saint-quentin

SAINT-QUENTIN

…Saint Quentin, 1871-1917. Spędziłem tam większość mojego życia i doznałem nieskończonej ilości łask, pomimo moich licznych błędów.

(O. Leo Dehon, 1925)


Saint-Quentin – Miasto robotnicze w XIX wieku

Saint-Quentin to stolica Vermandois, wzniesiona na dwóch brzegach rzeki Sommy. Znana była od średniowiecza z wyrobów i sprzedaży materiałów włókienniczych. W przededniu Rewolucji przemysł lniany przeżywał rozkwit. Oblicza się, że w tym okresie w mieście i na peryferiach znajdowało się 12 tys. warsztatów tkackich, w których pracowało 60.000 włókniarzy. Rewolucja zahamowała ten rozwój, który stopniowo zacznie się odradzać na początku XIX wieku. Koło roku 1830 rozpoczyna się era industrialna we Francji, do przemysłu włókienniczego dołącza się przemysł ciężki, powstają różne fabryki, które przyciągają ludność z okolicznych wiosek, co prowadzi do znacznego wzrostu liczby mieszkańców Saint-Quentin.

Czas pracy wynosi od 10 do 12 godzin dziennie; płace wahają się w zależności od kursu dnia, praca jest traktowana jak inne produkty na rynku i według tej zasady opłacana. Jeśli weźmie się pod uwagę, iż do czasu pracy należy doliczyć jeszcze czas przeznaczony na drogę do pracy (pieszo) wtedy będziemy mieli pojęcie, jak te warunki niszczyły życie rodzinne, a czas wolny nie istniał. Spotykamy się tutaj z podstawowymi cechami rozwijającego się przemysłu, który pracę zarobkową odrywa od życia rodzinnego. Takie warunki życia i pracy prowadziły do wyłonienia się grupy ludności, która żyła w niepewności, cierpiała na liczne i różnorodne choroby, była nieszczęśliwa i narażona na nędzę moralną. Jednym słowem Saint-Quentin jest typowym przykładem robotniczego miasta w XIX wieku…

Najbardziej dziwi to, że młody wikary, dopiero co przybyły z Rzymu, odznaczający się powszechnie znanym intelektualnym bogactwem, uzna natychmiast to miasto za swoje – owo miasto, od którego jak wiele go dzieli. Dehon poprzez swoje urodzenie, swoją kulturę i zainteresowania był ukierunkowany ku całkiem innemu światu. Jakże jego spotkanie z Saint-Quentin jest jedyne w swoim rodzaju, przynajmniej, wydaje się, nadzwyczajne. Właśnie z tego spotkania będzie wyłaniało się dzieło jego życia. Założenie zgromadzenia zakonnego jest nierozerwalnie związane z Saint-Quentin, co znajduje odbicie w samej nazwie: Księża Najświętszego Serca Jezusowego z Saint-Quentin (Y. Ledure).


Leon Dehon pisze 2.12.1871 r. do swoich rodziców:

Zabrałem się z zaangażowaniem do mojej pracy i nie odczuwam żadnej najmniejszej niechęci. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić tutaj coś dobrego, to jest wszystko, czego w tej chwili pragnę. Patrzę z bliska na nędzę społeczną - słuchając spowiedzi, odwiedzając chorych i chodząc do szkoły. Dążę do tego, by przede wszystkim choć trochę usuwać nędzę moralną (2.12.1871).

Aby móc ocenić te zdania, musimy przypomnieć sobie walkę, jaką przeszedł o. Dehon w lecie 1871 roku, kiedy już prawie zdecydował się na wstąpienie do asumpcjonistów ks. d’Alzona z Nimes. Ponadto należy mieć na uwadze fakt, że o. Dehon aż do tego momentu nie miał prawie żadnego kontaktu z duchowieństwem diecezji, z której pochodził, ani też nie znał jej duszpasterskiej sytuacji. Potwierdzenie tego wszystkiego znajdujemy w jego liście do ks. Freyda z 1869 roku: Przyglądając się duchowieństwu z mojej diecezji, widzę, że nie jest to moje miejsce (LD 122, 30.07.1869).

„Wylądowanie” jako siódmy wikariusz w listopadzie 1871 roku w Saint-Quentin (lub jak pisze w liście do swego przyjaciela Palustre’a: wysłanie przez biskupa) było całkiem czymś innym, niż jego osobisty świadomy wybór. W swoich wspomnieniach tę decyzję opisuje jako wolę Bożą i Jego zrządzenie.

3 listopada zostaję z woli Boga posłany do Saint-Quentin… Było to zupełne przeciwieństwo tego, czego się od lat spodziewałem: życia pełnego skupienia i studium. Fiat (NHV IX 71).

Pomijając patos, słowa te świadczą naturalnie o późniejszym, znacznie dojrzalszym, spojrzeniu Dehona na opisane wydarzenie. Dehon bowiem uznaje, że jego życie jest kierowane przez Boga. Jest głęboko przekonany, że – mówiąc współczesnym językiem - nie istnieją żadne przypadki, lecz tylko Boża Opatrzność i w takim głęboko pozytywnym spojrzeniu na swoje życie umie łączy w jedno wszystkie wzloty i upadki. Ogromna ilość wspomnień i dzienników świadczy dobitnie, iż Bóg może także pisać prosto po krzywych liniach.W listopadzie 1871 roku, chociaż nie z zachwytem ale z wielką otwartością, zabrał się Dehon do wypełniania zadań siódmego i zarazem ostatniego wikariusza. Zasmakuje w tym, urządza swój pokój, pozwala się porwać duszpasterskim zajęciom, nawiązuje kontakt z sobie bliskimi środowiskami, jak np. Konferencja Św. Wincentego. Może kilka miesięcy później napisać w liście do Leona Palustre’a: Przyzwyczaiłem się znacznie lepiej, niż się spodziewałem, do aktywnej służby (List z 8.01.1872).


Była to niespodzianka dla samego Dehona, kiedy mógł w liście do swego przyjaciela Palustre’a stwierdzić w niedługim czasie od swego przybycia do Saint-Quentin (listopad 1871) co następuje:

W końcu jestem zagospodarowany na miejscu i działam tutaj od kilku tygodni. Wszedłem w czynną posługę duszpasterską o wiele lepiej, niż mógłbym się spodziewać. Typowe dla ówczesnej sytuacji i praktyki duszpasterskiej był opisywanie „sukcesów” w kontakcie z umierającymi, dziećmi, jako kontrastu do ogólnej religijnej oschłości: W każdym dniu okazja do pociechy. Późne nawrócenia umierających, szczere i spontaniczne relacje z dziećmi zacierają w części smutek powodowany apatią i brakiem moralności wśród mas (tamże).

Dość szybko dominantą całej jego korespondencji (do rodziców, do Palustre’a, do ks. Freyda) stało się zaangażowanie w Dzieło Św. Józefa (zajęcie się dziećmi) oraz praca z Katolickimi Kółkami Robotniczymi (zajęcie się dorastającymi młodymi ludźmi). I tak z wielkim entuzjazmem pisze list do jednego ze swoich współpracowników do Saint-Quentin, do p. Juliena, przedstawiając swe doświadczenia na Kongresie Związków Robotniczych z 1873 roku w Nantes.:

Szanowny i Drogi Przyjacielu! Nie mogę Panu wyrazić całej radości, jakiej doświadczyłem przybywając na ten Kongres.. Pan Harmel z Val-des-Bois oczarował nas, opisując wspaniałe osiągnięcia swojej fabryki, która stała się nadzwyczajnym gniazdem chrześcijańskiego życia. Ukazał nam jasno przy poparciu faktami, rozwiązanie problemu uświęcenia fabryki. Podczas gdy Kongres przygotowywał się do decyzji opublikowania relacji w tysiącach egzemplarzy, ja zadecydowałem, by udać się z wizytą do Val-des-Bois i liczyłem na Pana, że będzie mi Pan towarzyszył (List z 28.08.1873).

Ale w tym samym liście, będąc daleko od Saint Quentin, nie zapomina o swojej młodzieży i dzieciach: Proszę powiedzieć naszym dzieciom i młodzieży, że nie zapominam o nich. Żyję tutaj jedynie dla nich. Przygotowuję się do nadania Dziełu Św. Józefa nowego zastrzyku radości i pobożności! Dostarczę nowych zabaw i mam nadzieję, że szybko zdobędę strzelby odpowiednie do ich zapału wojennego. Przywiozę nowe znaczki dla naszych przywódców sekcyjnych i zakupię odpowiednią ilość medalików dla wszystkich (tamże).

Był tutaj, o czym nie wiedziałem, pewien mężczyzna z La Capelle. Prowadził burzliwe życie. Roztrwonił wszystkie dobra otrzymane od rodziców. Ożenił się i po dwóch latach stracił żonę. Był chory od dwóch miesięcy. Przedwczoraj dowiedział się, że jestem w Saint-Quentin. Dał mi znać, że chętnie by mnie widział. Wydawało mi się, że ma jeszcze najwyżej dwa lub trzy dni życia. Przypomniał mi, że razem przystępowaliśmy do Pierwszej Komunii. Powiedział też, że później nie dbał o życie religijne. Wyspowiadał się i szczerze nawrócił. Wczoraj zaniosłem mu Komunię św. i udzieliłem mu sakramentu chorych. Dużo się modlił. Prosił mnie, bym był obecny przy jego śmierci i bym prowadził pogrzeb. Widziałem go jeszcze wczoraj wieczorem, a dzisiaj rano umarł na moich rękach. Uważam, że miał dobrą śmierć. Biedak pozostawił troje małych dzieci… (List do rodziców z 12.06.1872).


Kościół Matki Bożej z Liesse (Liesse oznacza „radość”) był w czasach Dehona najbardziej znanym miejscem pielgrzymkowym w diecezji Soissons. Ojciec Dehon zachował różne wspomnienia związane z Matką Boską z Liesse. W 1857 roku udaje się tam z pielgrzymką wraz z całą rodziną. W Notes sur l‘Histoire de ma Vie pisze: Lubiłem tajemnicę tego naznaczonego pobożnością sanktuarium. Wota wzmacniały moją ufność. Modliłem się całym sercem (NHV I/30r).

W 1873 roku Dehon uczestniczy w pielgrzymce do Matki Boskiej w Liesse, której znaczenie wykraczało daleko poza diecezję Soissons. Dzieło Katolickich Kółek Robotniczych, założone rok wcześniej, organizuje pod kierownictwem Alberta de Mun pierwszą ogólnokrajową pielgrzymkę. Wykorzystuje do poinformowania o niej nowoczesne środki techniczne (plakaty i ogłoszenia w czasopismach), korzysta także ze zniżek na bilety kolejowe dla grup, itd. W dniu 17.08.1873 roku uczestniczyło w tej pielgrzymce ponad 10.000 osób (jak podawali organizatorzy). Można mówić, iż inicjatywa ta miała wielkie powodzenie i od niej zaczyna się okres dominacji Dzieła Katolickich Kółek Robotniczych pod przewodnictwem Alberta de Mun w społecznym katolicyźmie francuskim.

Dla Dehona, który dopiero co założył w Saint-Quentin Dzieło Św. Józefa i w ramach tego dzieła powołał także Katolickie Kółko Robotnicze, uczestnictwo w tej pielgrzymce stanowiło niezapomniane przeżycie:

17 sierpnia[1873] jest dniem niezapomnianym. Jest to dzień wielkiej pielgrzymki Katolickich Kółek Robotniczych do Matki Boskiej z Liesse… Był to znak awangardy katolickiej we Francji. Mężczyźni śpiewają i modlą się… Robotnicy z Val-des-Bois przybyli z fanfarami, górnicy z Lens, z Anzin i z Béthune ze swoimi górniczymi lampami, które miały znaczenie symboliczne. Było to jak sen, przypomnienie wcześniejszej katolickiej Francji (NHV X/5f, 1873).

Od tej pielgrzymki rozpoczyna się kontakt z Albertem de Mun. Podobnie jak wielu innych przedsiębiorców i wiele kółek robotniczych, Dehon po doświadczeniach z pielgrzymki do Liesse przyłącza się formalnie do Dzieła Katolickich Kółek Robotniczych. W 1875 roku Dehon, jako sekretarz Diecezjalnego Biura do Spraw Katolickich Stowarzyszeń, przygotowuje pierwsze roczne zgromadzenie stowarzyszeń w sanktuarium Matki Boskiej w Liesse i jako członek prezydium tego zgromadzenia przewodniczy mu. Więcej niż 200 kapłanów i świeckich ze wszystkich części diecezji uczestniczy 10 i 11 marca 1875 roku w tym spotkaniu, z którego obrad i decyzji końcowych Dehon jest bardzo zadowolony:Jakże to piękne dnie! Był to najlepszy moment mojego posługiwania w diecezji (NHV XI/93).


W dniach od 23 do 25.10.1876 roku odbył się w Saint-Quentin, w pomieszczeniach Dzieła Św. Józefa, drugi Kongres Diecezjalny Stowarzyszeń Katolickich. Spotkanie, które było dalszym ciągiem obrad odbytych w poprzednim roku w Sanktuarium Matki Bożej w Liesse, było przygotowane przede wszystkim przez Leona Dehona. Brał on również udział w dyskusjach kongresu: wygłosił odczyt na temat działalności Biura Diecezjalnego i jego organizacji.

24.10.1876 roku, podczas wspólnego posiłku w sali Dzieła Św. Józefa, bp Thibaudier – niedawno mianowany biskupem Soissons – ogłosił wyniesienie księdza Dehona do godności honorowego kanonika.

Wdzięczni i wzruszeni zgromadzeni oklaskiwali go wiele razy. Pan Julien, w imieniu przyjaciół ze stowarzyszenia Działalności Robotniczej i ks. Chédaille, przedstawiciel duchowieństwa Kolegiaty, wyrazili Biskupowi uczucia wdzięczności całego kongresu za zasłużoną nominację, która była nagrodą dla ks. Dehona za posługę niesioną przez tego młodego, gorliwego i sympatycznego wikariusza na rzecz klasy robotniczej i młodzieży (Semaine Religieuse 1876, s. 611).O nadaniu tytułu honorowego kanonika o. Dehon pisze:Gratulacje i słowa uznania napływały ze wszystkich stron, nawet z miejsc niespodziewanych.

Był to okres powodzenia, krzyże miały przejść potem. W kilka dni później udałem się do Soissons, by zostać przyjęty do grona kanoników. Przyjęła mnie pani Demiselle. Zebrała się Kapituła. Wszystko odbyło się uroczyście według reguł: procesja do stalli, przysięga, przemówienie dziekana, spisanie protokołu. Większa część kanoników to ludzie starsi, a ja byłem młody. Ceremonia wydała mi się raczej przesadna i zbyt powierzchowna, gdy chodzi o nadanie takiego tytułu, który jest jedynie formalnością. Z wiarą i prostotą modliłem się za Kościół w Soissons, którego stałem się honorowym członkiem! (NHV XII, 82).

W wieku 33 lat Leon Dehon został mianowany najmłodszym kanonikiem honorowym. Można się zastanawiać nad motywami, które skłoniły administrację diecezjalną do takiego uhonorowania młodego wikarego. Faktem jest, że biskup Thibaudier, przed objęciem diecezji Soissons, był w Lyonie zaangażowany w reformę katolickiej oświaty. Zaraz po kongresie biskup wyraża życzenie, aby w Saint-Quentin, największym mieście diecezji, powstała katolicka szkoła średnia. Zwraca się z tym do o. Leona Dehona. Prawdopodobnie poprzez nadanie honorowego tytułu biskup pragnął zapewnić sobie stałego współpracownika, fachowego i szanowanego w gronie diecezjalnego duchowieństwa.

  • saint-quentin.txt
  • ostatnio zmienione: 2022/06/23 21:41
  • przez 127.0.0.1