ks. Krzysztof Zimończyk SCJ
Realizujmy wezwanie Ojca Dehona do pokuty
(kazanie na Środę Popielcową)
Już Środą Popielcowa. Czas płynie szybko. Jeszcze nie dawno, zgodnie z polską tradycją, ustawione były w naszych kościołach szopki. Dziś czas Wielkiego Postu. Dobrze wiemy, ile przygotowań i serca każdy wkłada, by przygotować się do świąt Bożego Narodzenia. Z takim samym zapałem rozpoczynamy od Środy Popielcowej przygotowanie naszej duszy i serca do świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Czas jest dłuższy, szczególny i wyjątkowy.
Rozpoczniemy 40-dniową wędrówkę razem z Panem Bogiem na wzór tej, którą dawno temu przebyli Izraelici wychodzący z Egiptu. Oni szli przez pustynię czterdzieści lat. Zgodnie z Bożą obietnicą doszli do celu - do Ziemi Obiecanej. Nie byt to czas łatwy, ale odkryli, że Bogu naprawdę na nich zależy, że troszczy się o nich. Tak samo możemy wyobrazić sobie czas Wielkiego Postu, który przed nami. Wyruszamy, by Pan Bóg wyprowadził nas z niewoli. Trochę innej niż wtedy, bo bardzo osobistej - z niewoli naszego grzechu.
W czasie Wielkie Postu chcemy z pokorą uznać grzeszność swojego postępowania i za grzechy swoje pokutować. Nawet najwięksi święci nie byli wolni od grzechów, od zła. Założyciel Księży Sercanów, dziś kandydat na ołtarze, z pokorą o swoim życiu powie: „Przejmuje mnie głębokie uczucie upokorzenia i pokuty! Ileż zła dokonałem, nawet w samym życiu zakonnym! Ileż dobra zaniedbałem. Jakże opłakania godne są tego następstwa. O ileż bardziej Zgromadzenie mogłoby być zaawansowane, a jego owoce obfitsze!”.
Całe jego życie nacechowane będzie pragnieniem zadośćuczynienia Bogu za popełnione grzechy: swoje i innych ludzi. W jednym ze swoich rozważań napisze: „Nasz Pan daje mi łaskę wnikliwego rozeznania tematu konieczności pokuty. Całe Jego życie było pokutą. Płakał w żłóbku, przy obrzezaniu, w Egipcie. Często musiał płakać w Nazarecie nad grzechami ludzkimi. Płakał podczas swych rekolekcji na pustyni, w Getsemani i na Kalwarii. Łączę się z Jego łzami, jak również ze łzami Maryi, Magdaleny i wszystkich pokutników. Przyoblekam się tymi łzami, aby uzyskać miłosierdzie. Muszę zostać świętym. Tego wymaga moje posłannictwo, a łaski, jakie otrzymałem, są środkiem do tego. Bardzo obraziłem Boga. Sprawiłem, że nasz Pan i Jego święta Matka płakali. Pozostaje mi pokutować do końca moich dni. Przepraszam, Panie! Przepraszam za siebie, za moją ojczyznę, za wszystkich bliskich. Miłosierdzie Twoje jest nieskończone”.
A w innym miejscu będzie zachęcał: „Opłakujmy nasze winy, opłakujmy winy naszych braci, tym bardziej, że są nieczuli. Płaczmy nad cierpieniami, jakie wyrządzili Boskiemu Barankowi, który za nich poniósł śmierć. To nie są łzy urazy, łzy miłości własnej, zniechęcenia, łzy ludzi, którym obiecane było szczęście. Są to serdeczne łzy skruchy. Opłakujmy nasze osobiste grzechy, naszą oziębłość i stałe powracanie do zła. Płaczmy nad świętokradztwami i profanacjami eucharystycznymi, nad codziennymi bluźnierstwami złej prasy, nad wzrastającą niemoralnością. Płaczmy z powodu win, które najbardziej zasmucają Serce Jezusa, nad obojętnością i niewdzięcznością dusz, które zapominają o Jezusie, o Jego miłości, które trwonią łaski swego powołania, które nieczułe są na ponawiane wezwania i napomnienia łaski”.
Za chwilę na kapłan posypie nasze głowy popiołem. To nie tylko bezduszna ceremonia, ale najgłębsza prawda życiowa, mówiąca o przemijalności naszego życia i potrzebie pokutowania za popełnione zło. To wezwanie do pokuty, które chcemy potraktować na serio. W wielkopostna drogę pokuty nie ruszamy sami, w pojedynkę, ale tę drogę podejmuje cały Kościół. Będziemy czynić pokutę za grzechy, razem się modlić, rozważając Drogę Krzyżową i Gorzkie żale. To wszystko ma nam pomóc w tym, by Pan Bóg w sakramencie pojednania nawrócił nasze serca, byśmy przylgnęli bardziej do Niego. Co najważniejsze, byśmy na nowo odkryli, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, które On bardzo kocha.