życia. A czego żąda On teraz? Abyśmy czerpali z tego łask strumienia, z tego nieskończonego skarbu, wynosząc stamtąd ducha miłości i zgadzania się z wolą Bożą oraz opłakiwali tak częste nadużycia łaski dokonywane przez nas samych i przez tyle innych dusz. Raz jeden w tym nazaretańskim okresie, a mianowicie w świątyni jerozolimskiej, ujawnił Pan Jezus swoje boskie posłannictwo i zadanie, które przyszedł wypełnić. Na próżno poszukiwany był po zgiełkliwych ulicach miasta; wśród krewnych i znajomych. Pozwolił się znaleźć w świątyni a Maryi i Józefowi odpowiedział: Czyż nie wiedzieliście, powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 3, 49) Nieco dalej w tej samej ewangelii przeczytać można kilka słów streszczających całe życie Pana Jezusa: Potem poszedł z Nimi. i wrócił do Nazaretu; i był Im poddany (…) czynił postępy .w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi (Łk 3, 51-52). A komu był poddany? Józefowi i Maryi, których Ojciec Niebieski dał mu za przybranego ojca i za Matkę. W ich osobach posłuszny był swemu Ojcu i wzrastał aż do godziny przez Niego wyznaczonej. Pan Jezus wzrastał, postępował w cnocie, w poddaniu się i zgodności z wolą Bożą, czekał i nie chciał przyspieszać planów Bożych naturalnym działaniem ani nie pragnął przysporzyć Bogu więcej chwały, na innej drodze czy innymi środkami, niż On tego żądał. Takiej samej postawy pragnie Pan Jezus od nas. Świat nie chce i nie może tego uznać. Ukryte cnoty uważa za szaleństwo, ciemnotę i brak zdolności a życie tak prowadzone jeśli nie za szkodliwe, to przynajmniej za zmarnowane. A tymczasem jest to prawdziwa mądrość przyniesiona z nieba, nauczana i praktykowana przez Syna Bożego. Szaleństwo krzyża ma większą wartość niż cała mądrość tego świata. Pozwólmy światu niech działa zgodnie ze swoim duchem i ze swoimi zasadami, ponieważ to, co się do niego upodabnia nie jest dziełem Bożym. To, co świat ceni i czci nie może pochodzić z ducha Bożego ani do niego prowadzić. Dzieło noszące znamię świata i piętno jego zasad nie ma wcale znaku ducha Bożego i Ewangelii i nie może być wytyczną dla wybranych. Kto jest przyjacielem świata, nie może być przyjacielem Boga. Kto sieje w ciele, w ciele będzie zbierał. lm więcej jakieś dzieło sprzeciwia się światu, tym bardziej jest dziełem Boga, tym bliższe jest wielkiemu dziełu pojednania, Królestwu Boga i Jego chwały, dziełu zbawienia i odkupienia dusz. Grzech i doskonałość to dwa przeciwieństwa; cnota i występek wykluczają się Wzajemnie. Co grzech zniszczył, to cnota musi wyrównać i naprawić. Co przez grzech zostało utracone, winno być odnalezione i odzyskane przez cnotę. Śmierć i zniszczenie to następstwo grzechu, zbawienie i życie oto skutki cnoty. Herod, będzie szukał Dzieciątka, aby Je zgładzić (Mt 2,13) rzekł anioł św. Józefowi. Herod chciał przez śmierć usunąć to Dziecię, które przyszło właśnie, by dać życie wszystkim. Królować i błyszczeć chciał pierwszy, niecny i zazdrosny książę, dlatego ten drugi Książę ucieka ukrywając się, jest posłuszny, biedny, opuszczony i nieznany. Dzisiaj również świat czyha na zgubę dzieci, dzieł i planów Bożych i tylko w zapomnieniu, braku rozgłosu, w ubóstwie, pokorze i poniżeniu dzieło to znajdzie ochronę. Takim powinno pozostać dotąd, dopóki Pan Jezus tego zapragnie, by wypełniło wolę i zamiary Boże pod pozorem bezużyteczności, nieudolności i szaleństwa. Jeśli Bóg, jeżeli Pan Jezus jest zadowolony, czyż nie powinno to wystarczyć? Nie ma potrzeby; by troszczyć się o zadowalanie świata, nieprzyjaciół Boga, jego sług i służebnic. Zresztą zadowolenie Mistrza powinno być także zadowoleniem ucznia. Nazaret jest więc cichym i ukrytym przybytkiem, gdzie Święta Rodzina, te trzy serca ściśle ze sobą zjednoczone i tak uległe woli Bożej prowadząc życie ubogie i mozolne, w modlitwie, pracy i ofierze, przyczyniały się do dzieła Odkupienia, każde zgodnie ze swoim szczególnym przeznaczeniem. Zjednoczy się z tymi trzema świętymi Sercami, które są najdoskonalszym wzorem zakonnego i ofiarnego życia.

Wszystkie tajemnice Męki Pańskiej zawierają pouczenia dotyczące naszego powołania. Przez skromny tryumfalny wjazd na osiołku z początkiem Wielkiego Tygodnia uczy nas Pan Jezus łagodności i pokory: Ecce venit ad te Rex tuus mansuetus (Mt 21,5) W Betanii w czasie Wielkiego Tygodnia goszcząc u swoich przyjaciół Pan Jezus daje nam przykład wierności w doświadczeniach. Podczas konania w Ogrodzie Oliwnym przez niewypowiedziane cierpienia Pan Jezus pokazuje nam czym jest grzech i jak bardzo przygniata. Jego niewinną duszę. Zaprasza nas, abyśmy się z Nim jednoczyli w Jego konaniu i razem z Nim spędzali nasze wieczory i początek nocy Pocieszając Jego Serce przez miłość i współczucie. Wobec swoich sędziów Pan Jezus trwa w milczeniu: Jesus autem tacebat (Mt 26, 63). Milczenie to świadczy o Jego zupełnym zdaniu się na opatrzność poddaniu woli Ojca oraz o Jego ku nam miłości. A kiedy Jego wrogowie wykrzykują Tolli, crucifige (Mt 27, 22), On także pragnie śmierci. Pragnie przede wszystkim przelać swą krew i oddać życie dla naszego zbawienia: proposito sibi gaudio sustinuit crucem. Lecz żąda On także od nas, abyśmy umarli dla naszych wad i naszej zepsutej natury, a prowadzili za Jego wzorem i dla Niego życie nowe, w. pełni nadprzyrodzone. Pan Jezus kocha swój krzyż, narzędzie Odkupienia i ołtarz zbawczej ofiary. Dlatego też na krzyżu i przez krzyż wszyscy chrześcijanie a zwłaszcza kapłani, zakonnicy,. dusze-żertwy powinni za przykładem swego Boskiego Mistrza umierać poświęcając się i stając się całopalną ofiarą. Tego zażądał sam Pan Jezus mówiąc: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16, 24). Krzyż jest streszczeniem wszystkich cnót krzyż jest zbawieniem. W drodze na Kalwarię św. Weronika daje nam przykład szlachetności i odwagi. Jest ona wzorem dla dusz wynagradzających. Ociera oblicze Chrystusa zbeszczeszczone plwocinami, zroszone łzami i krwią Zbawiciela. Nagradza to Pan Jezus wyciskając na chuście rysy swojej twarzy. Oby mógł również wyryć te rysy w naszych myślach i w naszym sercu, abyśmy już nigdy nie zapominali, że mamy Go pocieszać. Pan Jezus przelewa swą krew od chwili konania w Ogrójcu aż do otwarcia swego Serca włócznią. Jest to dowód Jego miłości, ponieważ nie ma miłości bez cierpienia. Oto cena Odkupienia. Pan Jezus wylał swą krew aż do ostatniej kropli. Oddajmy się więc bez reszty i bez zastrzeżeń Chrystusowi ofiarując Mu całe nasze serce, całe życie i wszystek nasz czas. Na Górze Kalwarii wzniesiono ołtarz, na którym dokonała się całopalna ofiara. Tu wpatrujmy się w Chrystusa, w Jego krzyż, krew i rany oraz w Jego Serce przeszyte włócznią. Trzy gwoździe przypominają nam nasze śluby, a przebicie włócznią jest symbolem naszej całopalnej profesji, daru naszego serca. Rozmyślajmy o krwawej śmierci Zbawiciela, o Sercu umierającego Baranka-Żertwy, które przeszyte było bólem i miłością. Najświętsze Serce Jezusa umiłowało nas ponad miarę i rzec można do szaleństwa. Czyż moglibyśmy pozostać nieczuli na taką miłość? Czyż bylibyśmy w stanie odmówić Sercu Jezusa, które tak bardzo nas ukochało, tego czego słusznie od nas się domaga, a więc wzajemnej miłości, wdzięczności, bezgraniczngo oddania, pociechy i wynagrodzenia, aby tym zadośćuczynić za obojętność i niewierność tak wielkiej liczby dusz, a nawet Jego wybranego narodu? Na górze Kalwarii spotkać możemy Maryję, Matkę Boleści, św. Jana, wiernego i umiłowanego ucznia, Magdalenę, wzór miłości wypływającej z najgłębszego żalu i kilka świętych niewiast. Od tych dusz szlachetnych uczmy się współczucia dla cierpiącego Jezusa, miłości wiernej i mężnej oraz ducha wynagrodzenia. Posłuchajmy ostatnich słów Pana Jezusa. Modli się On za swoich prześladowców: Pater, dimitte illis, przebacza dobremu Łotrowi - to miłosierdzie i zapomnienie win. Pragnie On naszej miłości i zbawienia ludzkich dusz. Oddając nam własną Matkę - to Jego ostatni testament, przez który ogołaca się doszczętnie z miłości ku nam. Powierza swoją duszę w ręce Ojca - to ostateczne wyrzeczenie. Kończy życie tak, jak je rozpoczął - w zupełnym poddaniu się i uległości woli swego Ojca. Napis na krzyżu ma także swoją wymowę: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski (J 19,19). Na krzyżu znajduje się tron, to z niego On króluje. Zaiste tylko przez krzyż, wynagrodzenie i zadośćuczynienie zniszczył On władztwo szatana i przywrócił królestwo swego Ojca. Właśnie przez krzyż, wyrzeczenie, ofiarę i bezgraniczne zdanie się na wolę Bożą możemy spra-wić, by On królował w duszach. Przypatrzmy się także Maryi, św. Janowi i świętym niewiastom, kiedy z wylewnością okazują miłość i ból w chwili zdjęcia Pana Jezusa z krzyża i złożenia Go w grobie. Ta wierna, gorliwa i oddana miłość powinna być wzorem dla naszych uczuć. Pan Jezus wynagrodził za nie wyciskając swoje odbicie na całunie. Oby mógł je wyryć także w naszych sercach dla podtrzymania w nich uczuć dla Pana Jezusa.

W Eucharystii daje nam Pan Jezus wzór życia wewnętrznego. W niej Jego życie upływa w ukryciu, milczeniu, miłości i ofierze. Takim również powinno być nasze życie. Eucharystia jest równocześnie ofiarą i sakramentem. Jest ona także ośrodkiem, dzięki któremu Pan Jezus przebywa z nami i wśród nas króluje. Ofiara eucharystyczna składana jest codziennie na ołtarzu i przed krzyżem. Daje w niej Pan Jezus przykład poświęcenia i całopalnej ofiary. Pan Jezus z miłością oddaje się nam w Komunii świętej i chętnie staje się pokarmem naszych dusz. Z utęsknieniem czeka chwili, aby nam się oddać. My także powinniśmy pragnąć Jego przyjęcia. Ponieważ Jego rozkoszą jest mieszkać wśród nas, dlatego naraża się On na wszelkie zaniedbania, a nawet zniewagi. Zaprasza nas, abyśmy Go odwiedzali z ufnością i miłością. Czyż kochamy gorąco Jego ołtarze i przybytki? Czy odwiedzamy Go chętnie? Czy chętnie okazujemy Mu naszą miłość, wdzięczność i współczucie u stóp ołtarzy? PASSER INVENIT SIBI DOMUM — ALTARIA TUA, DOMINE, VIRTUTUM (Ps 84, 4, Wlg. 131). Pragnie On świątyń, w których będzie wystawiony ku czci publicznej, nawiedzany, kochany i pocieszany. Czy i my tego samego pragniemy? Si dedero somnum oculis meis, donec inveniam locum Domino, tabernaculum Deo Jacob (Ps 132, 4-5; Wlg. 131). Psalmista Pański pomny na dobrodziejstwa, które otrzymał od Boga on i jego naród, a także przewidując te, przeznaczone dla ludu wybranego Nowego Zakonu, tak wołał: Cóż oddam Jahwe za wszystko, co mi wyświadczył? Quid retribuam Domino pro omnibus quae retribuit mihi. I sam sobie dopowiedział: Podniosę kielich zbawienia i wezwę imienia Jahwe. Calicem salutaris accipiam, et nomen Domini invocabo (Ps 116, 12-13; .Wlg 115). Kościół święty odnosi te słowa do kapłanów obdarzonych zaszczytem, szczęściem i najwyższą godnością brania w swoje ręce kielicha Nowego Przymierza, kielicha wypełnionego Krwią Boga-Człowieka i Baranka-Żertwy który, gładzi grzechy świata. Dzieje się to wówczas, kiedy na ołtarzu w sposób bezkrwawy odnawia się ofiara Golgoty, gdzie żertwa, pośrednik między Bogiem i ludźmi, oddaje się ponownie, przez ręce kapłana w całopalnej ofierze Ojcu Niebieskiemu. Kapłan winien łączyć się z tą najwznioślejszą, najczystszą, najświętszą ze wszystkich ofiar i siebie samego złożyć w całopalnej ofierze. Wspomniane wyżej słowa Psalmisty odnoszą, się także do wszystkich dusz, które pragną pójść za Panem Jezusem i stać się żertwami razem z Nim i z miłości ku Niemu. W tym właśnie znaczeniu Pan Jezus przed męką powiedział: Czyż nie mam pić z kielicha, który mi podał Ojciec? (J 18, 11), a podczas konania w Ogrójcu: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich. Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie (Łk 22,42.). Ten kielich cierpienia, boleści i śmierci, poświęcenia, samozaparcia i całopalnej ofiary a zarazem kielich zbawienia winniśmy wybrać i przyjąć z wdzięcznością za dobrodziejstwa Pana, naszego Boga i Zbawcy. Podniosę kielich zbawienia i wezwę imienia Jahwe (Ps 116,13; Wlg 115); .błagał będę o Jego pomoc, łaskę i siłę, by pić z tego kielicha, tak gorzkiego dla ludzkiej słabości i wyczerpać go aż do dna. Powinniśmy wzywać imienia i opieki Pana nie tylko dla nas samych, lecz także dla wszystkich naszych braci, by kielich ten stał się dla wszystkich bez wyjątku skutecznym narzędziem zbawienia. Widzimy jak Pan Jezus podczas konania w Ogrójcu zanosił do Ojca Niebieskiego modlitwę pełną pokory, ufności i synowskiej uległości i jak modlitwa ta została wysłuchana, bo anioł z nieba zstąpił, aby Go umocnić. Ewangelia czyni jeszcze jedną wzmiankę o kielichu, kiedy to matka dwóch Apostołów Jana i Jakuba przyszła z prośbą, by w Królestwie Pana Jezusa synowie jej zasiedli jeden po Jego prawicy; a drugi po lewicy. Pan Jezus odrzekł zwracając się do dwu uczniów: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić? Odpowiedzieli Mu: Możemy. On rzekł do nich: Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale (dostanie się ono tym), dla których mój Ojciec je przygotował (Mt 20, 22-23). Zatem miejsca w Królestwie Bożym rozdzielone będą w zależności od udziału w kielichu cierpień Pana Jezusa, w kielichu znowu, poniżenia i ofiary, który On sam przygotowuje i do wypicia każdemu podaje. Wspomniani wyżej dwaj uczniowie pili i dzielili kielich z Boskim swoim Mistrzem. Wiadomo jak wypił go uczeń umiłowany; pił w pełnej mierze z kielicha boleści, a także obficie z kielicha miłości Serca swojego Boga. A brat jego Jakub jako pierwszy z Apostołów miał szczęście oddać życie jako żertwa, z czystej miłości ku Panu Jezusowi, za Jego imię i naukę.

Najświętsza Maryja Panna

Maryja w Nazarecie jest dla nas wzorem życia ukrytego, cichego i skupionego. Jest ona naprawdę ogrodem zamkniętym, dostępnym tylko dla samego Jezusa, św. Józefa i aniołów. Zatrwożona była odwiedzinami anioła do momentu, gdy odkryła w nim wysłańca Bożego. Jest ona „źródłem zapieczętowanym”, którego wody są czyste i nieskalane żadnym dotknięciem. Jej życie jest przepełnione miłością i ofiarą praz zjednoczone z Bogiem. „Ecce ancilla” jest streszczeniem życia Maryi, jak ECCE VENIO streszcza życie Jezusa, Te słowa Maryi były jakby formułą jej profesji, jej ślubu żertwy. Dopiero po tych słowach Słowo stało się ciałem: Et verbum caro factum est, et habitavit in nobis (J 1, 14). Przez „Ecce ancilla” i swoje przyzwolenie Maryja zgodziła się zostać, Matką Odkupiciela. Przyjęła zaszczyt i godność tego macierzyństwa wraz ze związanymi z nim cierpieniami i ofiarami. Okazała gotowość do wypełnienia we wszystkim woli Boga i stania się Jego służebnicą. Taka postawa stanowi właściwą istotę żertwy i decyduje o doskonałości wszystkich cnót będąc źródłem łask i zasług. Oprócz „Ecce ancilla” i „Magnificat”, gdzie znajdują się słowa: Respexit humilitatem ancillae suae - Wejrzał w uniżenie służebnicy swojej (Łk 1, 48), Ewangelia przekazuje nam zaledwie kilka zdań Najświętszej Maryi Panny. Ponieważ Maryja była gotowa pełnić wolę Boga. On z upodobaniem spojrzał na Nią i Ją sobie wybrał. Oto błogosławić Mnie będą odtąd wszystkie pokolenia. Niewiele osób, z wyjątkiem Elżbiety i pewnej niewiasty z tłumu, o której wspomina Ewangelia, uważało ją błogosławioną za życia. Cóż powiedział Pan Jezus przy tej ostatniej okazji? Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 27). Zresztą Maryja, Matka Odkupiciela, była wystawiona na upokorzenia i pogardę ze strony nieprzyjaciół Boga; dla życzliwych zaś w dniach męki Chrystusa była przedmiotem współczucia i litości. Odczuła Ona i podzieliła wszystkie cierpienia Pana Jezusa a swoją ofiarę złączyła z ofiarą Syna. We wszystkich ponoszonych ofiarach miała na ustach i w sercu słowa „Ecce ancilla”. Miała je podczas ofiarowania Chrystusa w świątyni, kiedy oddawała swego Syna jako żertwę słysząc proroctwo starca Symeona i gdy uchodzić musiała do Egiptu, kraju obcego i niewiernego. Tak było zawsze i we wszystkim, nawet pod krzyżem Jej umierającego Syna. Maryja wyraziła także zgodę, by po wniebowstąpieniu podczas długiego jeszcze życia, zgodnie z Bożymi zamiarami, być Matką młodego Kościoła wyrosłego z krwi Jej Syna i Matką wszystkich wiernych swego Boga. Ubogacona i przyozdobiona pełnią łask i darów, z każdym dniem jednak pomnażała je przez wierną współpracę, czystość, świętą i nieskalaną miłość, z jaką wypełniała swoje posłannictwo.

Pierwszą świątynią i przybytkiem, w którym Wcielone Słowo Boga spoczęło i królowało z rozkoszą i radością, było przeczyste, dziewicze i nieskalane Serce Maryi. Świątynia Salomona poświęcona prawdziwemu Bogu była ozdobiona z największym przepychem i bogactwem, lecz żywa świątynia Ducha Świętego, którą Syn Boży wybrał na mieszkanie przyozdobiona była z jeszcze większą okazałością. Wnętrze tamtej świątyni ozdobione było szczerym złotem, Serce zaś Maryi złotem najczystszej i najdoskonalszej miłości. Świątynia miała światło i niegasnący ogień, a w Sercu Maryi płonęło dniem i nocą ognisko gorącej miłości. Odrzwia świątyni wykonane były z drzewa nie ulegającego zepsuciu symbolizującego czystość, jaka winna w niej panować. A czyż do tej, która zwana jest Bramą niebios mogło wejść coś nieczystego i skazitelnego? Nie było w niej nawet cienia grzechu. Od pierwszej chwili Niepokalanego Poczęcia jaśniała ona najczystszym blaskiem świętości, nieskazitelności i doskonałości wprawiającej w zachwyt Trójcę Świętą i całe niebo. Czyż Jej cnoty nie były perłami i drogocennymi kamieniami, najrzadszym kruszcem, najlepszym i najszczerszym złotem? Był tam szmaragd nadziei, topaz wiary, rubin świętej i czystej miłości i szafir oczu stale utkwionych w Bogu, Jej naj-wyższym dobru. Ta Matka pięknej miłości cała była miłością, świętością i doskonałością, a Jej cnoty jak bogate ornamenty, malowidła, klejnoty, kwiaty i zapachy zdobiły dom Jej Boga i Syna. Była Ona żywą Arką Przymierza, gdzie spoczywały nie tylko tablice starego prawa, lecz sam dawca Prawa, prawa Miłości, Serce Maryi i Serce św. Józefa, to jakby dwa serafiny czuwające przy arce w uwielbieniu, czci i miłości. Niektórzy święci w niemym podziwie i zachwycie dla piękna, świętości i wdzięku Maryi nazywali Ją zdobywczynią serc. Piękno, wdzięk i słodycze Jej cnót podbiły najpierw Serce Jej Boga i zniewoliły Go, że z Niej przybrał sobie ciało i w Niej zamieszkał. Maryja zrozumiała, że pragnieniem Serca Jej Syna było zawładnięcie serc i pozyskanie ich wzajemnej miłości. Widziała wszystko, co Pan Jezus uczynił i wycierpiał, jakie zniósł poniżenia, niedostatki, ubóstwo, trudy i cierpienia dla pozyskania tej miłości, jak przez 33 lata znosił wszystkie trudy życia w ubóstwie, mozole, pogardzie, zapoznaniu, jak wreszcie zakończył swoje życie najhaniebniejszą, i najboleśniejszą śmiercią, aby zadowolić swą miłość ogarniającą wszystkie dusze, by je przekonać o nieskończonej bezgranicznej miłości i zapalić wszystkie serca miłością ich Boga i Odkupiciela. Maryja usłyszała także ostatnie pragnienie, ostatnią skargę i westchnienie Serca Umierającego. Jezusa. Przepełniony już zelżywościami i bólem, lecz jeszcze nie całkiem zaspokojony, Pan Jezus zawołał: Pragnę. Maryja wiedziała, żę było to raczej pragnienie miłości, pragnienie dusz i serc aniżeli jego wyschniętych i omdlałych warg. Wiedziała również, że Jego miłość pragnęła jeszcze większych cierpień, aby pociągnąć do siebie wszystkie serca. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (J 12, 32). Lecz ile dusz opiera się jeszcze urokowi łaski, i czarowi miłości swego Zbawiciela! A tymczasem, cóż więcej mógł On jeszcze uczynić, aby zasłużyć na całą naszą miłość i bezgraniczne przywiązanie? Dlatego Maryja chciałaby poruszyć wszystkie serca i skłonić je, by ukochały Pana Jezusa miłością, prawdziwą i niepodzielną: Chciałaby także porwać te serca, które same nie oddają się Bogu. Ile dusz nie dotrzymuje obietnic chrztu a nawet szczególnych zobowiązań płynących ze ślubów? A jeżeli oddają się, Bogu, czynią to połowicznie dzieląc swoje serce między stworzenia i Boga, który chciałby sam jeden zawładnąć ich sercami i ich miłością, ponieważ z wielu tytułów powinien mieć do nich wyłączne prawo. Matka odwiecznej miłości potęgą swego wstawiennictwa, czułą zapobiegliwością swojego macierzyńskiego Serca i słodką przemocą swojej miłości stara się zdobyć i porwać ludzkie serca dla swojego Syna. Czyż więc Maryja nie współpracowała w dziele pojednania z ofiarą swojego Boskiego Syna? Przez życie prawdziwej żertwy, swoje ofiary i cierpienia,stała się Ona Wynagrodzicielką i Pośredniczką między Bogiem i ludźmi. Wśród niewymownych cierpień uznała wszystkie dusze odkupione śmiercią swego Syna za przybrane dzieci zdobywając prawo do ich miłości, wdzięczności, wierności i przywiązania. Chciałaby je wszystkie zapalić tą miłością, którą gorzało Jej Niepokalane Serce i pociągnąć do Serca swego Syna, Króla, Miłośnika i Oblubieńca czystych dusz. Opór i niewdzięczność ludu wybranego napełniła Ją smutkiem. Szuka więc serc współczujących, które pocieszałyby Pana Jezusa swoją miłością i wiernością.

Słowa Maryi „Ecce ancilla” wyrażały Jej całkowite oddanie się Bogu trwające aż do Kalwarii, pełną ofiarę i całe życie żertwy. Czyż przez to nie oddała Ona bez zastrzeżeń Bożej miłości swego najświętszego, najczystszego i nieskalanego Serca, całego jestestwa i wszystkiego co posiadała, gotowa by się poświęcać, działać, cierpieć zgodnie z wolą i upodobaniem Boga? Mój miły jest mi woreczkiem mirry wśród piersi mych położonym (Pnp 1, 13). Maryja chce przez to powiedzieć, że miłość czyni cierpienia lekkimi, słodkimi a nawet przyjemnymi, chociaż same w sobie są gorzkie i przykre dla naszej natury. Chociaż Boski Oblubieniec, Bóg ukrzyżowany i Oblubieniec krwi obdarza wybranych swoim krzyżem zapraszając do dźwigania go w ślad za sobą, sprawia jednak, że dzięki miłości staje się on lekki. Maryja przyrównuje go do wiązanki mirry przyciskanej do serca, która rozlewa cudowny zapach. Jeżeli jednak niesie się krzyż ciepień i przeciwności nie tylko na ramionach, gdzie Opatrzność go nam włożyła, lecz w sercu, a więc z miłością dzięki miłości, staje się on wiązanką kwiatów. Ta postawa tłumaczy męstwo Maryi na Golgocie. Tak jak Jezus, niosła Ona Krzyż z radością. Czyż Pan Jezus nie pokazał nam także krzyża okolonego płomieniami miłości swojego Serca? Czyż właśnie na Kalwarii przelawszy ostatnią kroplę krwi, nie otworzył swojego Serca, by przyjąć doń nasze i uczynić je na swój wzór gotowymi z miłości do poświęcenia i całopalnej ofiary? Pod krzyżem zdobyła Maryja tę więdzę, która była potwierdzeniem całego życia Pana Jezusa. Nie wystarczy zatem dźwigać krzyż tylko zewnętrznie i z przymusu, lecz trzeba go objąć z miłością, nieść odważnie i radośnie, pragnąc go gorąco jako największego i najpewniejszego skarbu.

Jako Wynagrodzicielka objawiła się Maryja w La Salette. Prosiła wówczas o uczynki wynagradzające. Miała symboliczny ubiór. Szata robocza i narzędzia Męki Pańskiej wskazywały na pokorną i skromną pracę podjętą w duchu wynagrodzenia, wyrzeczenia się własnej woli, ofiary i pełnego poświęcenia, bezgranicznego zdania się na wolę Bożą i dźwiganie krzyża. Na swej szyi niosła krzyż, cierniową koronę, włócznię, młot i obcęgi. Pokazała nam życie żertwy dla zbawienia świata, a zwłaszcza ludu wybranego. Jeśli Maryja opłakiwała grzechy ludu, bluźnierstwa, niezachowanie dni świętych, to jeszcze bardziej gorzko płakała nad niewiernością ludu wybranego. Świadczyły o tym dzieci, którym się objawiła. Ukazując się w La Salette chciała poruszyć nieczułe i oziębłe serca, rozgrzać je i rozpalić miłością Bożą, nakłonić i zachęcić zwykłych chrześcijan do wypełnienia obietnic chrztu świętego, a dusze Bogu poświęcone do wierności względem obietnic wynikających ze ślubów. Tej Matce Niebieskiej, tak tkliwie kochającej i współczującej, szczególne łzy wyciska twardość, nieczułość, niewdzięczność, niewierność, oporność, brak miłości ludu wybranego i dusz Bogu poświęconych, które obsypane łaskami i przywilejami powinny okazywać Panu Jezusowi największą miłość, wdzięczność i wierność. W istocie im większe posiada się prawo, by czegoś się spodziewać i żądać, im uroczystsza i częstsza była obietnica, tym większa jest niesprawiedliwość i dotkiwy ból, jeśli nie dotrzymuje się obietnicy lub spełnia się ją leniwie i niezupełnie. Ziemskie trybunały karzą takie postępowanie. W końcu również Bóg, chociaż łaskawy, miłosierny i cierpliwy, wymierzyć musi sprawiedliwość. Dlatego właśnie Maryja, Matka Miłosierdzia wstawia się jako Pośredniczka szukając dusz i serc, które łagodziłyby słuszny gniew Boga i wstrzymywałyby Jego ramię gotowe do wymierzenia nam kary.

Święty Józef

Święty Józef jest dla nas szczególnym wzorem życia wewnętrznego, ducha wiary, bezgranicznego zdania się na wolę Bożą, czystości oraz miłości ku Jęzusowi i Maryi. Należy do Jezusa i Maryi, jest im całkowicie oddany, poświęca im całe życie i żyje tylko dla nich. Wszyscy troje tworzą jedno serce i jedną duszę. Św. Józef modli się razem z Nimi a jego nieustanna modlitwa staje się coraz bardziej płomienna pod wpływem ich gorliwości. Jest to jedna wspólna modlitwa wznosząca się do Bożego tronu. Podczas pracy towarzyszy mu myśl o Jezusie i Maryi. Dla nich pracuje, a kiedy Jezus był starszy, pracuje razem z Nim. U ich boku i z nimi zażywa spoczynku. Z Jezusem i Maryją prowadzi miłe rozmowy. Czy Jego radością nie są rozmowy o dobroci Boga i cudach Jego miłosierdzia? W życiu wewnętrznym rozważa czyny i słowa Jezusa i Maryi, tajemnice Wcielenia i Odkupienia. O nim powiedzieć można jak o Maryi: Conservabat omnia verba haec corde suo (Łk 2, 51). Zachowywał to wszystko w swoim sercu. O jakże wielka jest jego wiara! Przyjmuje z pokorą i namaszczeniem posłanie anioła wypełniając bohatersko wszystkie nakazy Boga. Z jak wielkim szacunkiem św. Józef odnosi się do Jezusa i Maryi!. Słyszał on słowa anioła: z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło, nazwanym będzie Emanuel, Bóg z nami (por. Mt 1, 20-30). Jakże troskliwie zachowuje on wiarę, którą otrzymał! Za żadną cenę nie sprzeniewierzyłby się swojemu posłannictwu! Nie zatrważa go żadna ofiara. Uchodzi do Egiptu i powraca, jest gotowy na wszystko. Staje się żertwą z Jezusem i dla Jezusa. Dla Niego i dzieła Odkupienia z radości znosi wygnanie, prześladowanie i ubóstwo. A jego czystość! Anioł musi go upewnić, ponieważ tak bardzo lęka się, by Maryi nie narazić na podejrzenie. Lilia jest jego symbolem. Maryja i On czuwają przy Jezusie jak dwaj serafini obok Arki Przymierza. To właśnie dzięki czystości został wybrany przez Boga na przybranego ojca Jezusa i oblubieńca Maryi. Jest on wzorem życia wynagradzającego, świadkiem poniżenia Zbawiciela w żłóbku, Jego cierpień w Egipcie i ubóstwa w Nazarecie. Wszędzie przez troskliwość i miłość stara się wynagradzać Panu Jezusowi cierpienia spowodowane naszymi grzechami. Jego czuła troska o Pana Jezusa w Betlejem, Egipcie i Nazarecie - to akt wynagradzający. W tym wszystkim naśladujemy św. Józefa przez zjednoczenie z Jezusem i Maryją, przez ustawiczną pamięć o Jezusie i żywą troskę o wszystko, co jest związane z Jego służbą a zwłaszcza Mszą świętą, sakramentami i brewiarzem. Z troską również służyć winniśmy Jezusowi w bliźnich, szczególnie zaś w kapłanach, ubogich i dzieciach, Utkwiwszy wzrok w Jezusa mamy widzieć Go zawsze i wszędzie, wypełniając dokładnie każdy obowiązek, nawet najdrobniejszy z miłości ku Niemu i w duchu wynagrodzernia.

Św. Józef był żertwą, podobnie jak Jezus i Maryja. Był nią przede wszystkim w sercu. Jakże ciężkie doświadczenia spadały nań z racji przywileju oblubieńca Maryi i przybranego ojca Jezusa!. W najdoskonalszy jednak sposób poddał się woli i zamiarom Bożym, nawet wtedy, gdy były one niezrozumiałe i trudne do spełnienia. Był podatnym narzędziem w rę-kach Boga dla urzeczywistnienia Jego planów, a zatem doskonałym wzorem życia żertwy. Św. Józef jest wzorem dla kapłana-żertwy, chociaż sam nie miał godności kapłańskiej w ścisłym znaczeniu tego słowa. Któż jednak w czystszych rękach piastował Pana Jezusa? Kto godniej mógł ofiarować Baranka bez zmazy przeznaczonego na całopalenie? Kto wreszcie z większą czcią, żywszą wiarą i czystszą intencją odnosił się do Pana Jezusa? Czyż podczas ofiarowania w świątyni jerozolimskiej nie przez ręce Józefa i Maryi oddał się Pan Jezus Ojcu Niebieskiemu jako żertwa na zadośćuczynienie za grzechy świata? Czy w tym wielkim dniu nie podzielał św. Józef wraz z ofiarą Maryi i Jezusa uczuć i usposobienia żertwy? Posłannictwo św. Józefa było kapłaństwem swoistego rodzaju, a całe jego życie - życiem żertwy.

Święty Jan i Apostołowie

Po Najświętszym Sercu Jezusa do naszych głównych patronów należą: Dziewica Maryja, św. Józef i św. Jan. Św. Jan, apostoł Najświętszego Serca; musi być dla kapłanów Bożego Serca patronem i wzorem. Był on uprzywilejowanym uczniem Pana Jezusa i Jego Bożego Serca. Od momentu gdy usłyszał: SEQUERE ME, przylgnął do Pana Jezusa. Przez trzy lata słuchał Jego słów i nauk, był świadkiem Jego cudów, mocy i miłosierdzia. Pan Jezus darzył go szczególną miłością, dobrocią i życzliwością. Po zakończeniu szczęścia trzyletniego obcowania z Boskim swoim Mistrzem i doświadczeniu licznych oznak jego łaskawości, dobroci i troskliwości usłyszał on powtórne SEQUERE ME - zaproszenie, by pójść za Panem Jezusem do ogrodu Konania, na Drogę Krzyżową i pod krzyż na Golgotę. Podobnie będzie zawsze z nami, zwłaszcza z każdym z nas z osobna i z naszym dziełem w ogóle. Po blaskach i pociechach musi przyjść krzyż, by wypróbować naszą miłość i dać nam łaskę całopalnej ofiary. Kiedy matka Jana i Jakuba prosiła o przywileje dla swych synów, Pan Jezus zadał im pytanie: Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić? Następnie dodał: Kielich mój pić. będziecie (Mt 20, 22-23). Św. Jan pił z kielicha miłości i z kielicha cierpień. Podczas Ostatecznej Wieczerzy zaczerpnął miłość Serca Bożego, a na Kalwarii współczując podzielał cierpienia Jezusa; później sam musiał znosić prześladowanie, męki i wygnanie. Dzięki czystości serca nawiązał nić serdecznej zażyłości z Panem Jezusem, a nad brzegiem jeziora, w przeciwieństwie do innych Apostołów, on jeden Go rozpoznał. Dominus est - to Pan - zawołał. Zgłębiajmy życie i naukę św. Jana, by lepiej poznać Pana Jezusa i by stać się rzeczywiście uczniami i apostołami oraz kapłanami-żertwami Najświętszego Serca. Podążajmy wiernie za Chrystusem aż na Kalwarię, jeżeli tam nas zaprasza.

W Wieczerniku, a zwłaszcza na Kalwarii, św. Jan stał się. wzorom dla Księży Najświętszego Serca Jezusowego. Na gorejącym miłością Sercu Boskiego Mistrza i pod krzyżem stał się żertwą Serca Jezusowego, żertwą miłości i wynagrodzenia. Zapragnął być postulantem, kiedy zapytał Pana Jezusa: Nauczycielu - gdzie mieszkasz (J 1, 38). A przyjęty został, gdy opuścił ojca, sieci i poszedł za Jezusem. Obłóczyny odbyły się w sali biesiadnej, gdzie przywdział szatę godności kapłańskiej. Pouczono go i wyjaśniono mu jak składa się ofiara Mszy świętej, która według słów: Hoc facite in meam commemorationem (Łk 22, 19) jest pamiątką Wieczerzy Pańskiej, Męki i śmierci Pana Jezusa. Św. Jan złożył profesję przy boku Matki, tej Najświętszej żertwy, Matki, która sama stała się najświętszą, najdoskonalszą i najdroższą żertwą po swym Boskim Synu. Tam właśnie jego dziewicza dusza przylgnęła na zawsze do oblubieńca czystych dusz. Św. Jan kroczył męczeńską drogą Baranka, który ofiarował się dobrowolnie i wytrwał na niej z samego siebie złączył z nieskończenie świętą i drogocenną ofiarą swego Pana i Mistrza, nie żądającego od ucznia przedwczesnej śmierci, lecz życia długiego, twardego, żmudnego i pełnego ufności; życia wyniszczenia z miłości. Św. Jan był pierworodnym synem Kościoła i jego przedstawicielem w dniu, w którym się narodził. Razem ze św. Janem Maryja zaadoptowała wszystkie dzieci Kościoła, a Bóg Ojciec uznał je za braci i współdziedziców swego jedynego i umiłowanego Syna. Wyjdźcie, córki jerozolimskie - mówi Pismo św. Spójrzcie na Króla Salomona w koronie, którą ukoronowała go jego matka (bezbożna synagoga) w dniu jego zaślubin (Pnp 3. 11). Wrogowie Pana Jezusa z drwiną mówili na Kalwarii: Patrzcie, oto zaślubiny Syna królewskiego, nie wiedząc, że Pan Jezus rzeczywiście odwieczną miłością zaślubił na krzyżu Kościół swoją oblubienicę. Zaślubiał go w cierpieniach i mękach. Przyozdobił swoją najdroższą Krwią, ubogacił nieprzebranymi skarbami swoich zasług, by nimi uposażyć swoje dzieci dając im życie, siłę i wzrost, karmić je swoimi ranami a zwłaszcza raną otwartego Serca, chronić je w tym Boskim przybytku oraz rozgrzać przy tym gorejącym ognisku świętej, czystej i niebiańskiej miłości. Kolebką Kościoła była Golgota. Okres od obłóczyn do profesji nie był długi. Św. Jan jednak odbył nowicjat, czas próby, w którym wiele się nauczył, postąpił w cnocie, czystości i doskonałości, a rozum ludzki nie zdoła pojąć ile zniósł cierpień serca i duszy. Tam św. Jan zrozumiał do czego zdolna jest prawdziwa, święta i czysta, miłość Boga. Pojął, że miarą tej miłości jest miłość bez miary. Tak o tym pisał: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). W wieczór ustanowienia Sakramentu Ołtarza zobaczył jak Pan Jezus oddał się, cały w sposób cudowny i tajemniczy, a następnego dnia był świadkiem bolesnej żertwy na krzyżu. Przez swoją obecność, wierność, i wytrwanie dał otwarcie świadectwo, że znał Pana Jezusa, był i pragnie pozostać Jego uczniem. W owej godzinie tak uroczystej i wzniosłej św. Jan w swoim sercu pełnym miłości, wdzięczności, współczucia i gorliwości złożył najświętsze obietnice na przyszłość. Podjął zdecydowane postanowienie, że nigdy i w żądnym wypadku nie opuści Pana Jezusa i nie wyrzeknie się Jego nauki i dla Niego żyć i umierać będzie. Te obietnice i publiczne wyznanie, że był Jego uczniem uczynił wobec umierającego Baranka-Żertwy, całopalnej ofiary miłości. W zamian otrzymał Serce swojego Pana i Boga, Serce, które po śmierci chciało jeszcze być zranione i otwarte,. by móc przelać ostatnią kroplę krwi za swoją oblubienicę Kościół święty. Zaiste czy Serce Chrystusa nie pałało tam miłością, jak objawiło to później swojej służebnicy św. Małgorzacie Marii? Czyż nie tam właśnie zostało zranione i otwarte, a z rany tej wypłynęła krew i woda? Czy nie było Ono okolone i nasycone cierniami zniewag, cierpień i bólu, niewdzięczności i zaślepienia swojego ludu, cierniami niewierności i tchórzostwa swoich przyjaciół i uczniów oraz niewdzięczności dusz, które aż do końca świata nie będą chciały uznać tej niezmierzonej miłości i z niej korzystać, ani odpowiedzieć na nią wdzięcznością i wzajemną miłością? W Wieczerniku św. Jan zobaczył jak Pan Jezus był ofiarnikiem i żertwą i jak tę rolę powinien spełniać każdy prawdziwy kapłan, zgodnie ze słowami Pana: To czyńcie na moją pamiątkę. Tę samą myśl wyraża św. Paweł mówiąc: Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie (1 Kor 11, 26) tzn., że winniśmy ją głosić nie tylko słowami, lecz także czynem i rzeczywistością ofiarując samych siebie jako żertwy w zjednoczeniu z odwiecznym Kapłanem, prawdziwym Pośrednikiem i Pojednawcą między Bogiem i ludzkością. Ecce sacerdos magnus. Tych słów używa Kościół czcząc pamięć swoich kapłanów i pasterzy. W Starym Testamencie kapłani byli tylko ofiarnikami, w Nowym są zarazem kapłanami i żertwami jak kapłan nad kapłanami, który jest ich wzorem. Powinni oni zjednoczyć się z Barankiem bez skazy, który pragnie ofiarować się przez ich ręce. Mogą tak jak.w: Tomasz włożyć niejako swoje palce w rany, a ręce w otwarty bok Zbawiciela. Mogą nie tylko wejść do nieprzebranego skarbca miłości i miłosierdzia Zbawiciela, lecz także czerpać z niego w nadmiarze dla siebie i bliźnich, dla tych wszystkich, którzy są powierzeni ich pieczy, dla dobra Kościoła wojującego i cierpiącego oraz dla chwały Kościoła triumfującego. Św. Jan w Wieczerniku właśnie i na Kalwarii otrzymał dobrą formację jako pierwszy Kapłan - żertwa Najświętszego Serca.

Podczas profesji przyrzeka się posłuszeństwo swoim przełożonym, którzy są zastępcami Pana Jezusa i rozkazują w Jego imieniu. Są oni zwierzchnikami widzialnymi, podczas gdy On jest głową niewidzialną. Kto was słucha, Mnie słucha (Łk 10,16) - powiedział Pan Jezus swoim Apostołom i uczniom przed odejściem do Ojca. Lecz do św. Jana rzekł: Ecce mater tua! (J 19, 27). Pierwszym obowiązkiem syna wobec matki jest posłuszeństwo, szacunek i synowska miłość. Do Maryi zaś powiedział: Ecce filius tuus! (J 19, 26). Maryja najczystsza i najświętsza Matka Jezusa stała się matką dla Jana. Miał on zamiast Jezusa znaleźć w Niej swoją doradczynię i pocieszycielkę, ona natomiast miała mu zastąpić Pana Jezusa. Oboje nieść mieli sobie wzajemną pomoc. On miał być dla Maryi wiernym synem, troszczyć się o Nią i otaczać Ją opieką, a obdarzony kapłańską godnością udzielać Jej sakramentów, zwłaszcza Komunii świętej. Maryja widziała Jezusa w Jego umiłowanym uczniu, w uczniu Najświętszego Serca. Jan natomiast w Maryi, Najświętszej Matce swego Boskiego Pana i Mistrza, będącej teraz także jego matką, którą czcił i rzeczywiście kochał jak rodzoną matkę, widział Jezusa. Reguły zostały mu przekazane słowem i przykładem przez jego Pana i Mistrza podczas trzyletniego nowicjatu. W tych trzech latach miał przed oczyma samego Pana Jezusa, żywą, najświętszą i najdoskonalszą regułę, którą musiał zgłębiać i wzorować się na niej, by stać się prawdziwym uczniem Pana Jezusa prawdziwym kapłanem-Żertwą. W dniu Pojednania, Męki i śmierci Boga-Człowieka, paschalnego Baranka, który oddał się w ofierze, ten regulamin życia, ta nauka i święta Reguła zajaśniała pełnym blaskiem. Tam znalazła swoje całe urzeczywistnienie, pełną wartość i doskonałość. Wyciśnięta została na niej ostatnia pieczęć. Tam św. Jan zrozumiał lepiej niż w Wieczerniku, dokąd posunęła się miłość jego Boga. A widząc cenę okupu za dusze pojął jak wielką wartość mają one w oczach Bożych. Zaczął wówczas rozumieć jakie królestwo przyszedł założyć Mesjasz a mianowicie królestwo miłości i jakie reguły, prawa i konstytucje winny być zachowywane w królestwie takiego władcy. A to, czego jeszcze nie pojmował, obiecany Duch Święty miał później dopełnić. Co więcej św. Jan usłyszał te Reguły dokładnie sformułowane w siedmiu ostatnich słowach Zbawiciela na krzyżu, jako testament Serca Jezusowego ogłoszony konającymi wargami. Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 24). Te słowa Boga, okrutnie prześladowanego przez swoje stworzenia, udręczonego, umęczonego, wzgardzonego, zelżonego, skazanego na śmierć wyrażające miłość, przebaczenie, słodycz, miłość nieprzyjaciół i zapomnienie o sobie są właśnie prawdziwą regułą, całym prawem dla uczniów, naśladowców i żertw. Pan Jezus nie znieważał wcale tych, którzy obrzucali go obelgami, nie groził katom, lecz modlił się za swoich wrogów, odpłacając im dobrem za nienawiść i prześladowanie. Dziś ze Mną będziesz w raju (Łk 23,42). Drugie słowo skierowane zostało do skruszonego łotra, wiszącego obok Pana Jezusa, który otrzymał pierwsze łaski Jego Męki i śmierci. Był to znowu przejaw miłości, miłosierdzia i dobroci, które nie wykluczają nikogo, nawet największego grzesznika, jeśli jest pokorny i skruszony, wyznaje swe winy i uznaje, że powinien zachować nadzieję aż do ostatniego tchnienia. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył. A jednak jeden z Apostołów popadł w rozpacz, gdy rzezimieszek trudniący się rozbojem na drogach został świętym. Niewiasto, oto syn twój, Oto Matka twoja (J 19, 26-27). Wyjaśniliśmy już, czym były te słowa i co zamierzały wyrazić. Czyż nie świadczą one ponadto o wspaniałomyślnej miłości poświęcającej wszystko i nic nie zatrzymującej dla siebie, nawet tego, co najdroższe. Czyż nie są dowodem miłości, która odrywa się od wszystkiego, że przez krzyż śmierć staje się uboga, aby ubogacić drugich. Dziewicy nad dziewicami oddał pan Jezus za syna ucznia dziewicę, a nieskazitelnemu uczniowi za matkę najczystszą lilię. Oto jest lekcja najwznioślejszej czystości. Pragnę (J 19, 28). Czego pragnął Pan Jezus? Chwały swojego Niebieskiego Ojca, wynagrodzenia, wypełnienia woli Bożej, zbawienia i odkupienia dusz. Łaknął gorąco miłości serc, pragnął być poznany i kochany przez ludzi; Jego Serce pałało jednak jeszcze bardziej pragnieniem obelg i zniewag dla zbawienia dusz. A czyż pragnienie Jego żertw może być inne niż Jego Serca? Czyż nie powinny one troszczyć się o to, by złagodzić i ugasić, pragnienie Serca Jezusowego? Błogosławieni są ci, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, ponieważ będą nasyceni. Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 15, 34). Kto jest żertwą, musi nią być we wszystkim, a nic tylko w jednej rzeczy. Nie tylko powinien wynagradzać ciałem; lecz także wszystkimi władzami serca i ducha i przyjąć wszystko, co zesłać zechce sprawiedliwość Boża. Nawet opuszczenie, to największe z cierpień, ma przyjąć z poddaniem z ręki lub raczej z Serca swojego Boga i znosić je z czystej miłości w duchu wynagrodzenia i zadośćuczynienia. Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana (Mt 10, 24). Jeżeli tak bolesne jest, poczucie opuszczenia przez ludzi, przyjaciół i braci; to jeszcze bardziej dotkliwe poczucie opuszczenia i zapomnienia przez samego Boga. Pozostać wówczas wiernym i wytrwałym, to znak prawdziwej i czystej miłości, która jedynie ma wartość w oczach Boga i może przejednać Jego obrażoną sprawiedliwość oraz przynieść pociechę Sercu naszego Mistrza i Oblubieńca. Wykonało się (J 19, 30). Miłość Zbawiciela wykorzystała wszystko, wszystkiego dokonała, wycierpiała wszystko i wszystko oddała. To Consummatum est (J 19, 30) spotyka dusze i ludzkie dzieła. Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23, 46). Pierwszymi słowami Pana Jezusa były ECCE VENIO. A cóż czynił On od pierwszej chwili swego Wcielenia aż do śmierci? Wypełniał właśnie wolę swego Ojca Niebieskiego, poświęcał się cierpiąc z miłością w imię Bożej, nieskończonej, wiecznej i niepojętej miłości. I wy również złóżcie w ręce Boga swój umysł ze wszystkimi władzami, swoje ciało, siebie całego, swoją przyszłość i przeszłość powierzając je Sercu waszego Boga i Mistrza, będącego waszym Wzorem, Odkupicielem, Przyjacielem i Ojcem, Bratem i Oblubieńcem. Na tym właśnie polega bezgraniczne oddanie się Żertw Serca Jezusowego, na wzór pierwszej, najświętszej i najprzyjemniejszej żertwy paschalnego Baranka Nowego Przymierza, złożonego z miłości w całopalnej ofierze dla chwały Ojca Niebieskiego, zbawienia dusz i odkupienia ludzkości. Powyższe, Reguły otrzymał św. Jan pod krzyżem i przyrzekł zachowywać je z czystej i wdzięcznej miłości do swojego Mistrza. Sacrificabo hostiam laudis et nomen Domini invocabo (Ps 116, 17; Wlg 115). Św. Jan często odnawiał swój ślub, swoje przyrzeczenie i profesję oraz z niestrudzoną gorliwością przekazywał te pouczenia i prawo prawdy nowemu Kościołowi, oblubienicy swojego Boga i Mistrza. Każde jego słowo, wszystkie listy i ewangelia tchną tą miłością, wzbudzoną przede wszystkim w Wieczerniku i pod krzyżem na Golgocie, którą płonęło jego serce. A miłość ta była tak gorąca, że jej święty i czysty płomień przewyższył i przytłumił żar wrzącej oliwy, do której został wrzucony dla imienia Pana Jezusa. Aż do późnej starości głosił św. Jan bez wytchnienia miłość, dobroć i miłosierdzie Boga będące prawem Nowego Przymierza. Teraz jeszcze Eucharystia i krzyż są dwoma tymi samymi źródłami, z których wypływają strumienie miłości, łaski i miłosierdzia Boskiego Serca Jezusa, strumienie niewyczerpanych zasług Jego krwi, Męki i śmierci. To właśnie o Kalwarii powiedział Prorok: Pozwolił mu miód wysysać ze skały i oliwę z najtwardszej opoki (Pwt 32, 13). A na innym miejscu Wy zaś z weselem wodę czerpać będziecie ze zdrojów zbawienia (Iz 12, 3).

Św. Piotr jest dla nas wzorem głębokiej wiary i miłości. Wiarę swoją zamanifestował wyznając publicznie bóstwo Pana Jezusa: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego (Mt 16, 16). Właśnie wówczas przyrzekł mu Pan Jezus prymat mówiąc: Ty jesteś Piotr (czyli Skała) i na tej Skale zbuduję Kościół mój (Mt 16, 18). Od tej chwili widzimy jak zawsze pierwszy wyznaje swą wiarę z wyjątkiem wieczoru Męki Pańskiej, kiedy miał moment słabości. Miłość swoją wyraził po zmartwychwstaniu potrójnym wyznaniem: Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21, 16), a Pan Jezus Powierzył mu wtedy owczarnię swojego Kościoła mówiąc: Paś baranki moje. Paś owce moje (J 21, 15 i 17). Naśladujmy wiarę i miłość św. Piotra, które były dla niego natchnieniem do pełnej gorliwości, odwagi, ducha ofiary i całopalenia. On także umarł na krzyżu, aby odwdzięczyć się Panu Jezusowi miłością za miłość i ofiarą za ofiarę. Św. Andrzejowi przypadło również w udziale wielkie szczęście, by ponieść śmierć jako żertwa, na krzyżu za naukę swego Pana i Mistrza. Kiedy ujrzał krzyż, narzędzie swego męczeństwa i śmierci, zawołał: O dobry krzyżu, bądź pozdrowiony! Na krzyżu bowiem w całopalnej ofierze została złożona najdoskonalsza żertwa zbawcza, na krzyżu także i przez krzyż powinny umierać żertwy Nowego Przymierza składając siebie w całopalnej ofierze. Jeśli kto chce pójść za Mną - powiedział Pan Jezus - niech weźmie krzyż swój… (Mt 17, 24). Zrozumiał to św. Andrzej, naśladujmy więc jego wspaniałomyślność. Św. Jakub, na równi ze swoim bratem Janem został zaproszony, by pić kielich swego Boskiego Mistrza. On pierwszy spośród uczniów miał szczęście oddać życie jako żertwa za naukę Zbawiciela, dla Jego imienia i z czystej ku Niemu miłości. Ze świętym Tomaszem przystąpmy do Serca Pana Jezusa. Nie poprzestawajmy na włożeniu w nie ręki, lecz złóżmy tam całe nasze serce i całą duszę, aby ożywić się duchem miłości i całopalnej ofiary. Naśladujmy wreszcie żarliwość i wierność wszystkich apostołów, a zwłaszcza wielkiego Apostoła św. Pawła, który słowem i czynem w doskonały sposób pouczał o całopalnej ofierze i miłości Pana Jezusa.

Św. Magdalena i święte niewiasty

Św. Magdalena jest wzorem szczerej i prawdziwej miłości, płynącej z najdoskonalszej skruchy. Od chwili swego nawrócenia odznacza się ona wspaniałomyślnością. Rzucając się, do stóp Pana Jezusa wylewa obfite łzy, a łamiąc wszelkie względy ludzkie ofiaruje Mu najdroższe wonności. Jest już ona duszą naprawdę kochającą, która bez zastrzeżeń oddaje się Panu Jezusowi i odtąd pójdzie za Nim i służyć Mu będzie wiernie. Pan Jezus jest dla niej wszystkim. Trzyma się stóp Chrystusa i to jej wystarcza. W Betanii nie krząta się, by usługiwać Panu Jezusowi, lecz wpatrzona w Niego cała zamienia się w słuch, bo kto ma Chrystusa posiada wszystko. Marta i Maria to dwie kochające dusze, które w odmienny sposób okazują swoją miłość. Marta jest czynna, a Maria kontemplacyjna, lecz obie są dla nas wzorem. My wszyscy również mamy łączyć kontemplację z działalnością. — Marta i Maria troszczą się stale o Pana Jezusa i Apostołów. Są wierne Jezusowi w doświadczeniach i razem z Nim stają się żertwami. Za Nim idą na Kalwarię dzieląc z Nim cierpienia i dla Niego znoszą upokorzenia i zniewagi. Magdalena nie zna trwogi i wahania. Stoi u stóp krzyża z Najświętszą Dziewicą, św. Janem, a zroszona krwią Jezusa zbiera jej najdroższe krople. Na pogrzeb Jezusa przynosi całun i wonności. Wielka Sobota trzyma ją z dala od grobu, lecz w pierwszej godzinie po upływie szabatu powraca szukając Jezusa Ukrzyżowanego. Magdalena i święte niewiasty są dla nas wzorem w poszukiwaniu Jezusa. I my szukajmy Go zawsze i wszędzie nie po to, by Nim się cieszyć i zyskać od Niego darmowe i nadzwyczajne łaski, lecz aby zrozumieć Jego miłość oraz naśladować Jego przykład i razem z Nim złożyć nas samych w całopalnej ofierze. Anioł powiedział do świętych niewiast: Wy się nie bójcie! Bo wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego (Mt 28;5). My także nie mamy się czego obawiać. Jeżeli bowiem szukamy Jezusa Ukrzyżowanego, nie możemy zbłądzić. Noli me tangere. Nie zatrzymuj Mnie (J 20, 17): powiedział Jezus. Żąda On od nas miłości czystej i bezinteresownej. Chce, abyśmy przyjmowali oschłości a szukając Go potrafili się obywać bez Jego serdecznej obecności. — Tak jak Magdalena szukajmy Jezusa z niestrudzoną miłością. Skoro nie zawsze możemy obcować z Jezusem na modlitwie, nauczmy się Mu służyć w osobach Jego braci. Pan Jezus powiedział bowiem do Magdaleny, aby poszła do Jego braci i doniosła o Jego zmartwychwstaniu (por. Mt 28, 7 i 10). Szukajmy wiernie Pana Jezusa i nie opuszczajmy Go już nigdy z powodu strachu, zniechęcenia, naszego przeszłego życia, pokus czy prześladowań. Inne święte niewiasty ewangeliczne, zwłaszcza Maria Salome i Maria Kleofasowa, są także godnymi podziwu wzorami pełnego oddania się Jezusowi, gorliwości w Jego służbie i wierności aż do Kalwarii.

Św. Ignacy, św. Franciszek Ksawery, św. Jan Berchmans

Św. Ignacy jest naszym opiekunem. Nasze dzieło pochodzi z jego dzieła. Nie powinniśmy zapominać o jego uroczystości. Pan Jezus znajduje upodobanie, aby w jego święto obdarzać nas jakąś łaską. Św. Ignacy jest wzorem płomiennej gorliwości o chwałę Bożą. Czynił on wszystko, by oddać Bogu odebraną Mu chwałę i zdobywać dusze, które by Go czciły i kochały. My także powinniśmy mieć gorące pragnienie, by wynagradzać Sercu naszego Zbawiciela przez gorliwą służbę i zdobywanie dla Niego dusz ludzkich. Św. Franciszek Ksawery jest potężnym opiekunem naszych misjonarzy. Nie zapominajmy za nich modlić się do niego. Św. Jan Berchmans jest wzorem dla naszych młodych zakonników, na równi ze św. Alojzym Gonzagą i św. Stanisławem Kostką. Nie wzgardził on wprawdzie tak jak oni książęcą koroną, lecz do wysokiej świętości doszedł przez wypełnianie wszystkiego, nawet rzeczy najzwyklejszych w sposób nadzwyczajny kierując się pobudkami nadprzyrodzonymi, duchem żywej wiary, czystą miłością Boga i najczystszą intencją, pomny na obecność Bożą w ścisłej i nierozerwalnej łączności z Panem Jezusem. W tym wszystkim stał się dla nas wspaniałym przykładem. Jego życie chociaż krótkie, lecz tak bogate w cnoty i zasługi, wzniosło się przed tron Boży jako przyjemna, całopalna ofiara wiernego wypełniania obowiązków oraz czystej i szlachetnej miłości. Jest on wzorem dla wszystkich, którzy przygotowują się do zaszczytnej godności kapłańskiej, jak również dla tych, którym w udziale przypadło szczęście powołania do życia zakonnego. Za swoje powołanie był ogromnie wdzięczny. Jak bardzo je cenił i kochał z jaką miłością i synowskim zaufaniem był przywiązany do swojego świętego Zakonu! Zrozumiał on w pełni słowa Pana Jezusa skierowane kiedyś do Apostołów: Nie wyście Mnie wybrali, ale ja was… (J 15,16). św. Jan Berchmans powinien być czczony w nowicjacie i w szkołach apostolskich oraz brany przez braci za wzór w ich pracy i zajęciach. Niech przypominają sobie jego punktualność, radość, miłość i gorliwość z jaką wykonywał najzwyklejsze czynności jak czuł się szczęśliwy, a nawet niegodny, kiedy w swoim życiu mógł oddać jakąś przysługę kapłanom swojego zakonu. Szczęśliwi są ci zakonnicy, którzy jak on mogą umierać z sercem przepełnionym ufnością i radością, ze świętymi Regułami według których będą sądzeni jako oddane dzieci Maryi i wierni przyjaciele Krzyża. Szczęśliwi ci, którzy podobnie jak św. Jan Berchmans znaleźli za życia swoją radość, rozkosz, moc i swoje wszystko w modlitwie do Maryi, w krzyżu Zbawiciela i w zachowywaniu Reguł oraz wypełnianiu swoich obowiązków. Szczęśliwi wreszcie ci, którzy służyli Bogu w czystości ciała, duszy i serca, z pokorą i nieufnością wobec siebie samych, z czystą i nadprzyrodzoną miłością oraz poszli za Jezusem, swoim Mistrzem drogą cierpienia i ofiary, szukając jedynie chwały Bożej i zbawienia dusz. Śmierć taka ma wielką wartość w oczach Boga. I oni także usłyszą to zaproszenie: chodź sługo wierny odebrać swoją nagrodę. To właśnie wierność Regule i obowiązkom wyniosła św. Jana Berchmansa i wielu innych na wyżyny chwały w niebie, chociaż w oczach świata nie dokonali żadnych głośnych czynów, ponieważ w oczach Boga tylko serce, wola i intencja mają wartość i zasługują na nagrodę.

Święci Serca Jezusowego

Św. Michał jest godnym podziwu chorążym Serca Jezusowego. On przygotowuje Królestwo Bożego Serca. Módlmy się o to do niego. Św. Jan Chrzciciel sam nazywał się przyjacielem Oblubieńca i jest jednym ze świętych najdroższych Sercu Jezusowemu. Św. Augustyn jest doktorem Bożej miłości. Św. Franciszek Salezy założył zakon Wizytek, by nieść pociechę Sercu Jezusowemu. Św. Franciszek z Asyżu nosił stygmaty Zbawiciela i gorąco je kochał. Św. Gertruda, św. Mechtylda i św. Małgorzata Maria były zaufanymi powiernicami Najświętszego Serca Jezusowego. Wszyscy ci święci są naszymi wzorami, opiekunami i przyjaciółmi. Codziennie powinniśmy się z nimi jednoczyć, aby czcić, kochać, pocieszać i wzywać Boże Serce

CZĘŚĆ TRZECIA

ŚLUBY I ŻYCIE ZAKONNE

Wiadomości ogólne

Ślub jest uczynioną Bogu dobrowolną obietnicą spełnienia czynu lepszego, którego nie wymaga zwykłe życie chrześcijańskie. Śluby zakonne dają fundament nowemu stanowi życia, a społeczności zakonne tworzą wyborową formację złożoną z zespołu osób wybranych z ludu chrześcijańskiego. Ich powołanie do istnienia zapowiedział Pan Jezus dając odpowiedź młodzieńcowi, który zapytał, co należy czynić, aby być doskonałym. Brzmi ona: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz i chodź za Mną (Mt 19, 21). Stan zakonny jest stanem doskonałości, a przynajmniej stanem, w którym dąży się do jej zrealizowania. Pan Jezus wskazuje, że jest on uwarunkowany opuszczeniem rodziny, czystością życia, wyrzeczeniem się dóbr, by żyć w ubóstwie, posłuszeństwie dla Pana Jezusa lub Jego zastępcy. Pan Jezus powołuje osobiście i w specjalny sposób tych, których przeznacza do tego stanu. Powołanie zakonne jest więc wielką łaską, objawem szczególnego wyboru ze strony Pana Jezusa do Jego straży honorowej. Stanowią oni stan rycerski w Kościele. Profesja zakonna będąc zaszczytem, jest także ważnym aktem, który powinien być przygotowany i przemyślany, ponieważ nakłada obowiązki i odpowiedzialność. Złożenie profesji jest niepodzielnym i bez zastrzeżeń poświęceniem się Bogu oraz zobowiązaniem do naśladowania Chrystusa przez praktykę rad ewangelicznych. Rady te przeciwstawiają się potrójnej pożądliwości pociągającej ludzi do grzechu. Są one także zarazem środkiem zaradczym i wynagrodzeniem. Śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa formalnie decydujące o istnieniu stanu zakonnego są wspólne dla wszystkich instytutów, lecz ich praktyczne zastosowanie różni się zależnie od specyficznego celu wytkniętego przez poszczególne zgromadzenia. Księża Najświętszego Serca Jezusowego niech zrozumieją, że doskonałość im właściwa polega na wiernym zachowaniu przepisów, które określają znaczenie, zakres i praktykę złożonych przez nich ślubów zgodnie z celem ich powołania. Śluby zatem składać i zachowywać powinni we właściwym im duchu miłości i całopalnej ofiary.

Ślub ubóstwa

Ubóstwo, oderwanie się od stworzeń i wyrzeczenie są niezbędnymi warunkami zjednoczenia z Najświętszym Sercem Jezusa oraz życia miłości i całopalnej ofiary. Aby wznieść się w górę, trzeba oderwać się od ziemi. Troska o rzeczy doczesne jest przeszkodą w modlitwie i w życiu wewnętrznym: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 3). Dobrowolne ubóstwo przeciwstawia się gruntownie pożądliwości oczu. Jest ono zarazem środkiem zaradczym i wynagrodzeniem. Pan Jezus miłuje tych, którzy z własnej woli stali się ubogimi. Ukochaniem ubóstwa św. Franciszek zasłużył sobie na tkliwą miłość Zbawiciela. Ubóstwo było dla św. Franciszka królową i panią. Sztuka chrześcijańska uwieczniła ich zaślubiny (Asyż, Chantilly). Św. Franciszek - mówił Bossuet - był najbardziej gorącym, szaleńczym i rozpaczliwym miłośnikiem ubóstwa, ośmielam się twierdzić, jaki kiedykolwiek istniał. w Kościele. Ubóstwo niesie ze sobą nieprzebrane skarby. Przynosi wolność, ponieważ usuwa liczne hamujące przeszkody i kruszy krępujące więzy. Nie ma już wówczas kłopotów materialnych, które odwodzą myśl od Boga i przesłaniają pamięć o wieczności. Meliorem appetunt patriam, id est, coelestem (Hbr 11, 16). Przynosi zjednoczenie z Bogiem. Serce należy bowiem już całe do Mistrza, a nie znajdując nic godnego miłości na ziemi przepełnione jest słodyczą Bożą. Przynosi pokój. Bo czymże niepokoić się będą ci dobrowolni ubodzy? Czyż można im cokolwiek odebrać, skoro do niczego się, nie przywiązują? (Bauthier). Przynosi radość. Czyż nie można powiedzieć, że ci wydziedziczeni z ziemi mieszkają już w niebie? Żyją oni jakby w przededniu wiecznej radości (św. Wawrzyniec Justynian). Ubóstwo ochroną życia zakonnego. Zawsze i wszędzie oziębłość i upadki są skutkiem lekceważenia tej cnoty.

Istnieje ubóstwo rzeczywiste (franciszkanie i wszystkie zakony żebrzące) i ubóstwo zależności (benedyktyni, jezuici itd). W naszym Zgromadzeniu zachowujemy zwłaszcza to drugie, a jeżeli tak zrządzi Opatrzność, często także pierwsze. Przypomnijmy najpierw zasadnicze punkty, które nas obowiązują. - Niczego nie brać, niczego nie dawać i nie przyjmować w podarunku, nie kupować ani pożyczać bez pozwolenia. - Unikać wystawności i zbytku. - Zadowalać się, pożywieniem prostym i skromnym ubiorem. - Nie gubić i nie niszczyć używanych przedmietów. - Unikać także straty czasu, co stać się może grzechem przeciw ślubowi ubóstwa (Maynard). Czas bowiem jest skarbem, który nie należy do nas. Powinien być on wykorzystany z wielką sumiennością, zgodnie z zamierzeniem przełożonych i upodobaniem Bożym, jako nasz wkład ofiarny i cenny element wynagrodzenia dla Najświętszego Serca Jezusa. - Nie zapominać, iż palenie tytoniu bez pozwolenia przełożonych lub ponad to pozwolenie narusza ślub ubóstwa. - Naruszyć również można ubóstwo spożywając poza wspólnymi posiłkami owoce lub inne pokarmy, w domu czy też w ogrodzie. - Co do skłonności wewnętrznych: nie przywiązywać się zbytnio do rzeczy danych nam do użytku; nie pragnąć wcale i nie szukać zachłannie wygód; nie żalić się z goryczą, gdy czegoś nam braknie, jeżeli czegoś nam odmówiono albo coś zabrano.

  • dyrektorium_duchowe.txt
  • ostatnio zmienione: 2023/03/23 15:03
  • przez zkhuber